-Pobudka!-krzyczy damski głos. Zdziera ze mnie pierzynę. Otwiera okno i wpuszcza chłodne sierpniowe powietrze, ten budzi mnie dosyć szybko. Przeciągam się na łóżku. Obserwuję wiejski pokoik. Ściany były pomalowane na biało oraz niebiesko, a na nich wisiały maryjne obrazy. Rzeczy Feliksa stały w kącie. Nagle moje oczy natrafiają na kobietę po trzydziestce. Przez chwilę nie poznaję jej, ale potem przypominam sobie, że to żona tego rolnika i właściciela tego gospodarstwa -Helena.
-Już?-pytam zaszokowana.-Nawet u nas się tak prędko nie budzi...-stwierdzam, obserwując szarawe niebo, czekające na wschód słońca.
-Dużo jest do roboty!-oznajmia.-Do sadu trza...
Biorę na siebie szlafrok.
-Gdzie jest Feliks?-pytam.
-Wyjechał jakieś pitnaście minut temu-oznajmia.-Na obiad ma wrócić.
Zmęczona, wstaję.
-Rozumiem-uśmiecham się niemrawo.-A będzie... śniadanie?
Helena wybucha śmiechem. Jest to kobieta wiejska, ale piękna. Jej twarz jest rumiana, pełna piegów. Blond włosy były spięte w kok, a jej niebieskie oczy dawały szybkiego zastrzyku energii.
-Będzie, będzie!-śmieje się.-W życiu nie pozwoliłabym sobie, aby ktoś cię głodził. My słyszeli, że ty w Warszawie ludzi ratowałaś. Czuj się tu jak w domu.
Wstałam z łóżka. Prędko związałam włosy. Ruszyłam za nią do sieni. Byłyśmy tylko my dwie. Siadłyśmy przy stole i zaczęłyśmy jeść śniadanie. Było ono dosyć proste. Składało się z mleka, jajek, chleba i jakichś powideł.
-Jak w domu-stwierdziłam ze szczerym uśmiechem.-Na wsi wszystko smakuje lepiej niż te gumowate niemieckie żarcie.
Helena się śmieje.
-Wiem-stwierdza czysto, bez akcentu.-Kiedy tu stacjonowali, to kazali mi nagotować. Boże! Jakie to było niedobre... jak mordę krzywiło. Już chyba wolałabym głodować...
Zajadam się dalej. Czuję się tutaj tak domowo... sielsko.
-To chyba pani Helenka Niemców nie trawi, co?-mówię żartobliwie.
-A do diabła z nimi!-huczy.-Mojego Józefa, Polacy wzięli do wojska przymusowo i od tego czasu już go nima. Jak to z trzy wiosny minęło, że siedzę tu sama z jego rodziną-kręci bezradnie głową.-Toć Józio poczciwa chłopaczyna był. Nawet i dom na mnie przepisał. Chwała mu za to, bo gdzie się ja biedna podziała?
-Tak mi przykro...-mówię cicho.
-Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem-stwierdza.
-Ma pani może jego zdjęcie?-pytam.
Helena natychmiastowo wstaje i daje mi do rąk zdjęcie. Faktycznie stał tam obok niej mężczyzna. Był ogromny! Chyba jest wyższy od Feliksa. Miał zarost i wyglądał dosyć pospolicie.
-Przystojny mężczyzna-mówię z grzeczności.
-Najprzystojniejszy we wsi-szczyci się.-On wierzył w siłę wsi. Mawiał, że siła Polski leży w rękach chłopów, a nie głowach miastowych.
Gdy to usłyszałam... poczułam się, jakbym co najmniej była na „Weselu" w teatrze. Uśmiechałam się niezręcznie w jej kierunku i oddałam zdjęcie.
-Ach, przepraszam kochana... bo ty z miasta...-mówi.
-Niekoniecznie-oznajmiam.-Mieszkam na wsi, ale mój ojciec jest urzędnikiem w pobliskim mieście.
-Matka zajmuje się gospodarstwem?-dopytuje.
-Matka również pracuje, pani Heleno-stwierdzam.
-O! To ta... rodzina inteligencka! Dobrze prawię?-mówi, dojadając jajko.
![](https://img.wattpad.com/cover/321780790-288-k573755.jpg)
YOU ARE READING
To, co chciałbyś usłyszeć
Historical Fiction𝐑𝐨𝐤 𝟏𝟗𝟑𝟗... Cały obszar Polski znajduje się w strefie działań wojennych. Każdy odczuwa jarzmo wojennej rzeczywistości, od biedoty, po elity. Świat stał się szczególnie wrogi dla niedoświadczonej wojną młodzieży. Młoda debiutantka salonów - Kl...