Rozdział 51

34.3K 1.1K 155
                                    

Obudziłam się rano i pierwsze co zobaczyłam to śpiącego obok mnie przytulonego Collina. W innych okolicznościach zaczęłabym płakać i krzyczeć, ale to Collin. Ufam mu i wiem, że nie zrobiłby mi krzywdy. Dlatego też uśmiecham się widząc jego lekko rozchylone usta i zamknięte oczy, a także rzęsy które rzusają cień na policzki.

-Gapisz się-mruknął z poraną chrypką.

-Skąd wiesz? Masz zamknięte oczy.

-To czuć-powiedział patrząc na mnie.-hej. Wyspałaś się?

-Mhm. Nie przejmowałam się tak tą burzą.

-Bo ja przy tobie byłem-powiedział dumnie, a ja uderzyłam go żartobliwie w ramie.-mama dzisiaj wraca, a ostatnio się z nią pokłóciłam, że wyszłam z domu na noc więc muszę wracać.

-Okey. Zrobię śniadanie, a ty się ogarnij-poczochrał mnie po włosach i wyszedł z pokoju. Weszłam do łazienki i po ubraniu się, umyciu zębów i lekkim pomalowaniu zeszłam na dół gdzie Collin na szybko zrobił płatki z mlekiem. Cały czas gadaliśmy o wszystkim i o niczym, aż w końcu musieliśmy wyjść z domu.

-Trzymaj-powiedział szatyn podając mi swoją bluzę na zamek.

-Po co mi to?

-Na polu jest zimno po deszczu, a ty masz podkoszulek z krótkim rękawem. Weź.

-Dziękuje-odebrałam od niego bluzę i założyłam zasuwając pod samą szyję. Bluza była szara, z kapturem i co najważniejsze; ocieplana! Zanurzyłam w rękawach swoje dłonie wychodząc na zewnątrz. Faktycznie było zimno. Na betonie widziałam duże kałuże po deszczach, a na trawie rosa. 

-Chodź-Collin poprowadził mnie do samochodu. Wsiadłam do środka, a po chwili byliśmy już pod moim domem.

-Dziękuje ci za wszystko-powiedziałam biorąc do ręki swoją torebki.

-Podziękuj w ten sposób-wskazał na swój policzek, a ja nachyliłem się i pocałowałam go lekko.-jakby ci się nudziło to dzwoń.

-Zapamiętam. Cześć Collin-powiedziałam wychodząc z auta. W domu na szczęście nie było mojej mamy. Pustka. Odetchnęłam z ulgą, że o niczym nie wie.
***

-Jestem!-usłyszałam głos mojej mamy, a po chwili pojawiła się w salonie. Jak zawsze idealnie ubrana. Czarna sukienka podkreślająca jej kształy, wysokie szpilki i włosy upięte w wysoki, staranny kucyk. Oczywiście nie możemy zapomnieć o nienagannym makijażu i paznokciach które dzisiaj mają złoty odcień.-ale jestem zmęczona-ściągnęła swoje szpilki i opadła na kanape obok mnie.-ta praca mnie wykończy.

-To się zwolnij?-powiedziałam retorycznie podnosząc brwi.

-Nie mogę. To nie takie proste. Po drugie...nie chce pracować na kasie czy coś. 

-To narzekasz, a potem mówisz, że jesteś zmęczona. Weź się zdecyduj-westchnęłam.

-Nie przesadzaj. Ty też powinnaś znaleźć sobie pracę. Masz prawie osiemnaście lat. Z resztą nie ważne-podniosła się z kanapy i spojrzała na mnie.-idę do sypialni odpocząć. Później pójdę popracować więc mi nie przeszkadzaj.

-Mhm-mruknęłam gdy kobieta oddalała się na górę. Zaczęłam przeglądać programy w telewizji, ale nie znalazłam nic ciekawego. Później weszłam na Facebooka, ale tam również nic się nie działo. Koniec końców wylądowałam w swoim pokoju leżąc na łóżku i patrząc w sufit. 
***

Następnego dnia brzuch nie bolał mnie juz tak bardzo, więc postanowiłam pójść do szkoły. Oczywiście założyłam czarne jeansy oraz żółtą bluzkę z długim rękawem i po zjedzeniu śniadania ruszyłam do szkoły. Wzięłam oczywiście swój rower i ruszyłam w stronę budynku w którym byłam już po kilku minutach.

-Maddie, hej!-usłyszałam wołanie chłopaków więc poszłam do nich. Wszyscy stali oparci o swoje samochody, a ja czułam jak każdy wypala we mnie dziure. Ludzie nadal się nie przyzwyczaili, że przechodzę obok nich bez skrępowania.

-Cześć-powiedział Colli dyskretnie obejmując mnie w talii.-lepiej już?-zapytał tak cicho, żebym tylko ja to słyszała.

-Jeszcze chodzi ci o okres to tak.

-Przestań wymawiać to słowo-jęknął, a ja się zaśmiałam. 

-Ej, nie szepta się do ucha w towarzystwie-zbeształ nas Bruno, na co Collin wywócił oczami.

-Zaraz do was przyjdę-oznajmił Thomas, a potem nagle się oddalił. Zmarszczyłam brwi i razem z Collinem podążyliśmy wzrokiem za chłopakiem. Byłam zaskoczona widząc, że podchodzi do niczego nieświadomej Sandy która idzie do szkoły wpatrzona w telefon. Chłopak stanął przed nią, a ta cicho pisnęła łapiąc się za serce. Pokręciłam rozbawiona głową widząc jak chwile ze sobą rozmawiają. W tymczasie Sandy była zarumieniona jakby conajmniej przebiegła maraton. Potem razem weszli do szkoły.

-Widze, że Thomas znalazł sobie już dziewczynę-zaćwierkotał szatyn obok mnie.-i dobrze. Niech jakaś ułoży go do porządku.

-Idę pod klasę.

-Okey. Przyjdźcie do nas na lunchu do stołówki-pocałował mnie w policzek, a ja zaczerwieniona wbiegłam do budynku kierując się pod salę fizyczną.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now