Rozdział 55

33.7K 1.1K 391
                                    

Siedziałam z Collinem w jego pokoju prowadząc luźną rozmowę. Ja oczywiście wciąż miałam na sobie sukienkę, a że było mi zimno to dał mi swoją (kolejną z resztą) bluzę z kapturem. Tym razem byłą to czarna bluza z białymi dodatkami w której niemal tonęłam. Leżałam z głową na jego kolanach, a ten bawił się moimi włosami. Nadal nie wierzę, że mam chłopaka. Bo...w końcu od każdego uciekałam i bałam się do jakiegokolwiek zagadać, a tu mam chłopaka. I to jakiego! Największy postrach w szkolę, najpopularniejszy, zabójczo przystojny. Jutro ludzie chyba padną na zawał gdy zobaczą nas razem. A o Sandy nie chcę już mówił. Mówiła mi, że będziemy razem. I głupia miała racje!

-Jak tam relacje Thomasa z Sandy?-zapytałam.

-Gadałem dzisiaj z Thomasem. Powiedział, że w końcu ją zapyta o chodzenie, ale to za szybko.

-Głupi-prychnęłam.-Sandy tak strasznie się cieszy, że może z nim przebywać.

-Zaprosi ją na pare randek i zapyta o chodzenie-mruknął. Schylił się i złożył na moich ustach krótki pocałunek.

COLLIN

Cholera. W domu nadal byłem podekscytowany. Cały czas układałem przemowę jak jej to powiedzieć a i tak mówiłem własnymi słowami. Prawda jest taka że cholernie mi na niej zależy i że chce z nią być i chce ją chronić. Stała się dla mnie bardzo ważna, a to chyba podstawa w związku, prawda?

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż naszą konwersacje przerwał mój telefon. Chwyciłem go i odczytałem wiadomość po której od razu zbladłem.

Harry-Uroczee. Chyba się popłakałem :)) Czyli co? Jesteście parą jak Romeo i Julia? Szkoda tylko, że ta "Julia" niedługo skończy swój żywot podobnie jak w książće ^^ Pozdrawiam was gołąbeczki...

-Collin, zbladłeś strasznie-Maddie usiadła obok mnie, a ja zablokowałem telefon kładąc go na łóżko.

-To nic-poklepałem ją po nodze i poczułęm jak się cała spina. Pewnie tego nie lubi.-Thomas ciągle do mnie wypisuje o te pieniądze. Oddam mu niedługo i będzie spokój.

-Na pewno o to chodzi?-zapytała, a ja zaśmiałem się i przycisnąłem ją bliżej siebie całując w czubek głowy.

-Tak. Na pewno-wyszeptałem kładąc swój podbródek na jej głowie.

Okłamuje własną dziewczynę...


MADDIE

Weszłam do szkoły podekscytowana i z szerokim uśmiechem na ustach. Odłożyłam swój rower i podeszłam do Sandy, Lidii, Sam i Jasona witając się z nimi.

-A ty co taka ucieszona?-zapytała mnie czarnoskóra.

-Po prostu-wzruszyłam ramionami.

-Gadaj o co chodzi!-pisnęły.

-Po prostu...Collin zapytał mnie o chodzenie.

-O japierdole-wymcknęło się Lidii.-nie mów że...

-Zgodziłam się-przerwałam jej.

-Kurwa wiedziałam!-krzyknęła Sandy, a wszyscy spojrzeli na nią jak na idiotkę. Ta jednak ignorując pozostałych rzuciła mi się na syzję.-kurwa kurwa kurwa! Wreszcie! Mówiłam mówiłam?-zaczęła tańczyć taniec szczęścia.

-Jak to się stało?-spytała Sam.

-Zabrał mnie na plażę i zaczęliśmy rozmawiać. Jakoś tak wyszło.

-To takie romantyczne-westchnęła Sandy.

-Ciebie też niedługo twój książe o to poprosi-poklepałam ją po ramieniu, a dziewczyna prychnęła.

-Chodźcie już do klasy-zawołał Jason biorąc z podłogi swój plecak.
***

Po lekcjach (na szczęście miałam je dzisiaj krótko) wyszłam ze szkoły i co zauważyłam? Sandy obok Thomasa i pozostałych chłopaków. Ale to Thomas trzymał ją blisko jakby był o nią zazdrosny.

-Gdzie Collin?-zapytałam podchodząc do nich.

-A co? Stęskniłaś się za swoim chłopakiem?-zaśmiał się Bruno, a ja posłałam przyjaciółce mordercze spojrzenie.

-Powiedziałaś im?

-Musiałam-zaśmiała się niewinnie.

-Gratulacje-powiedział Thomas.-Collin od...dawna nie miał dziewczyny. Pilnuj go. Ma...cięzki charakter, ale myślę, że uda ci się nad nim zapanować.

-No i cieszymy się, że nasz głupi przyjaciel wreszcie znalazł sobie dziewczynę idealną dla siebie. Zawsze w was wierzyliśmy.

-Dzięki-uśmiechnęłam się krótko i spojrzałam na Thomasa.-Collin oddał ci kasę?

-Jaką kasę?-zapytał.

-Ponoć pisałeś do niego sms'y żeby oddał ci kasę.

-Nic mu nie pożyczałem-wzruszył ramionami.-może to nie ja.

-Mówił, że ty mu miałeś coś pożyczyć.

-Pamiętałbym to. Od bardzo dawna nic ode mnie nie brał. A co? O co chodzi?

-Um...nie ważne-powiedziałam lekko wkurzona.-muszę iść, pa-pożegnałam się, pocałowałam Sandy w policzek i poszłam do domu Collina. Całą drogę trzymałam dłonie zaciśnięte w pięść. Okłamał mnie. O co mu chodziło gdy mówił, że musi oddać przyjacielowi kasę? Po co miałby mnie okłamywać?

Zapukałam zdenerwowana drzwi, a po chwili otworzył mi chłopak w dresach i bez koszulki. Boże...znowu te jego cudowne mięśnie. Okey, teraz mogę się nimi zachwycać.

-Maddie, co ty tu robisz?-zapytał.

-Musimy pogadać-odparłam wchodząc do środka.-w co ty grasz Collin?

-Co? Może...chodźmy do pokoju, tam pogadamy.

Pokiwałam głową i ruszyłam po schodach na górę. Usiadłam na łóżko, a Collin obok mnie kładąc dłoń na moim kolanie.

-O co chodzi?-zapytał cicho.

-Gadałam dzisiaj z Thomasem. Nie pożyczał ci pieniędzy.

Ciało szatyna się spięło. Westchnął głęboko i oparł się o ścianę.

-Collin, o co chodzi? -spytałam zdenerwowana.-jesteśmy razem od wczoraj, a ty masz przede mną jakieś tajemnice do cholery!

Szatyn potarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie smutnymi oczami.

-Czas byś poznała prawdę Maddie.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now