Rozdział 35

34.6K 1.1K 42
                                    

Rodzina Collina jest na prawdę sympatyczna. Dużo rozmawiali, śmiali się, podczas gdy ja odpowiadałam krótko na zadawane mi pytania. Czułam się jednak niezręcznie więc obróciłam głowę w stronę Collina który siedział obok mnie na kanapie i rozmawiał o czymś z Ericiem o ile dobrze zapamiętałam.

-Ja już będe się zbierać.

-Odwiozę cie-powiedział wstając z miejsca.

-Nie trzeba. Przejdę się-mruknęłam cicho.

-Nalegam-oznajmił biorąc z komody klucze.-idę odwieźć Maddie.

-Miło było mi państwa poznać-powiedziałam nieśmiało.

-Jaka pani? Lucille-zaśmiała się siostra Collina i przytuliła. Oddałam uścisk z lekkim wahaniem.-mi też było miło cie poznać. 

-Nam również-rodzice Collina pożegnali się ze mną. Z jego mamą się przytuliłam, natomiast z tatą oraz z mężem Lucille zachowywałam dystans. Nadal bałam się chłopaków.

-Do widzenia-powiedziałam, a następnie szybko wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu, a Collin odpalił ruszając z miejsca. Całą droge byliśmy cicho, słychać było jedynie muzyke płynącą z radia.

Gdy zatrzymał się obok mojego domu wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:

-Dziękuje, że mnie przenocowałeś. 

-Nie ma sprawy-powiedział z lekkim uśmiechem.

-I...ten. Masz fajną rodzinę-powiedziałam bawiąc się palcami

Szkoda, że moja taka nie jest.

-Dzięki-powiedział z szerokim uśmiechem.

-To...narazie.

-Do jutra Maddie-usłyszałam jeszcze zanim wyszłam z samochodu. 
***

-O, Maddie. Hej!-przywitała się ze mną Sandy, a ja odpowiedziałam tym samym.-jak weekend.

-W porządku?

-Tylko w porządku?-dopytywała Lidia.

-Tak-wzruszyłam ramionami chowając ręce do kieszeni i zaczynając z nimi normalną luźną rozmowę, aż do dzwonka. I tak spędziłam kolejne pare godzin na siedzeniu w ławce i robieniu notatek.
***

Po piątej lekcji kierowałam się sama do sali biologicznej. Nauczycielka na chwilę mnie zatrzymała więc gdy szłam do sali było już po dzwonku i wszyscy byli w salach. Dla mnie to lepiej, że nie musiałam przeciskać się przez tłum ludzi.

Przechodząc obok męskiej toalety poczułam ucisk na nadgarstku, a następnie ktoś wciągnął mnie do środka. Pisnęłam przerażona nie mając jak uciec. 

-Cii...cicho bądź-usłyszałam znajomy głos więc otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi.

-Collin? Co ty odwalasz?-zapytałam wkurzona wymachując rękami, a ten zatkał mi dłońmi usta.

-Zamknij się-syknął.-musisz mi pomóc.

Ponieważ nadal mił dłonie ma moich ustach uniosłam pytająco brwi, a ten westchnął.

-Chodzi o to, że...no mam przypał i nauczycielki.

-Której?-wykrztusiłam gdy wziął ręce w moich ust.

-Tą od ekonomi.

-Masz przechlapane-odparłam.-wiesz jaka jest.

-Wiem dlatego musisz mi pomóc?

-Jak?-zapytałam cicho.

-Musisz mi pomóc wydostać się ze szkoły. Teraz. Zaraz.

-Zwariowałeś?-wyszeptałam wkurzona.-muszę iść na lekcję.

-Oj błagam cie-powiedział robiąc słodkie oczka.-pomóż mi. No proszę-chwycił mnie za ramie, a ja lekko zdenerwowana strąciłam jego dłoń. Nadal nie ufałam mu do końca, chociaż nie wiedziałam dlaczego od jakiegoś czasu normalnie z nim gadam.

-Dobra-westchnęłam, a na ustach Collina zakwitł szeroki uśmiech.-chodź.

-Czekaj-chwycił mnie za ręke, a ja odskoczyłam przerażona co wywołało prychnięcie szatyna.-musimy wyjść innymi drzwiami. Tam jest sprzątaczka i może mnie zobaczyć. Musimy też omijać pokój nauczycielki, bo za pare minut wyjdzie z niego nauczyciel od angielskiego.

-Wszystko obmyśliłeś-powiedziałam opierając się o ściane.

-Yup-przytaknął głową, a ja cicho zachichotałam.-dobra, chodź. Tylko cicho.

Wyszedł z łazienki, a ja podążyłam zaraz za nim. Korytarz świecił pustkami, ale nigdy nie wiadomo kto może tędy przechodzić.

-Narazie czysto-oznajmił Collin.

-Gdzie ty chcesz pójść? Do których drzwi?-zapytałam dotrzymując mu kroku.

-Na samym dole koło bufetu i szatni są drzwi. Musimy tamtędy pójść.

-Coś ty zmajstrował?-zapytałam lekko wystraszona.

-Em...nic takiego. Jeździłem na deskorolce po korytarzu i wjechałem z tą babe. Ta wylała na siebie i na papiery kawę. Była na prawdę zdenerwowana. Jedyny nauczyciel który wrzeszczy na mnie o byle co.

-Faktycznie. Jeżdżenie na deskorolce, wylanie kawy na ubrania najgorszej nauczycielki to byle co-sarknęłam.

-COLLIN!-usłyszeliśmy ten dobrze nam znany głos oraz stukot szpilek.

-Cholera-zaklnął Collin chwytając mnie za ręke i ciągnąc korytarzem. Pisnęłam cicho biegnąc za nim co nie było takie proste.

-Collin, stój!-wrzeszczała kobieta starając się za nami biec.-COLLIN!

-Szybciej!-powiedział szatyn.

-Próbuje-warknęłam gdy gwałtownie skręciliśmy w iny korytarz.-Collin, ja...-gwałtownie urwałam widząc że na przeciwko nadchodzi dyrektor. Szybko skręciłam w lewo ciągnąc za sobą Collina

-Zwario...

-Dyrektor tam był-przerwałam mu, a chłopak spojrzał na mnie pytająco.

-Okey. Uratowałaś nas-przyznał.-ale musimy iść na sam dół.

-Nie wierzę, że dałam się na to nabrać-wywróciłam oczami biegnąc za szatynem. Miałam okazję zobaczyć jak idealnie pracują jego mięśnie pod cienką warstwą, błękitnej koszulki.

-Tutaj jesteście!-usłyszeliśmy ten jadowity głos nauczycielki więc skręciliśmy w prawo starając się biec jak najszybciej. Schody były coraz bliżej, więc była szansa na ucieczkę. Czułam się jak w jakimś pieprzonym filmie.

Zbiegaliśmy po schodach, a ja jak to ja potknęłam się i prawie bym zaliczyła spotkanie z ziemią, ale Collin w porę się odwrócił i mnie złapał, a zaraz potem odstawił bezpieczenia na ziemie.

-Uważaj-wyszeptał, a ja pokiwałam głową. Poszliśmy dalej widząc coraz bliżej nas cel-To jakieś żarty-warknął szatyn gdy zobaczył, że drzwi są zamknięte.

-Co teraz?-wysapałam, a Collin bez słowa chwycił mnie za ręke i pobiegł ze mną na górę. Oczywiście ledwo wyszliśmy z podziemi szkolnych, a zobaczyłam tą blond czuprynę i wysokie, czarne szpilki.

-Schowaj się gdzieś!-pisnęłam cicho popychając szatyna, a ten schował się między szafkami. Byłąm przerażona, bo kobieta zbliżała się do mnie i była coraz bliżej mnie, a ja nie lubiłąm stać oko w oko z nauczycielem.

-Dzień dobry-przywitałam się grzecznie.

-Dobry. Ty nie na lekcji?-zapytała. Myśl myśl myśl.

-Źle się czułam i musiałam iść do toalety. Właśnie wracam na lekcję.

Kobieta zmierzyła mnie podejrzanym spojrzeniem i odeszła zapewna szukając Collina który po chwili wybiegł z kryjówki.

-Dzięki Maddie. Jestem twoim dłużnikiem. A teraz chodźmy. Jest jeszcze jedna droga ucieczki.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now