4 maja 1945

20 0 0
                                    

Wiosennymi wieczorami, gdy akurat cię potrzebuję, znikasz...

Gdy obudzę się letnim porankiem, nawet cię nie pożałuję, wrócisz...

Jesiennymi nocami będę wyć z samotności, nie ma cię...

Zimowymi popołudniami, gdy za oknem ciemno, przeklnę twoje istnienie. 


Na polanie tuż przy okazałym domu widzę mężczyznę, którego myślałam, że znałam. Nie wygląda tak samo. Nie wygląda nawet podobnie do osoby, którą widziałam zaledwie tygodnie temu. Kruczoczarne włosy lśniły pomimo pochmurnej pogody. Te same włosy, które kiedyś uważałam za moje. Twarz przepełniona emocją, której nie umiem rozpoznać. Oczy skupione na jednym punkcie - oknie dziewczyny, od której miał się odczepić. 

Może Hans miał rację? Może to nie jest pierwszy raz? Kto wie, co robił za każdym razem, gdy znikał? Czy to źle, że szpieguję mojego własnego męża, który zamiast zająć się swoją rodziną, obserwuje dziewczynę, która go szczerze nie znosi? 

Zjawia się w oknie, a raczej nie świadomie ukazuje się bokiem. Ubrana odświętnie, jakby właśnie miała wyjść na bankiet. Uśmiecha się do kogoś, kto siedzi razem z nią w pokoju. Może coś do niego mówi, ale z tej odległości nie ma szans, abym usłyszała. Dobrze wiem, kto dobrze usłyszy, bo podsłuchuje. Feliks, bo to o nim mowa nie wygląda na zadowolonego. 

Ja również nie jestem zadowolona z jego obecności tutaj. 

Gdy dziewczyna lekko wychyla się z okna, staje za nią sylwetka, znajoma. Teraz już w czystej koszuli, eleganckich spodniach i z fenomenalnie ułożoną fryzurą. Obejmuje ją czule i coś szepcze jej na ucho, tak jakby największym zmartwieniem był chłodnawy wietrzyk. Jej wzrok mówi wszystko, uwielbia blondyna. Myślę, że on również odwzajemnia to gorące uczucie. Jestem bardzo ciekawa, jak udało mu się w zaledwie kilka dni wyprzedzić Feliksa i jeszcze legalnie przebywać w jej domu. Nie ma opcji, iż ojciec Katriny przyjął to lekko, a tu proszę. 

- Klarysa! Klarysa! - ryk wyrywa mi z drzemki. 

- Co? Co się dzieje? - budzę się na kanapie. 

- Sowieci... komuniści... - matka mówi przyciszonym głosem. - Przyszli pytać. Nie powiedzą, o co i dlaczego, chcą rozmawiać jedynie z tobą. Nie chcą czekać na ojca. 

Nie wiem co gorsze... sowieci w moim przedsionku, czy koszmar o Feliksie. Może gdzieś w środku dawno wiem, że to małżeństwo się rozpada? 

Wstaję z niedowierzaniem całej tej sytuacji. Podchodzę do dwóch panów, którzy wyglądali razem przekomicznie. Widać, że brali byle kogo. Jeden z nich wygląda, jakby wyciągnęli go z jakiegoś kołchozu, za duże buty, za mała niedopinająca się góra munduru, przemalowany niemiecki hełm. Drugi z mężczyzn musiał coś znaczyć, na jego twarzy nie było ani jednego dnia w polu. Idealnie wyprasowany i dopasowany mundur. Twarz ma idealną, niczym antyczna rzeźba, do tego długie rzęsy, które są wyjątkowo ciemne jak na jego platynowe włosy, ułożone dosyć naturalnie. Jest atletyczny i całkiem wysoki. Z tych wszystkich cech najbardziej wybijają się jego oczy, lodowate i ekspresywne. Nigdy w życiu nie widziałam kogoś takiego. Nawet nie mam pojęcia, czemu tak długo rozmyślam nad jego wyglądem, ale czuję niebezpieczeństwo. Bije od niego niepokojąca aura. 

- W czym mogę pomóc panowie? - pytam się w moim rodzimym języku. 

Mam nadzieję, że nie przyszli pytać się o Hansa, Max'a lub moją przyjaciółkę...

Piękniś wymija swojego pokracznego towarzysza i podaje mi rękę, co odwzajemniam. Mój rozmówca nie martwi się zbytnio elegancją, ściska mnie dłoń tak, jakby witał się z kolegą z pracy. 

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now