Rozdział 76

26.9K 931 197
                                    

-Nie podejdzie do ciebie-warknął kolejny raz.

-Jak już mówiłem gdy tego nie zrobi już się więcej nie spotkacie. Więc...

-Colin...-wyszeptałam cichutko dotykając jego ramienia.-podejde tam.

-Nie ma takiej opcji-syknął patrząc na mnie gniewnie.

-Po prostu z nim pogadam-wyszeptałam cicho wyłaniając się zza szatyna.

-Nie pójdziesz tam Madd. Obiecałem cie chronić-wyszeptał tak, żebym tylko ja to słyszała.

-Urocze-zacmokał Harry.-ale nie mam całego czasu, więc szybko podejmujcie decyzje.

-Dobrze-westchnął.-ale cały czas będe miał cie na oku. Idź bardzo po woli i nie podchodź za blisko. 

Pocałował mnie lekko w czoło, a ja pokiwałam głową. Na drżących nogach robiłam powolne kroki. Czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Zaczęłam głośniej oddychać czując, że zaraz stracę grunt pod nogami i upadnę. Widziałam Harrego z kpiącym uśmieszkiem i byłam na prawdę przestraszona. Obejrzałam się jeszcze raz i dostrzegłam, że mój chłopak nawet nie mruga. Nie spuszcza ze mnie oczu. Zrobiłam kolejny krok i kolejny. Stanęłam pare metrów przed chłopakiem. 

-Powiedz no skarbie...-zaczął.-kochasz Collina?

-T...tak-zmarszczyłam niepewnie brwi.

-Hm...ciekawe-podrapał się po brodzie.-wiesz, że też miał kiedyś dziewczynę Rosie? Kochał ją równie mocno.

-Opowiadał mi o niej-powiedziałam chcąc mu pokazać, że te tematy nie robią na mnie wrażenia i że nie jestem zazdrosna.

-Był wobec niej taki sam. Mówił, że ją kocha, całował ją, dawał prezenty, a potem co? Nie uchronił jej. I z tobą zapewne będzie tak samo.

-To nie jego wina-broniłam go.-wiem co się stało z Rosie. Collin nie miał z tym nic wspólnego.

-Nie kłam-warknął.-nie broń go. To jego wina! I obiecałem, że będzie cierpiał. I wiesz co wymyśliłem?

-Jakoś nie mam ochoty słuchać twoich niecnych planów-wywróciłam oczami i odwróciłam się w celu podejścia do mojego chłopaka, ale w tedy Harry przyciągnął mnie do siebie tak mocno, że krzyknęłam z bólu. A następnie...wyciągnął pistolet i przyłożył mi ją do skroni. Krew przestała płynąć, a serce pracować. Łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach, a oddech stał się nagle bardzo ciężki, jakby zabrakło mi tlenu. Boże kochany...to koniec...

COLLIN

Gdy widziałem jak przyciąga ją do siebie chciałem podbiec, ale widząc, że ma pistolet zatrzymałem się. Przyłożył ją do skroni MOJEJ dziewczyny, a ja myślałem, że zaraz zemdleje. Zwymiotuje i zemdleje. Boże, to nie dzieje się na prawdę. Musiałem być jednak twardy i chociaż w środku płakałem i wrzeszczałem jak dziecko to starałem się być opanowany i spokojny.

-Puść ją do kurwy-zarządziłem widząc jak Maddie trzęsie się i płacze patrząc na mnie błagalanie.

Uratuje cie księżniczko. Nie bój się.

-Jesteście tacy naiwni-zaśmiał się.-myślicie, że co? Tak po prostu pogadamy i pójdziecie? Nic bardziej mylnego.

-Puść ją!-zrobiłem krok w jego stronę, ale ten cofnął się razem z zapłakaną Madeline.

-Zrób jeszcze jeden krok, a odszczele jej tą piękną główke-syknął przyciskając bardziej pistolet do jej skroni. Nie mogę pozwolić, aby odebrał mi osobę którą kocham. Nie pozwolę na to. Serce biło jak szalone i jestem pewny, że każdy je słyszał. Nic teraz nie miało znaczenia. Chciałem jak najszybciej podejść i przytulić moją dziewczynę.

-Mówiłem ci do jasnej cholery, że śmierć Rosie to nie moja wina!_wybuchnąłem.-ona sama pojechałą na tą pieprzoną imprezę, sama wsiadła za kółko. To nie moja wina.

-Gdybyś tam pojechał nic by się nie stało!-ryknął. Uciszył się po chwili, a ja słyszałem tylko płacz Maddie i widziałem jej trzęsące się ciało. Była w totalnym szoku. 

-Jesteś chory psychicznie!-warknąłem.

-Możliwe. Ale chce pomścić śmierć mojej siostry.

-Zginęła i pogódź się z tym.

-To twoja wina!!-krzyknął przyciskając mocniej pistolet do głowy Maddie, a ta zaszlochała cicho kuląc się w sobie. Modliłem się, aby nic jej nie zrobił. W tedy bym go zabił i nie ważne czy bym trafił za to do więzienia czy również bym zginął. Nie miałbym litości.

-Sam mogłeś tam pojechać. To też może być twoja wina-odbiłem pałeczkę.

-To ciebie prosiła, żebyś z nią jechał. Kochałeś ją, dawałeś te pieprozne kwiatki i pierśionki, zabierałeś na randki, a to wszystko kurwa nieprawda! Nie kochałeś ją.

-Nie waż się tak o niej mówić-syknąłem.-kochałem Rosie całym sobą, ale to nie moja wina, że zginęła i pogódź się z tym! Nie wiedziałeć co ja przechodziłem. Zamknięty w pokoju, płaczący jak małe dziecko. Codziennie odwiedzałem jej grób, mówiłem do niej, byłem nawet u pscyhologa-wyrzuciłem ręce w górę.-więc nie mów, że jej nie kochałem. Od małego ją znałem i była dla mnie wszystkim.

-Kłamiesz-powiedział z mordem w oczach.-nigdy jej nie kochałeś. Nie potrafisz kochać.

-Jesteś sukinsynem Harry-warknąłem.-byliśmy przyjaciółmi pamiętasz? Ty, ja i Rosie. Zawsze nierozłączni, a gdy ona...zginęła całą winę przelałeś na mnie. Nie wiesz co w tedy przechodziłem.

-Nigdy nie byłeś moim kumplem. Nienawidzę cie. Brzydze się, że cie poznałem. I nie daruje sobie tego, że moja siostra spotkała takiego sukinsyna jak ty-warknął. Popatrzyłam kątem oka na Maddie która cała zapłakana stała przyciśnięta do Harrego i drżała jak galareta. Byłem tak cholernie wściekły, że najchętniej rzuciłbym się na niego, ale nie mogę. Nie mogę gdy ma broń.

I osobę którą kocham jak wariat.

Przekroczyć GranicęOnde as histórias ganham vida. Descobre agora