28 lipca 1944

70 3 0
                                    

Siedzę i piszę list. Jest wcześnie. Feliks jeszcze śpi. Pociąg opuszcza Warszawę o ósmej rano.

————————-

Rodzino,

Zapewne myśleliście, że ktoś mnie dopadł. Za każdego Niemca wypytującego Was o mnie przepraszam. Jestem we Warszawie. Wraz z tym listem zapewne zapoznaliście się z moją zaadoptowaną córką oraz drogą mi przyjaciółką. Są tutaj z mojego polecenia.

Wiem, czekaliście na mnie, nie na przypadkowych ludzi. Chcieliście innego życia dla mnie. Mam nadzieję, że nie zawiodłam Was. Za każdą wyrządzoną Wam przykrość przepraszam. Tęsknię za Wami każdego dnia. Kocham Was bezgranicznie, ale zostanę tutaj, gdzie moja misja. Tutaj toczą się walki o przyszłość. Zabawne, prawda? Jeszcze pięć lat temu bałam się wyjść z domu. Teraz walczę, za Was i za nas. Nie widzieliście mnie tak długo. Wiem, że to nie ukoi Waszego bólu. Chcę jedynie, abyście wiedzieli, iż jestem wdzięczna. Wdzięczna za to jak towarzyszyliście mi całe życie.

Powiedzcie Babce, że wyszłam za mąż. Będzie dumna. Zakładam, że wiecie za kogo. W liście dołączam nasz weselny portret. Był to jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia, aczkolwiek bez Was nie mogłam być w pełni szczęśliwa.

Nie obwiniajcie Feliksa. Już chyba z pięćset razy próbował wysłać mnie do domu, „dla bezpieczeństwa" jak to mawia. Ja jednak zostanę tutaj, pierwszy raz w życiu czuję, że nie jestem dla nikogo bagażem, a wręcz przeciwnie, uratowałam wielu ludzi, pomagałam i walczyłam.

Mój pokój oddajcie Ali, jest do mnie bardzo przywiązana. Moje rzeczy ułatwią jej rozłąkę ze mną. Straciła swoich rodziców w obozie, a sama była molestowana przez Niemca. Traktujcie ją jak swoją, bo w polskich papierach jest moim dzieckiem.

————————-

Chwyta mnie coraz większy ból i chęć na płacz. Nie chcę się z nimi żegnać... na zawsze... na kartkę spada moja łza, lecz nie rozmywa atramentu.

————————-

Nie jestem pewna, czy przeżyję. Może pokątnie żałuję paru decyzji, ale dzięki nim zaistniałam, jako człowiek. Nie miejcie do siebie żalu, daliście mi wszystko, co najlepsze. Postaram się wrócić, dla Was, bo tęsknię.

————————-

Podpisuję list i zaklejam go w kopercie. Dam go Ali, ale jeszcze śpi. Ja również powinnam spać. Wpatruję się w niego. W śnie widocznie jest mu lepiej, uśmiecha się delikatnie. Wygląda z cztery lata młodziej. Chyba wyczuł mój wzrok na sobie, bo zaczął się powoli budzić. Siadam na jego stronie łóżka i gładzę jego ciemne włosy.

-Nie zaśniesz, co?-mówi z zamkniętymi oczyma.

-Nadszedł nowy dzień-stwierdzam spokojnie.

-Tak?-otwiera oczy. Pada na mnie ranne światło. Budzi się dosyć szybko, chwyta moją dłoń.-Wszystkiego najlepszego kochanie-całuje mą dłoń.

Przez ten cały terror zapomniałam o swoich własnych urodzinach. Mam już dwadzieścia cztery lata...

-To dziś?-pytam jakby w amoku.-Dziś jest dwudziestego ósmego?

Lustruje mnie pytająco.

-Tak, dziś są twoje urodziny-podnosi się na rękach i siada obok mnie.

-W takim razie dziękuję za życzenia-uśmiecham się ciepło ku niemu.

To aż przerażające, że cały ten terror pozwolił mi zapomnieć, o czymś tak ważnym. Może dlatego, że mój pamiętnik dawno się skończył, a może... ponieważ boję się upływającego czasu. Każdy dzień może być moim ostatnim...

To, co chciałbyś usłyszećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz