18 października 1943

60 1 0
                                    

Po owocnym lecie przychodzi czas na wyciszenie. Wakacje spędziliśmy tak samo, jednak były one szczególne dla mnie, bo nie widziałam ani trochę Estery, a Feliks poświęcał mi więcej czasu. W ten październikowy wieczór siedzimy przy kolacji.

-Kochanie, dlaczego nie jesz?-pytam zmartwiona.-Źle się czujesz?

Wpatruje się w oddal z tym smutnym grymasem, lecz mój głos wyrywa go z transu.

-Nie, nie...-całuje moje dłoń.-Nie przejmuj się, po prostu nie czuje głodu.

-Przecież jest się czym cieszyć!-mówi uparcie Ala zza drugiego końca stołu.

Nie rozumiem tej sytuacji, Feliks jest ponury, a rudowłosa dziewczyna upiera się nad czymś.

-To znaczy?-pytam dziewczynę.

-Ala...-mój mąż gani ją.-Ja to powiem.

-Co powiesz?-pytam zestresowana i chwytam jego dłonie. Nerwowo wpatruję się w niego.

-Dostałem awans, teraz jestem majorem-oznajmia bez jakiegokolwiek szczęścia.

-O mój! Naprawdę?-pytam zaskoczona.

-Tak-wywraca oczyma.

-Mój mąż major! Jestem taka dumna-całuje jego policzki.-Zasługujesz na to! Gratuluję!

-Dziękuję-próbuje się uśmiechnąć.

-Dlaczego się smucisz?-pytam z kojącym uśmiechem.

-Wczoraj w nocy była egzekucja więźniów Pawiaka, a tam było pełno naszych-tłumaczy.-Co mi po awansie, jeżeli był on spowodowany śmiercią niewinnych ludzi.

Kręcę głową, dlaczego on myśli, że dostał awans tylko ze względu na barki kadrowe? Przecież to nawet nie ma sensu.

-Majorze Nowicki-wpatruję się w jego oczy głęboko.-Jest pan bardzo mądrym mężczyzną z talentem do wielu rzeczy-chwalę go.-To nie ma sensu! Awans planują miesiące przed, a masakra była tej nocy! Dostałeś awans ze względu na swoje doświadczenie i bycie genialnym taktykiem-tłumaczę.-Ja, Klarysa Nowicka, jestem bardzo dumna ze swojego męża.

Czarnowłosy rozpogodził się i objął mnie ręką, a drugą zaczął jeść.

-Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś aniołem, pani Nowicka?-gładzi kciukiem mój policzek.-Jedyne, co mi się nie podoba to fakt tego, że teraz jesteśmy jeszcze dalej w hierarchii, co powoduje, że nie mogę cię stuprocentowo chronić.

-I co w tym złego?-również zaczynam jeść.-Feliks, wiesz ile minęło czasu, od poznania tej wystraszonej nastolatki?

-Ze cztery?-powiedział zamyślony.-Czas tak szybko mija...

-Jestem już dorosłą kobietą-próbuję go przekonać.

-Wiem, ale w życiu nie pomyślałbym, że mnie wtedy uratujesz-przyznał.

-Chciałam zrobić coś dobrego-wyjaśniam.-Ale już sekundę później... spodobałeś mi się, chociaż byłeś okropnie irytujący na początku.

-Nic ci nie robiłem przecież!-śmieje się.

-Po cholerę mówiłeś do mnie po angielsku?-zapytałam wprost.

-To jest akurat ciekawa historia-uśmiecha się wrednie.

-Opowiedz! Opowiedz!-krzyczy Ala.

-Ala, ciszej!-gani ją Helena.

-Daj dziecku być szczęśliwym-Feliks wstawia się za Alą.-A ty, chcesz posłuchać?-zwraca się w moją stronę.

-Jasne-odpowiedziałam.

-Walczyliśmy dzielnie podczas kampanii wrześniowej, broniąc miasto, no cóż... nie mieliśmy dużo siły, pomimo wojsk stacjonujących w mieście, Niemcy złamali opór, więc wycofaliśmy się do lasu, zwykła partyzantka, nie było to najprzyjemniejsze, ale na pewno wygodniejsze niż zarządzanie ludźmi dopiero przyjętymi do podziemia-mówił z przekonaniem.-Robiło się coraz trudniej, bo wszystkiego brakowało. Postanowiliśmy trochę obrabować Niemców, ale średnio nam to wyszło. Partyzantka dostała broń, ale ja i paru innych zostaliśmy złapani-stwierdza przerzucając włosy.-Mnie wzięli dwaj idioci, totalna wieś... gorsza niż ta polska, bo u nas to przynajmniej chłop umie się podpisać, trochę polityki zna. Ci dwaj byli wyciągnięci jakby z jakichś Austro-Węgier, bo zarost na Franciszka Józefa-śmieje się.-Oni nic kompletnie po innym języku niż niemiecki-wywrócił oczyma.-Ja niemiecki znam, to wiedziałem, co ci dwaj idioci mówią. Śmiali się ze mnie, że ja jestem co najmniej kobiecy, bo nie mam zarostu i ułożone włosy mam-wzdycha.-Oni to na przykład słowa „kąpiel" nigdy chyba nie znali. Hitler lubi takich ułomów, da im byle co, a oni zadowoleni i zakochani w wodzu. Zauważyłem w ich braku edukacji szansę, zacząłem mówić do nich tylko po angielsku, gdy wołali kogoś to milknąłem, udawałem, że nic nie rozumiem. Doprowadzało ich to do szału, co dawało mi dużo radości.

-Boże święty...-kiwam z zażenowaniem głową.-Wy faceci to wszystko zrobicie, aby się nawzajem irytować.

-Ciii... nie zrzędź-kładzie mi palec na usta.-Daj mi dokończyć-prawi.-No to siedzę sobie w tym szczelnie zamkniętym pokoju bez okien. Karmią mnie tam byle czym. Pewnego dnia przychodzi mądrzejszy Niemiec, każe im ściągnąć jakiegoś byle jakiego tłumacza, aby w aktach się jedynie podpisał w aktach, że był na miejscu-tłumaczy.-Wiedziałem, że chcą mnie rozstrzelać, więc dalej grałem w swoją grę doprowadzania wszystkich do szału, aby w jakimś momencie podczas przewozu czy przesłuchania uciec. Gdy zobaczyłem cię, wiedziałem, że będą chcieli użyć twojego strachu, abyś to podpisała. Postanowiłem cię rozpraszać, ponieważ było z tobą tylko dwoje i to jeszcze naszych śląskich chłopaków. Ta sytuacja prosiła się o ucieczkę, ale wtedy ty... wyszłaś z inicjatywą i mi ją ułatwiłaś...-obejmuje moją twarz dłońmi.-Jesteś bohaterką.

Cała ta historia była wręcz niesamowita. Wpatrywałam się w niego z szokiem, jest przebiegły i podstępny, ale dzięki temu uszedł z życiem.

-E tam! Nic wielkiego nie zrobiłam-machnęłam na to ręką.

-Zrobiłaś... i dziękuję ci za to-całuje mnie delikatnie w usta.-Gdy zawsze się coś pieprzy... to zawsze jesteś tutaj, aby uratować sytuację...

-Czy wtedy postanowiliście się pobrać?-pyta ciekawsko Ala.

-Emmm... niekoniecznie-uśmiecham się, a moje policzki się zaczerwieniły.-To znaczy... spodobał mi się.

-Mnie na tyle zaimponowała, że od razu chciałem się z nią umówić-zaśmiał się.

-Serio?-pytam.

-Naprawdę! Czy te oczy umieją kłamać?-uśmiecha się ciepło.

-Aż za bardzo-wywracam oczyma.

-No tym razem nie kłamałem-przeciąga mnie na swoje kolana i tam usadawia.-Uwielbiasz się zaczepiać, co?-całuje mnie po obu policzkach i nosie.

-Jasne... a najbardziej z tobą-śmieje się.

Czuję oczy Ali i Heleny na nas, ale nie przeszkadza mi to zbytnio.

-Czy pani też miała tak z mężem?-Ala pyta Helenę.

-Nie-odpowiada krótko.-Ja za mąż wyszłam bez miłości, dopiero potem go pokochałam.

-Och...-dziewczyna wzdycha smutno.-A jak spotkać takiego partnera jak oni? Kiedy się czuje, że jest to prawdziwa miłość i jak to wygląda?

-Zadajesz bardzo dużo pytań, na które nie znam odpowiedzi... moja kochana dziecinko...-tuli Alę do siebie. Dalej tęskniła za mężem zaginionym w akcji, bez niego nie wiedziała, czym jest miłość. -Jak spotkać takiego partnera? Nie mam pojęcia. Kiedy się czuje prawdziwą miłość? Kiedy jesteś w stanie poświęcić swoje dotychczasowe życie i ruszyć za ukochaną osobą, gdziekolwiek ona zmierza. A jak wygląda? O tak...-wskazuje na nas.-Ale ja się tam na miłości nie znam... poczytaj z książek... one ci to wytłumaczą lepiej, my na wsi miłość widzimy inaczej.

Tak w zasadzie wyglądały każde nasze wieczory. Zawsze było mi okropnie przykro widząc, że wraz z moim mężem wywołujemy smutek Heleny, prawdopodobnie wdowy. 

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now