Rozdział 13

35.2K 1K 320
                                    

COLLIN

W piątek pojechałem do szkoły w dobrym humorze. No po halo-to wreszcie piątek. Umówiłem się z kumplami, że pojedziemy dzisiaj na jakąś imprezę. Dlatego stwierdziłem, że po powrocie do domu coś zjem, ubiorę się i pojadę do klubu.

Póki co jestem w szkolę na pierdolonej lekcji matematyki i słucham biadolenia tej starej małpy. To dopiero druga lekcja, a mam dość. 

Słysząc dzwonek wychodzę z klasy gdy nauczycielka dyktuję jeszcze zadanie domowe. Kumple i Jessica od razu do mnie dołączają. Obejmuje blondynkę w talii, a ręke umieszczam na jej tyłku. Jak zawsze.

-Do stołówki!-wrzeszczy Max.-jestem głodny jak wilk.

-Jak zawsze-prycham, na co przyjaciel pokazuje mi środkowy palec. Wchodząc do bufetu robili niemały hałas, ale się tym nie przejmujemy. Każdy bierze swoją tackę i wpychamy się do kolejki biorąc swoje żarcie. Oczywiście każdy ustępuje i cofa się parę kroków. Wziąłem dwa hamburgery, frytki i colę, a później ruszyłem do NASZEGO stolika gdzie dochodzili moi kumple i Jessica która usadowiła się na moich kolanach. W tłumie mignęła mi też postać tej dziewczyny co rozwaliła mi wóz. Mimo, że widziałem ją z jakieś dwie sekundy jej oczy wyrażały to co zawsze;pustke i smutek. Szła po woli jakaś przygaszona. Nadal jestem na nią wściekły. Prawda jest taka, że coś mnie ruszyło gdy widziałem te przerażone, zapłakane oczy i drżące ciało. Pierwszy raz mnie coś ruszyło. Miałem ochotę ją uderzyć. I zrobiłbym to. Ale...nie zrobiłam. Do kurwy nie wiem czemu! Być może spojrzałem w te na prawdę przerażone, ale jednocześnie puste oczy i twarz po której spływały łzy razem z potem.

 Pokręciłem energicznie głową zaczynają jeść swój lunch i rozmawiając z moimi kumplami. 
***

Po lekcji jeszcze dużo czasu pogadałem z kumplami;głównie na temat dzisiejszej imprezy.

-Zawieziesz mnie do domu?-zaćwierkotała blondynka.

-Nie-warknąłem.-wiesz dobrze, że nikogo nie wiozę do domu.

-Dupek-prychnęła i odeszła kręcąc biodrami. Pożegnałem się z chłopakami i wsiadłem do auta jadąc do domu. Po drodze słuchałem radia wystukując rytmicznie palcami w kierownicy. Czekając na zielone światło zobaczyłem przez szybę jakąś dziewczynę. To...to ta laska. Tak to ona. Tych pustych, pozbawionych życia oczu nie da się pomylić. Stała cała zapłakana podczas gdy obok niej stała trójka jakiś typków. Mocniej ścisnąłem kierownicę czując nagłą ochotę uratowania jej. Jestem dupkiem? Tak. Jestem niebezpiecznym skurwielem? Tak. Ale musiałem jej pomóc. Zaparkowałem gdzieś szybko i wysiadłem z auta. Dziewczyna była zara przerażona. Wręcz szlochała.

-O co chodzi panowie?-zwróciłem się do trzech niższych i dużo chudszych gości. Uśmiech zszedł im z twarzy, a zastąpił go strach.-wiecie kim jestem?-syknąłem opierając się o ściane.

-My...my...

-Co wy?!-wrzasnąłem kątem oka zerkając na szatynkę obok mnie która cała drżała.-szukacie kłopotów? Nikogo dzisiaj nie uderzyłem i mam kurewską ochotę-nastraszyłem, a chłopcy popatrzyli na mnie ze strachem.

-My...

-Wygadacie się?-prychnąłem podchodząc bliżej.-nie mam całego dnia, a TO-pokazałem na swoją pięść.-nie może się doczekać spotkania z waszą mordą. Chcecie mieć kłopoty kurwa? Tak was zleje, że was matka nie pozna.

-My...p...przepraszamy Cię-wyjąkał jakiś chłopak.

-A teraz wynocha!-chwyciłem go za koszulę i pchnąłem, a oni uciekli ze strachem. Popatrzyłem na trzęsącą się dziewczynę i spytałem starając się, aby móg głos brzmiał zimno:

-Okey?

Ta tylko pokiwała głową w dalszym ciągu drżąc jak galareta. Wziąłem głęboki oddech i zastanowiłem się dwa razy zanim coś powiedziałem.

Będe tego żałował.

-Podwieść cie do domu?

Po co się jej o to spytałem? Nikogo nie wożę w aucie nie licząc rodziny i moich kumpli.

-N..nie. Mam rower-wyjąkała ścierając łzy z policzków.

-Nie dojedziesz w takim stanie do domu. 

-Na prawdę dam radę-wyjąkała zbierając z chodnika swój rower.-dzięki za...za uratowanie-wyszeptała i szybko zaczęła się oddalać.

-Spoko-mruknąłem chociaż nie mogła nie usłyszeć.
***

Weszliśmy wszyscy do klubu widząc jak parę osób (głównie laski) patrzą się na nas. Nic dziwnego. W końcu sześć niezwykłych przystojniaków weszło do klubu. Usiedliśmy w loży, a Thomas oddalił się, aby kupić alkohol. Zaczęłam rozmawiać z pozostałymi co chwile wybuchając śmiechem.

Wypiliśmy parę piw, drinka i kolejki. Ja nadal się orientowałem, ale taki Max już ledwo żył.

-Hej przystojniaku-zaćwierkotała jakaś brunetka siadając obok mnie i dotykając mojego uda.-zatańczysz?

Chwyciłem jej ręke i poszedłem z nią na parkiet. Oczywiście zaczęła się o mnie ocierać, co mnie cholernie podniecało. Miała w chuj dużo tapety i czerwoną, lateksową mini. Odwróciła się do mnie, a ja od razu chwyciłem za jej pośladki bawiąc się nimi i całując po szyji. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk kołysząc biodrami. Odwróciłem ją tyłem do siebie szepcząc do jej ucha:

-Rób tak dalej.

Brunetka zaczęła ocierać się swoim tyłkiem o mojego przyjaciela. Ja swoje ręce miałem na biodrach, ale długo tak nie pobyły, bo nie wiedzieć kiedy skierowały się na jej wielkie piersi. Jeździłem rękami po jej udach, aż w końcu wyszeptałem do ucha:
-Toaleta?

Brunetka pokiwała energicznie głową i pociągnęła mnie do męskiej toalety gdzie było mało osób. Zamknąłem się z nią w kabinie od razu wpijając w jej brązowe usta. Nie czekając na grę wstępną rozebraliśmy się. Ja zacząłem wchodzić w nią palcem, a ona bawiła się moim przyjacielem. Co chwile kucała, aby brać go do ust. Widać, ze doświadczona. W końcu jednak wszedłem w nią zanurzając się w ciasnym wnętrzu.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now