6 grudnia 1942

85 3 0
                                    

Siedzieliśmy w ciszy. Czekaliśmy na Feliksa. Nie było go całą dobę. Nie mam pojęcia czemu. Tym razem Piotr siedział jak najdalej ode mnie, dając mi znać, że będzie wnioskował o ukaranie mnie i Oskara. Ja z kolei nie miałam zamiaru ukazać żadnej skruchy. Nagle drzwi się otwierają, ale nie spoglądam na osobę, która tam weszła. Wraz z Zalewskim toczymy wojnę.

-A wam co?-pyta zmęczony głos Feliksa.

To właśnie on wszedł. Żaden z nas nie odpowiada.

-Co im?-pyta się Estery.

-Nie mam pojęcia, od kiedy tu weszli, to tacy są-oznajmia.

-Dowódco, był incydent-tłumaczy Oskar.-Pan Zalewski użył swojej mocy ponad nami, gdy nie szło to w parze z etyką panny Wolskiej.

Wtedy Piotr robi się cały czerwony.

-Ty też podniosłeś bunt!-krzyczy.-Wnoszę o usunięcie ich, są niereformowalni.

-To ja wnoszę bunt, aby cię na zbity pysk wyrzucono zamiast nas!-ściskam nerwowo pięście.-Chyba siedzisz tu tylko dla sławy. Gówno robisz!

-Nie odzywaj się tak do mnie, wieśniaro-rzuca obelgę w moją stronę.

Feliks pomimo tego, że próbuje być bezstronny, nie umie przejść obojętnie obok obelgi w moją stronę.

-Radzę ci się uspokoić-kieruje to do Zalewskiego, nerwowym tonem.

-Feliks...-mówię do niego.-Ten człowiek... oskarża cię, że zareagowałeś za późno, a gdy my mogliśmy na tej misji pomóc dziewczynie, która jest stuprocentową Polką... on odmówił.

-Jak się puszcza z Niemcem, to po cholerę miałbym dla niej ryzykować swoje życie?-stwierdza dosyć agresywnie.

-To po co tu jesteś? Jest tyle Polaków, co sprzedało kraj... a ty tu siedzisz i filozofujesz...-pytam go wprost.-Uratowałam tę dziewczynę z łapanki... niedawno temu... była ze swoją matką... ten facet prawdopodobnie wyżywa się na niej emocjonalnie i seksualnie...

-Nie nasza sprawa-odpowiada.

-To, co jest naszą sprawą?-pytam ponownie.-Polskie dziecko jest gwałcone przez Niemca... czy twój obrzydliwy mózg nie umie tego pojąć?

-Gdybyśmy się mieli przejmować każdym Polakiem, który doświadczył krzywd, to nie robilibyśmy nic, tylko pomagali-upiera się.-Jesteśmy organizacją bojową, a nie charytatywną.

-Ale o ratunek swojej żony umiałeś prosić-do rozmowy włącza się Estera-Nigdy nie pałałam do Klarysy zbytnią miłością, ale według mnie ona ma rację. Nie wiem, co tutaj robisz, ale nigdy w życiu nie powinieneś być odpowiedzialny za ludzi jako prawnik, czy dowódca.

-I ty przeciwko mnie?-wpatruje się w czarnowłosą z żalem.

-Bo jesteś parszywy i sprawiasz pozory-stwierdza wprost.

Przez chwilę zapada cisza. Jestem zaskoczona. Podchodzę do Estery, która samotnie stoi w kącie pokoju.

-Dziękuję-podaję jej rękę.

-Nie ma za co-trochę niechętnie podaje mi swoją.-Trzeba coś z tym zrobić-mruga do mnie jednym okiem.

Wiedziałam, że chce uratować Alę, na własny koszt.

-Dokładnie-odmruguję jej na znak zgody.

Prędko odchodzę, aby nie sprawiać podejrzeń. Feliks wpatruje się w Piotra z wyraźnym obrzydzeniem.

-Jakbyś nie wiedział, my nie tylko jesteśmy organizacja bojową, ale też ludźmi-stwierdził.-Twoje zachowanie pomimo zgodności z protokołem było nieetyczne-wykładał fakty.-To nie sąd, a wojna. Ciekawe co zrobiłbyś, gdyby w takiej sytuacji znalazła się twoja córka, a ja nie zezwoliłbym jej pomóc.

-Moja córka jest w bezpiecznym miejscu-Piotr próbuje podważyć tezę Feliksa.

-Nigdzie nie jest bezpiecznie-stwierdza mój narzeczony.-Niech ta sytuacja będzie dla was wszystkich nauką.

Wpatrywałam się w niego trochę z zawiedzeniem, bo naprawdę czekałam na wyrzucenie Zalewskiego.

-Nikt nie będzie wyrzucony-kontynuuje czarnowłosy.-A akcja pomocnicza dla tej dziewczyny ruszy jak najszybciej jak to możliwe. Niestety będzie to trudne, bo mieszkają w środku Warszawy.

Czułam niedosyt po wypowiedzi Feliksa. Jednak nie mogłam się z nim kłócić, bo naprawdę zostałabym wyrzucona. 

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now