Rozdział 30

34.3K 1.1K 71
                                    

Minęły dopiero trzy minuty, a ja miałam ochotę już wrócić. Szłam w ciszy obok Collina co jakiś czas kopiąc patyka na swojej drodze. Czułam się skrępowana w towarzystwie półnagiego szatyna. Na szczęście było już ciemno więc nie widział moich rumieńców.

-Podoba ci się impreza?-zapytał po chwili, a ja popatrzyłam na niego jak na kosmitę. On tak na serio? Myślałam, że przez półgodziny będziemy szli cicho. Ocknęłam się gdy dotarło do mnie, że czeka na odpowiedź.

-Jest w porządku-mruknęłam powracając wzrokiem do piasku.-a tobie?

-Impreza jak impreza? Nie jest źle. Ty jesteś na pierwszej, tak?

-Mhm-wymruczałam.-Sandy mnie wyciągnęła. Ale to nie moje klimaty.

-Ja wolę imprezy gdzieś w klubie, ale nie miałam co robić więc przyszedłem. Dużo wypiłaś?

-Trzy drinki-powiedział, na co szatyn parsknął śmiechem.-co?-zapytałąm głupio.

-Trzy drinki? Ty po trzech drinkach masz dość?

Pokiwałam twierdząco głową, a Collin znowu się zaśmiał.

-Nieźle. 

-Nigdy nie piłam. A po trzech drinkach czułam się lekko pijana.

-Masz słabą głowę, mała-zaśmiał się, a ja popatrzyłam na niego jak na debila.

Mała? Nie pomyliło ci się coś?

-A ty mocną?-odbiłam pałeczkę.

-Owszem. Ostatnio wypiłem tyle, że szkoda gadać, ale i tak miałem kaca. Impreza bez najebania się to nie impreza.

-Wam tylko alkohol w głowie-wywróciłam oczami.

-Zobaczysz jak będziesz chodzić na inne imprezy. Też się opijesz.

-Wątpie. To moja pierwsza i ostatnia impreza.

-Dlaczego?

-Jak już mówiłam nie mój klimat-odparłam cicho.

-I tak pójdziesz. Ktoś cie pewnie wyciągnie.

-Marne szanse.

-Idziesz pływać?-zapytał po chwili zmieniając temat.

-Oszalałeś? O północy?

-Woda jest cieplutka-wzruszył ramionami, a ja hamowałam sie, aby nie spojrzeć na jego tors.

-Podziękuje-powiedziałam cofając się wystraszona o krok gdy podszedł bliżej mnie. Gadałam z nim normalnie, póki nie podszedł bliżej.

-Jak chcesz. Ja pójdę.

Pokiwałam głowę, a chłopak odwrócił się i wbiegł do wody. Zaśmiałam się widząc jak nurkuje, a po chwili wynurza się z mokrymi włosami. Zauważyłam, że w cale nie jest taki zły jak inni go postrzegają. Gadałam z nim normalnie, a inni zwą go od morderców. 

-Chodź!-krzyknął machając do mnie, a ja pokręciłam przecząco głową.

-Nie mam nawet kostiumu!-odkrzyknęłam na swoje usprawiedliwienie.

-To pływaj w ubraniu-powiedział siedząc po szyję w wodzie.

Parsknęłam śmiechem i ruszyłam dalej przed siebie wiedząc, że Collin zaraz do mnie dołączy.

Gdy poczułam dłonie na mojej talii krzyknęła strasznie głośno. Byłam wystraszona i zdezorientowana więc zaczęłam drżeć.

-Wyluzuj-usłyszałam głos Collina.-chce cie przekonać, żebyś ze mną popływała.

-N...nie-wyjąkałam odsuwając się od niego, ale ten się przybliżył.-Collin, idź z tąd-wyszeptałam spuszczając głowę.

-Nah. Chce, żebyś się wyluzowała. I nie bój się mnie-zaśmiał się.-nie jestem taki zły na jakiego wyglądam. A teraz po prostu się wyluzuj i mi zaufaj. Ten jeden raz.

Spojrzałam w jego cudowne oczy i zmarszczyłam lekko brwi.

-Zaufać? Jak?

-Tak-Collin przerzucił mnie jak worek ziemniaków przez siebie i zaczął iść w stronę wody.

-Nie nie nie. Błagam!-wrzeszczałam bijąc go po plecach.-prosze cie Collin! Daj mi żyć!

Zamiast odpowiedzi usłyszałam jego melodyjny śmiech.

-Collin!_pisnęłam gdy chłopak był ponad kolana w wodzie.

-Na trzy?-zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową.-raz...

-Collin-wyszeptałam instynktownie się w niego wtulając.

-Dwa...

-Nie. Błagam! Ja...nie umiem pływać.

-Kłamczucha. Trzy-na te słowa wrzasnęłam i objęłam go za szyję rękami zamykając oczy, ale nie poczułam wody. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że nadla jestem na rękach szatyna który nie może powstrzymać śmiechu.

-Ty dupku!-wrzasnęłam bijąc go pięściami i szarpiąc się.-puszczaj mnie!

-Nie wiesz co mówisz słonko.

-Puść mnie!!-krzyczałam.

-Jak sobie życzysz-odparł wrzucając mnie do wody. Zanurkowałam w lodowatej cieczy po cyzm wunurzyłam się. Przetarłam twarz rękami czując, że cały makijaż poszedł się pieprzyć. Odgarnęłam swoje włosy z twarzy obserwując chłopaka który nie mógł stać poprzez napad śmiechu.

-Jestem cała mokra!-wyjąkałam idąc w stronę brzegu.

-Czekaj. Idę z tobą!-krzyknął biegnąc obok mnie. 

-Jesteś okropny-pisnęłam cała drżąc. Moje mokre ubrania lepiły się do mnie, a kropelki wody kapały na piasek.

-Wiem-zaśmiał się.-wracajmy. Dochodzi pierwsza.

Spędziliśmy godzinę na plaży? Dość sporo. 

Dotarliśmy na miejsce po dziesięciu minutach. Ludzie już nie grali, ale nadal siedzieli w kręgu i o czymś gadali.

-PRZYSZLI!-krzyknął ktoś, a pozostali bili głośne brawa. Dziewczyny natomiast siedziały z pochmurnymi minami.

-Miało być półgodziny-oznajmił blondyn.

-Przedłużyło się-zaśmiał się Collin.

-Boże, co tam się wydarzyło? I czemu jesteście mokrzy?-pisnełą Sandy.

-Długa historia-warknęłam piorunując Collina. Ten mrugnął do mnie i usiadł obok swoich kumpli gadając z nimi o czymś.

-Jestem zbyt pijana, żeby cie wysłuchać więc opowiesz mi w szkolę, okey?

-NAM!-poprawiły ją dziewczyny na co się zaśmiałam wykręcając wodę z włosów.

-Dobra, chodźcie już-oznajmił Jason.-zamówiłem taksówkę, a jutro podjadę z  Sandy po nasze samochody.

Zobaczyłam jak Collin mi się przygląda. Zaczerwieniona pobiegłam za pozostałymi czując jak w butach chlupocze mi woda.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now