Rozdział 77

29.9K 962 239
                                    

COLLIN

-Puść ją. Załatwmy to jak facet z facetem-warknąłem na co Harry zaśmiał się sarkastycznie.-jesteś pojebany Harry. Nie umiesz się sam bronić, więc bierzesz kogoś innego-wskazałem na trzęsącą się Maddie.

-Mylisz się Collin. Chce, żebyś cierpiał tak jak ja. Żebyś opłakiwał jej śmierć..

-Powtarzasz się-warknąłem znudzony dyskretnie rozglądając się dookoła czy moja pomoc przybyła, a później swój wzrok wymierzyłem w Harrego który nadal trzymał ją dziewczynę. 

-Jaka szkoda, że taka śliczna buźka musi się zmarnować-powiedział, na co Maddie głośno zaszlochała. Modliłem się, aby Thomas już tu był. Ufałem mu. Wiem, że nas uratuje. Ja nie mam jak. Gdybym pobiegł zdążyłby wystrzelić,a w tedy nie chce wiedzieć co by się wydarzyło. Usłyszałem wibracje telefonu więc nie musiałem odczytywać, żeby wiedzieć, że Thomas już się pojawił. Musiałem tylko czekać na jego przybycie.

Błagam Thomas. Pośpiesz się.

-Nie ruszysz ją-syknąłem.-ani się waż.

-Chcesz się przekonać?-mocniej przycisnął pistolet do jej skroń, a ta kolejny raz zaszlochała żałośnie. Boże, tak strasznie chciałbym mieć ją w swoich ramionach.-powiedz papa do Collina.

-NIE!-wrzasnęła cała zapłakana razem ze mną. Bałem się, że nie zdąży. Przyłożył pistolet do jej skroni i w tedy usłyszałem huk. Cały drżałem. Krew przestała płynąć, a ja słyszałem tylko mój przerażający oddech. Otworzyłem po woli oczy bałem się, że zobaczę moją dziewczynę w kałuży krwi. Cały drżałem. Nigdy się tak nie bałem. Zacząłem nawet płakać. Wytarłem łze i rozejrzałem się. To co zobaczyłem sprawiło, że zaniemówiłem. Thomas stał za Harrym i wymierzał pistoletem w niebo. Wystrzelił prawdopodobnie do góry, aby go odstraszyć. Przerażony Harry odwrócił się w stronę chłopaka i ze strachu upuścił broń. Nie miał już szans.

-Puść dziewczynę-warknął Thomas mierząc w niego bronią.-puść ją do kurwy, a inaczej odstrzele ci łeb!

-Jak...jak ty tu...-zaczął zszokowany.

-Jeszcze jedno słowo, a cie zabije-syknął mój przyjaciel, a ja stałem w wielkim szoku. Zdążył w idealnym momencie. Gdyby przybiegł sekundę później byłoby za późno.-puść ją-wskazał głową na Maddie która była cała mokra od łez i ledwo trzymała się na nogach.

Harry zaklnął coś pod nosem, ale gdy puścił dziewczynę kamień spadł mi z serce. Dosłownie. Popatrzyłem zszokowany na moją dziewczyne która zaniosła się głośnym szlochem. Rozłożyłem ramiona, a ta co chwile się wywracając ruszyła w moją stronę. Nigdy nie widziałem ją w takim stanie. Nie liczyło się terz nic. Dziewczyna w końcu do mnie podeszła, a ja objąłem jej trzęsące się ciało swoimi rękami. Dziewczyna również mnie objęła i zaczęła głośno szlochać w moją koszulkę mocząc ją łzami. Musiałem ją mocno trzymać, bo pewnie z tego przerażenia mogła się wywrócić.

-Już jesteś bezpieczna-powiedziałem starając się aby mój głos był spokojny, ale niestety zaczął drżeć. Byłem w takim szoku, że zamknąłem ocyz z których wydostały się łzy. Schowałem twarz w jej włosach słysząc jej głośne szlochanie. Zacisnęła dłonie na mojej koszulce, a ja mocniej ją objąłem.-już nic ci nie grozi-szeptałem w jej włosy.

Maddie była w takim szoku, że nie mogła nic powiedzieć, tylko szlochała. 

-Zmówiliście się!-ryknął w moją stronę.-moi ludzie się wami zajmą. To koniec. Po was!

-Czyżby?-Bruno i Tony wyszli z kryjówki trzymając jego jedynego wspólnika;Simona Wooda który miał związane ręce i usta i nie mógł nic powiedzieć.

-Mam dużo więcej ludzi!-krzyczał podczas gdy ja nadal przytulałem trzęsące się ciało do siebie.

-Nie kłam-prychnął Thomas.-usłyszałem waszą rozmowę. Jesteś tylko ty i Simon.

-Kurwa-zaklnął i spojrzał na nich.-nic na mnie nie macie!

-My może nic, ale co wytłumaczycie policji?-Thomas wzruszył ramionami i podszedł do Harrego z pistoletem.-a teraz pójdziemy razem na komisariat i prędko z tamtąd nie wyjdziecie.

-Nie dam się zamknąć!-krzyczał jak jakiś opętany. 

-Idziesz z nami i koniec-powiedział Thomas przykładając mu spluwe do głowy.-do samochodu, ale już!

Bruno i Tony również wzięli ze sobą Simona. 

-Zajmij się nią-wyszeptał Thomas gdy obok mnie przechodził.

-Dzięki stary-powiedziałem tuląc dziewczynę.-jestem wam kurewsko wdzięczny.

Thomas tylko się uśmiechnął a następnie wszyscy ruszyli do samochodu. A ja w tym momencie mocniej przytuliłem płaczącą Maddie która cicho szlochała w moją koszulkę.

-Kocham cie-wychlipiała po chwili a jej głos stłumiła moja klatka piersiowa.

-Ja ciebie też-pocałowałem ją w czubek głowy i wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej.-pojedziemy do mnie. Już nic ci nie grozi. Obiecuje ci kochanie.
***

Maddie całą drogę przytulała się do mnie, a ludzie patrzyli na na w wielkim szoku widząc płaczącą dziewczynę. Otworzyłem szybko drzwi od swojego pokoju i poszedłem na górę. Tam posadziłem dziewczynę na łóżku, ale ta przyciągnęła mnie bliżej siebie.

-Zostań-wyszeptała niemal błagalnie.

-Czekaj. Zaraz do ciebie przyjdę-wyciągnąłem z szafy swoją za dużą, ulubioną bluzę Maddie i zarzuciłem ją na ramiona dziewczyny.

-Przytul mnie, prosze-wyszeptała, a ja ułożyłem się obok niej na łóżku i przyharnąłem jej trzęsące się, chude ciało do siebie. Przykryłem nas kołdrą, aby było jej cieplej i przez cały czas bawiłem się jej włosami co chwile całując ją w czubek głowy, nos lub w czoło, aż w końcu zasnęła przytulona do mnie ufnie. Tak cholernie się cieszyłem, że nic jej nie jest. Do końca życia nie wiem jak odwdzięcze się moim kumplom.Uratowali mój skarb. Moją dziewczynę. Mimo, że spała już do mnie przytulona gdzie była bezpieczna modliłem się, aby to nie był sen i że gdy się obudzę nadal będe ją trzymał w swoich ramionach.



Jeszcze epilog i koniec :)

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now