Rozdział 50

35.2K 1.1K 216
                                    

Po kąpieli i zjedzeniu kolacji leżałam w swoim łóżku robiąc coś na telefonie. Dochodziła już 23, a mi nie za bardzo chciało się spać. Jutro wtorek, ale stwierdziłam, że nie pójdę do szkoły przez ten okres. Cały dzień jestem na tabletkach. 

Odłożyłam telefon i zamknęłam oczy starając się spać. Jednak nie minęła minuta, a usłyszałam głośny huk za oknem. Pisnęłam i zakryłam się kołdrą słysząc kolejne grzmoty i pioruny, a po chwili dołączył też deszcz który zaczął stukać o parapet i rynne. 

Z burzą też mam złe wspomnienia. Momentlanie do oczu napłynęłi mi łzy i zaczęłam cicho płakać. Kolejny grzmot i kolejny pisk. Nie dałam rady siedzieć tutaj sama. Wyskoczyłam z łóżka i starając się nie patrzeć w okno wyszłam z pokoju. Ledwo otworzyłam drzwi, a na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę do góry i zauważyłam Collina w samych bokserkach który stał obok mojego pokoju. Bez wahania przytuliłam się do jego nagiego torsu. Chłopak po chwili również mnie przytulił i oparł swój podbródek o moją głową.

-Dlaczego płaczesz?-wyszeptał, a ja nie odpowiedziałam tylko płakałam dalej.-to przez burzę?

Pokiwałam twierdząco głową, a chłopak odsunął się ode mnie lekko i zgarnął kosmyki włosów z mojego czoła.

-Mam spać z tobą?

Pokiwałam twierdząco głową i chwyciłam go za ręke prowadząc do pokoju. Miałam gdzieś, że jestem sama z półnagim facetem w pokoju. Jak jest burza działam instynkownie. To jest straszne!

Pociągnęłam nosem widząc jak szatyn siada pod ścianą obok łóżka, a po chwili kiwa głową, abym podeszła. Kolejny grzmot, a ja szybko wskoczyłam do łóżka przytulają się do szatyna.

-To tylko burza. Spokojnie-zaśmiał się.

-J..a...ja mam złe wspomnienia-wychlipiałam opierając czoło o jego nagą klatke piersiową. Pod palcami wyczuwałam idealny zarys mięśni.

-Nie wiedziałem-odparł obejmując mnie lekko.-tu ci nic nie grozi. Jesteś bezpieczna.

-Ja...też tak sobie mówiłam-wyszeptałam zapłakanym nosem i poczułam jak chłopak całuje mnie w czubek głowy, co było na prawdę uroczo.

-Połóż się. Będe cie pilnować.

Ułożyłam się na łóżku, ale nadal byłam wtulona w chłopaka który również mnie nie puszczał.

-Gdy byłem mały też bałem się burzy-szeptał Collin tuż przy moim uchu.-zawsze w tedy biegałem spać do rodziców, co nie było im na ręke bo budzili się rano na podłodze, a ja rozwalony na całym dwuosobowym łóżku.

Mimo, że byłam przestraszona zaśmiałam się cicho.

-Dlatego kupili mi psa. Małego labradora. Nazywał się Theo. Był dla mnie bardzo ważnym przyjacielem. I wiesz co? Od tej pory nie bałem się burzy. A dlaczego? Bo Theo zawsze gdy była burza przybiegał do mojego łóżka i tam spał aż do rana. Nie spuszczał ze mnie oka. Nie przeszkadzały mi już pioruny bo przytulałem mojego psa.

-Fajnie twoi rodzice postąpili-powiedziałam podnosząc głowe, aby na niego spojrzeć. Szatyn uśmiechnął się i musnął ustami moje czoło.-i co było dalej? W sensie z tym psem?-znowu się w niego wtuliłam czując jego równomierne bicie serca.

-Theo potem rósł, a ja razem z nim. Codzienne spacery, karmienie, zabawy, zasypianie. To coś co uwielbiałęm. Wyrósł na wielkiego psa, ale nie skrzywdziłby muchy. Labradory mają taką nature. Jak to one kochały też wodę, więc lubiał pływać. Kiedyś odpłynąłem za daleko, a Theo przypłynął i mnie wyciągnął na brzeg.

-Wierny był-wyszeptałam czując jak moje powieki robią się coraz cięższe.

-Bardzo wierny. Uwielbiał wyprawy do lasu i na pola. Zawsze gonił wiewiórki i aportował patyki. A wiesz co było najlepsze? Że był niesamowicie słuchany. Wystarczyło, że zawołałem go po imieniu a przestał na przykład gonić wiewiórke i do mnie przybiegł. Nigdy nie miałem tak wiernego psa. Był strasznie słuchany.

-Też bym takiego chciała-powiedziałam ziewając.

-Tak. Przeżył ze mną dużo-westchnął.-dobranoc Mad.

-Dobranoc Collin-wyszpetałam. Zignorowałam już całkowicie burzę. Przytuliłam się do ciepłego ciała chłopaka i odpłynęłam.

COLLIN

Maddie spała wtulona we mnie i na szczęście zasnęła. Burza nadal szalała, ale już się nie bała. Nie wiem co się ze mną dzieje. Miękne. Zamieniam się po woli w pizde. Przytulam dziewczynę, pocieszam ją mimo, że...ja taki nie jestem. Lepiej żeby nikt o tym nie wiedział, bo w tedy moja reputacje całkowicie spadnie.

Dostałem wiadomość, więc spojrzałem jeszcze raz na śpiącą Maddie i po woli uwolniłem się z jej objęć. Wymruczała coś, a potem wtuliła się w poduszkę wciąż śpiąc. Wziąłem telefon z komody i włączyłem go.

Harry-Myślisz, że jak będzie u ciebie spać uniknie tego co nieuniknione? Mylisz się.

Ja-Kurwa, zostaw ją w spokoju. Ona niczemu nie jest winna!

Harry-Rosie też nie była niczemu winna.

Ja-Ale to nie była moja wina!

Harry-Ty tak myślisz. Nigdy ci tego nie wybaczę. Będziesz cierpiał tak jak ja. Już niedługo. Naciesz się nią póki możesz ;)

Ja-Myślisz, że pozwole ci ją dotknąć? Spróbuj jej cokolwiek zrobić. Znajdę cie. Ciebie i tych twoich "służących"

Harry-Mylisz się Collin. Ja zawsze będe o krok od Ciebie. Pamiętaj o tym...

-Collin-usłyszałem cichy szept Maddie więc odłożyłem telefon na stół. Po tym SMS-ie byłem cały roztrzęsiony, ale starałem się tego nie pokazywać. Dziewczyna miała lekko rozchylone usta i zdezorientowaną minę.

-Musiałem do kogoś napisać-odparłem kładąc się obok niej.-idź spać.

-Idziesz jutro do szkoły?-wymruczała z zamkniętymi oczami przytulając się do poduszki.

-Nie. Jutro zrobimy sobie małe wagary.

-Mhm-usłyszałem jeszcze. Odwróciła się do mnie plecami i zasnęła. Ja natomiast przez pół nocy zmrużyłem oczu myśląc nad tymi wiadomościami. Co jeśli Harry dopnie swego? Nie pozwolę jej dotknąć. Ta dziewczyna ma coś w sobie co nie pozwala mi o niej zapomnieć. Żadna przez tak długi czas nie znaczyła dla mnie tyle co Maddie. Jak przyjaciółka oczywiście.

Jasne. Przyjaciółka.

Odwróciłem głowę widząc śpiąca Maddie plecami do mnie. Jej włosy były roztrzepane, a ona sama spałą przykryta kołdrą oddychając miarowo.

-Nie pozwolę cię skrzywdzić-wyszeptała mimo, że ta nie mogła tego słyszeć.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now