24 grudnia 1942

74 3 0
                                    

Te święta są bardzo dziwne dla mnie. Nie ma ze mną ni rodziny, ani narzeczonego. Praktycznie rzecz biorąc, jesteśmy my cztery: ja, Estera, Ala oraz pani Helena.

-Ubieramy tę choinkę?-pyta szczęśliwa Alina.

Jak powiedzieć dziecku, że nikt nie ściął choinki? Nie ma czego ubierać. Wpatruję się w Esterę. Pokazuję jej drzwi. Tłumacząc prościej, pytam się jej czy zetniemy dla Ali, tę choinkę. Ona uśmiecha się łobuzersko.

-Pani Helu!-wołam. Wiem, że kobieta ma otwarte drzwi od kuchni, gdzie gotuje małe potrawy na wigilię.

-Tak?-pyta.

-Gdzie jest piła do drzew?-pytam.

-W szopie!-odpowiada.-Co wy znowu planujecie?

-Po choinkę idziemy!-mówię, zakładając płaszcz.-Ala, idź pomóc pani Heli.

-Już!-biegnie do kuchni.

Wychodzimy razem z Esterą. Faktycznie, piła była w szopie.

-Idziemy głębiej w las, czy bierzemy coś skromnego?-pytam.

-Z rozmachem!-odpowiada wręcz teatralnie.

-Masz rację-zgadzam się z nią.-Ty obchodzisz nasze święta?-pytam zaciekawiona.

-Nie, ale nie mam rodziny, aby obchodzić swoje-mówi cicho.

-Dziś będziesz miała-obejmuję ją ręką.-Rodzinę kobiet.

-Dziękuję-uśmiecha się wdzięcznie.

Idziemy razem polem. Robi się ciemno, ale jest o wiele jaśniej dzięki ciągle padającemu śniegowi. Wchodzimy do lasu.

-Same takie lichawe-komentuję.

-Właśnie-stwierdza, gdy nagle znajduje wzrokiem choinkę idealną.-Patrz na tą.

-Bierzemy-podbiegamy do tego drzewka delikatnie większego od nas, ale nadającego się do chaty.

Chwytamy za piłę, ja z jednej strony, a on z drugiej.

-Jezu... jakie to upierdliwe...-tniemy mocniej.

-W którą to stronę spadnie?-pyta.

-Cholera, nie wiem-śmieję się, a ona za mną.

Chwilę później to małe drzewko upada. Wiążemy, go linami, po czym dajemy na sanki.

-Ciężkie bydle-mówi czarnowłosa.

-Ciężkie, ale warto zrobić dziewczynie rodzinne święta-szarpiemy za liny i choinka faktycznie się rusza. Idziemy w stronę domu.

-Dobrze przynajmniej, że Helena mieszka blisko lasu-puentuje Estera.

-Racja-przyznaję.-Jesteśmy lepszymi facetami niż faceci.

Obie śmiejemy się z mojego stwierdzenia.

10 minut później...

Otwieramy dziwi na oścież, po czym wpychamy choinkę do salonu. Stół był już powoli gotowy do kolacji. Ala uważa choinkę.

-Pani Helu! Pani Helu!-woła kobietę, będąc przeszczęśliwą ze względu na choinkę.

Helena wychodzi zza ściany i przypatruje się naszej zdobyczy.

-Wy dwie jesteście szalone! Jezus... jak to uniosłyście?-pyta, po czym pomaga nam włożyć choinkę do stojaka.

Chwilę później owoc naszej wspólnej pracy stoi.

-Piękna jest-stwierdzam.

-Jest-przyznaje szczęśliwa Estera.

Obie zdjęłyśmy płaszcze.

To, co chciałbyś usłyszećWhere stories live. Discover now