5 kwietnia 1945

92 1 2
                                    

Trzeba żyć, normalnie, prawda? Przynajmniej to sobie wmawiam. Z każdej strony słyszę tylko jazgot, wszyscy pytają się o Feliksa. „Gdzie jest Feliks?", „Gdzie jest nasz bohater?". Ja tu jestem. Cały czas tu byłam... Dlaczego akurat on jest bohaterem? Gdzie w tym wszystkim jestem ja? Dlaczego jestem tylko pięknym dodatkiem dla nieszczęśliwej historii?

Nikt nie zapyta się o to jak ja się czuję, nikt nie rozsławi moich czynów. Jedyne pytają się, co ze sobą zrobię. Muszę coś ze sobą robić? Jeżeli tak, to dlaczego? Jakim cudem jestem mniej ważna od nieżywej osoby?

-Myślisz, że tata byłby ze mnie dumny? -Alina wpatruje się w budynek szkoły, która ledwo zaczęła działać.

Zapisałam ją do szkoły, aby nie traciła możliwości edukacji.

Feliks. Feliks. Feliks. Tak, Feliks. Nie miałaś tylko ojca...

-Ja jestem z ciebie dumna - biorę ją pod ramię.

Jej mina kwaśnieje. Kto by się tego spodziewał?

-Czy tylko jego duma powoduje, że jesteś w stanie iść dalej? - pytam wprost.

Wgapia we mnie oczy, jakbym bynajmniej wyklęła go.

-Nie... - mówi przerażona.

-Od teraz ja jestem twoim ojcem i twoją matką - zaciskam pięści.

-Ale mamo... - jej oczy się łzawią.

-Nie -odmawiam. -Nie ma „ale".

Idziemy tak w ciszy, aż wreszcie doszliśmy do rynku. Tam jej psychika podupada.

-Mamo! Dlaczego się zmieniłaś? - jej szloch kieruje na nas spojrzenia. - Dlaczego każesz mi o nim zapomnieć?! - pada na kolana.

-Podnieś się - próbuję być spokojna.

Nie podnosi się. Specjalnie robi scenę, aby mnie terroryzować.

-Bo chcę, abyś zauważyła, że ja żyję. Nie musisz wszystkiego dedykować nieboszczykowi - cała złość ze mnie wpływa, niczym rzeka. - Tata to... tata tamto. Tata był bohaterem, tata zapełniał mi bezpieczeństwo... - moje pięści są tak ściśnięte, że paznokcie dziurawią mi skórę. - To byłam ja... cały czas, to byłam ja. On nie ruszył palcem, aby cię uratować od tego Niemca. To ja uratowałam mu tyłek od rozstrzelania na początku wojny - zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego jak bardzo wszyscy mnie zmniejszają do roli jego muzy. - To on zostawił mnie w tej śmierdzącej pipidówie na dwa lata, aby udawać narzeczonego Estery - mówię ze łzami. - To ja od początku byłam twoim ojcem i matką. Dlaczego tego nie dostrzegasz?

Teraz wokół nas stoją tłumy gapiów i aktywnych słuchaczy. Ktoś nawet skrupulatnie zapisywał moje słowa w notatniku, pewnie jutro będą w gazecie.

Nagle ktoś wyrywa notatnik i zamaszyście ciska nim o ziemię.

-Nie ma pan już nic lepszego do roboty, niż monetyzowanie ludzkich tragedii?! - kobiecy subtelny głos rozchodzi się po rynku. Chwilę później idzie usłyszeć, że ta sama osoba depcze notatnik z impetem. - Rozejść się!

Nie mam odwagi spojrzeć się tej kobiecie w oczy. Uratowała honor mój, mojej rodziny i mit o Feliksie.

Podchodzi do Aliny - pomaga jej wstać.

-Spokojnie, nie denerwuj się kochana - próbuje ją uspokoić. Zachowuje się co najmniej, jakby dobrze nas wszystkich znała. - Prawdziwa dama nigdy nie da po sobie poznać słabości. Myślę, że twój tata chciałby, abyś była silna.

Szloch Ali cichnie, jakby coś ją ukoiło. Może słowa tej kobiety? Skąd znałaby Feliksa?

-Znała pani tatę? - pyta się cicho.

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now