Rozdział 5

38.6K 1.2K 993
                                    

Lekcja wreszcie się skończyła, a ja mogłam wrócić do domu.

-Do jutra Maddie-powiedziała Sandy ze swoimi przyjaciółmi.

-Pa-pomachałam im idąc po swój rower. Chwyciłam za rączki i zaczęłam go pchać w stronę wyjścia ze szkoły. Oczywiście mój wzrok powędrował do sześciu typków którzy gadali przy czymś przy swoich pewnie niewybale drogich samochodach. Obok jednego z nich stała ta sztuczna blondi, a jej "chłopak" trzymał ją przy sobie i bez skrępowania ściskał jej tyłek co jej się podobało, bo szeroko się uśmiechnęła. I nagle stało się coś czego się obawiałam. Chłopak dosłownie na sekundę na mnie spojrzał. Jego wzrok był tak zimny, że mimowolnie zadrżałam. Spuściłam szybko wzrok, a gdy z powrotem na niego spojrzałam ten zajęty był rozmową ze swoimi kumplami.

Wsiadłam na rower i odjechałam kierując się do szkoły. Przetrwałam kolejny dzień!

Weszłam do domu i oczywiście nie zobaczyłam mamy. Pewnie znowu będzie siedzieć do późna w pracy. Zrobiłam sobie naleśniki, bo nagle naszła mnie ochota na coś dobrego.

Posypałam posypką i bananami, a następnie ruszyłam do swojego pokoju gdzie przez kolejne minuty przeżuwałam mój obiad oglądając coś w telewizorze który powieszony był na ścianie na przeciwko łóżka.

-Przydałoby się odrobić zadania-powiedziałam sama do siebie. Odstawiłam pusty już talerz i chwyciłam zeszyty, książki oraz piórnik. Na szczęście lekcji było mało i były w miare proste, więc po jakiś dwudziestu minutach skończyłam. Weszłam na Instagrama i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Tak, taka nudziara jak ja i Instagram. Nowość, prawda?

Lajkowałam zdjęć moich idoli lub jakiś stronek. Zobaczyłam też zdjęcie Pana niebezpicznego. Nawet na zdjęciu wyglądął przerażająco. Widziałam na zdjęciu tą blondynkę. Siedziała na murku obejmując nogami w pasie chłopaka, a ten mocno ją całuje, a ręce trzyma na jej udach. Spojrzałam na komentarze; wszystkie pewnie od ludzi popularnych, więc przewinęłam dalej. Nie dałam nawet serduszka. 
***

Ubrana w piżamę i wykąpana wskoczyłam do łóżka włączając jakiś film. Przez trzy godziny leżałam wgapiając się w ekran, aż w końcu oczy same zaczynały mi się zamykać. Jutro czeka mnie kolejny dzień w szkolę. Świetnie...

Obudziłam się jak zawsze w złym humorze, rozczochrana, wyglądająca jak zombie. Po paru minutach wylegiwania się na łóżku poszłam do szafy się ubrać. Dzisiaj postanowiłam najpierw zrobić poranną rutynę, a potem zejść na dół. Ubrałam biały podkoszulek, czarną bluzę i zwykłe jeansy, a potem zbiegłam do kuchni gdzie zastałam mamę z mocnym makijażem, różową koszulą i czarną spódniczką oraz z wysokimi szpilkami. Kobieta spojrzała na mnie i westchnęła.

-Mogłabyś się ubierać bardziej kobieco.

-Lubię mój styl-mruknęłam siadając do stołu z herbatą i kanapką.

-Nigdy nie znajdziesz chłopaka jak zaczniesz ubierać się chłopięco.

-To styl sportowy-poprawiłam ją.-wolę to od spódniczek i szpilek.

-Jak chcesz. Ale wiem, że gdyby Cię inaczej pomalować i ubrać seksownie faceci nie spuszczaliby z ciebie oczu.

-Nie szukam chłopaka-wyszeptałam mrugając szybko, aby odgonić łzy.

-Masz osiemnaście lat. Rozumiem, że przeszłość i te sprawy, ale jednak musisz kogoś znaleźć. Chcesz zostać starą Panną z kotami?

-Ty chyba spóźnisz się do pracy-warknęłam obarczając kobietę zirytowanym spojrzeniem.
***

Zaparkowałam rowerem i nieśmiało weszłam do szkoły. Jak zawsze zaczynały mi się trząść i pocić ręce. Wytarłam je o bluzę i szłam dalej na drżących nogach. Oczywiście bardzo długo zajęło mi dotarcie do odpowiedniej sali. Wiedziałam gdzie ona jest, ale musiałam się przepchać przez tłum ludzi, a bardzo się w tedy denerwowałam co tylko spowalniało mój chłód.

-O, jesteś-powiedziała Sandy gdy podeszłam do niej z nerwów wycierając spocone ręce o jeansy. Mruknęłam ciche "hej" pozostałym i do końca przerwy się nie oddzywałam. Z nudów bawiłam się palcami i obserwowałam żółte ściany korytarza.

Gdy zjawiła się nauczycielka odetchnęłam z ulgą, że mogę wejść do sali. Zajęłam miejsce, a obok mnie usiadła Sam która zaczęła wyciągać książki, zeszyty i piórnik, podczas gdy kobieta pisała na tablicy temat.
***

Lekcja minęła w miarę szybko. Starałam się nie rzucać w oczy więc tylko robiłam notatki. Nawet się nie oddzywałam. Następne również poszły szybko. Na stołówce zapamiętałam, aby umijać jeden ze stolików więc tak też robiłam. Oczywiście tak jak wczoraj widziałam wchodzących do bufetu chłopaków oraz tą wytapetowaną blondynkę, ale szybko spuściłam wzrok bawiąc się swoją sałatką.

O dwunastej skończyłam lekcję. DzIęki Bogu, że dzisiaj były takie krótkie. Wsiadłam na swój rower i po woli zaczęłam jechać w stronę wyjścia.

-Do jutra Maddie-usłyszałam głos. Odwróciłam się, aby im pomachać, ale to był błąd. Uderzyłam mocno w coś niesamowicie twardego. Nie utrzymałam się na rowerze więc z niego spadłam na tyłek jęcząc cicho z bólu. Co to do cholery było?

-O jasna cholera! Maddie!-wrzasnęła przerażona Lidia i pozostali do mnie podbiegli i pomogli mi wstać. Widziałam, że są przerażeni jakbym conajmniej wpadła pod pędzący pociąg.

-Spoko, żyje. Nie musicie się tak martwić-powiedziałam.

-Nie o to chodzi-powiedział zszokowany Jason i wskazał na czarne auto. Lusterko pod wpływem mojego uderzenia oderwało się, a na samochodzie zobaczyłam dużą kreske;zarysowanie spowodowane przeze mnie!

-Jasna cholera-zaklnął Jason i pociągnął mnie gdzieś dalej, a dziewczyny do mnie podbiegły.-kobieto, masz przejebane.

-To tylko samochód-mruknęłam.-oddam pieniądze.

-Ty nic nie rozumiesz-wyszeptała Sandy kręcąc głową.-boże, kobieto-chwyciła się za włosy szarpiąc za końcówki.

Pozostali też byli zszokowani. Jakby conajmniej zobaczyli ducha.

-Powiecie o co chodzi?-zapytałam, a wszyscy spojrzeli na siebie.

-To auto Collina-wyszeptała Sam.

-Kogo?-zmarszczyłam brwi.

-Collina-powtórzyła blondynka.-tego niebezpiecznego i przystojnego Collina.

Otworzyłam usta ze zdziwienia i jeszcze raz spojrzałam na samochód z rozbitym lusterkiem i dużą rysą.

-On cie zabiję-powiedział blondyn.-zabiję w męczarniach. Potem Cię pochowa gdzieś w ogródku u sąsiada.

-Przestań-zbeształa go Sandy.-nie strasz jej jeszcze bardziej.

Prawda była taka, że zaczęłam się trząść jak galareta i myślałam, że zaraz upadnę.

-Taka prawda-kontynuował Jason.-on ten samochód traktuje jak dziecko. Jest dla niego bardzo ważny. A ty mu je kurwa zniszczyłaś.

-Jak się dowie...-zaczęła Lidia, ale Sandy uderzyłą ją w żebra.

-Nie słuchaj ich. Gadają głupoty.

-Lepiej niech dziewczyna wie w co się wpakowała.

-Nie przyznawaj się-wyszeptała zszokowana Sam.

-I tak się dowie-Jason wzruszył ramionami.-on zawsze dopina swego. A jak się dowie...lepiej zmień nazwisko i wyleć na Arktykę. Może uratują Cię niedźwiedzie w co wątpie. Pewnie i tam cie dopadnie.

-Jason!-wrzasnęła wkurzona Sandy.-nie widzisz w jakim jest stanie?

Zbladłam, a krew odpłynęła mi z twarzy. Miałam parę prób samobójczych, ale gdy pomyślę, że zabić może mnie Collin to nie wiem co mam robić. Chce płakać, ale nie mogę. Jestem wstrząśnięta tym co mówią. Tamci nadal się kłócili i wciąż byli w szoku tym co niechcąco zrobiłam. Nagle usłyszałam potężny krzyk więc musiałam zatkać uszy, aby nie ogłuchnąć.

-KTO TO KURWA ZROBIŁ!?

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now