Rozdział 68

29.1K 978 120
                                    

Od trzech dni nie mam kontaktu z Collinem. Nie dzwonimy do siebie, nie gadamy w szkole, nawet nie siedzimy razem na stołówce. Cóż...zaczęły się ciche dni. Boję się jednak, że Collin stwierdzi, że nie ma sensu być z kimś kto nie akceptuje jego pasji i ze mną zerwie, a znajdzie sobie nową. To by mnie zabolało najbardziej. Myśl, że Collin mógłby chodzić za ręke z jakąś inną dziewczyną i jak gdyby nigdy nic całować się z nią albo przechodzić obok mnie bez słowa zabijała mnie od środka. Cholernie się boje, że prędzej czy później to nadejdzie.

Podczas lunchu na stołówce wzięłam tackę z jedzeniem i ruszyłam do naszego "starego" stolika całkowicie ignorując męskie towarzystwo, cyzli tak zwaną elitę. Czułam, że Collin się na mnie patrzy, ale to zignorowałam.

-Madd, gdzie ty idziesz?-zapytała Sandy biegnąc obok mnie ze swoim lunchem.-czemu siadasz tutaj, a nie z chłopakami?

Ignorując ją usiadłam na krześle i zajęłam się jedzeniem frytek.

-Maddy, o co chodzi?-Sandy usiadła obok mnie.

-Hej, dlaczego siedzicie na swoim starym miejscu?-zapytał Jason gdy z Lidią i Sam dosiedli się do nas.

-Maddy nie chce tam siedzieć-Sandy wzruszyła ramionami.-próbuje coś od niej wyciągnąć, ale nic mi nie chce mówić.

-Boże, po prostu nie chce tam siedzieć, okey?-warknęłam. Wiem, że moi przyjaciele nic nie zawinili, ale musiałam się na kimś wyrzyć, a oni byli najbliżej.

-Pokłóciłaś się z Collinem?-spytała czarnoskóra popijając swój sok pomarańczowy.

-Bingo-wywróciłam oczami.

-Nie musisz być dla nas taka oschła-powiedziała surowo Sam.

-To mnie po prostu nie zadręczajcie pytaniami. Ja i Collin pokłóciliśmy się i po prostu nie mam zamiaru tam siedzieć, okey? To wszystko, a jak chcecie to do nich idźcie-wyrzuciłam ręce w powietrze.

-Nie no, spoko. Zostaniemy tutaj-powiedziała Sandy z lekkim grymasem na twarzy.

COLLIN

-Co z nią?-zapytał Thomas gdy siedzieliśmy wszyscy na stołówce.

-Obraziła się?-dopowiedział Tony.

-Być może-burknąłem jedząc swoją kanapkę, a wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiote.-na co się tak gapicie?

-Coś znowu odwalił?-zapytali.

-Boże-uderzyłem lekko w stół.-czy zawsze musi być moja wina?!

-A nie?-Bruno uniósł wysoko brwi.

-Poniekąd. Ale to też wina Maddie. 

-I co? Nie denerwuje cie, że olewa cie ciągle na korytarzu bez zwykłęgo powitania.

-Szczerze? Denerwuje jak cholera.

-To idź z nią pogadaj, przeproś ją.

-Dam jej czas się zastanowić-upiłem łyk soki jabłkowego.-po prostu musi ochłonąć.

-O co się w ogóle pożarliście?

-Nie ważne, Thomas-warknąłem.-ja nie pytam o twoje swercowe rozterki z Sandy. Właśnie...zapytałeś ją o chodzenie?

-Dzisiaj zaprosiłem ją na spacer i zamierzam ją zapytać, ale nie zmieniaj tematu. Widzę, że oboje was to niszczy. Od poniedziałku zachowujecie się jakbyście się nie znali. Wracacie do pola start?

-Weź nie żartuj-fuknąłem.-mamy ciche dni i tyle. Po prostu dam jej chwile czasu, a później ją przeproszę. 

-Według mnie to ona powinna przeprosić ciebie-odezwął się oschłym tonem Philip.

-I co? Ma latać z kwiatami do Collina i błagać o wybaczenie?-sarknął Tony.-nie sądzisz, że to facet powinien latać za laską?

-Jej wina to niech ona przeprasza.

-To nie jest jej wina-podniosłem lekko głos, a ludzie którzy przechodzili i tak daleko od nas uciekli jeszcze dalej.-nasza wspólna. Może powiedzieć, że po połowie. 

W tym momencie do Thomasa podeszła Sandy. Pocałowała go króko w usta, a ten pociągnął ją na swoje kolana i przytulił. Philip prychnął pod nosem, a ja spiorunowałem go wzrokiem.

-Wiesz co z Maddie?-zapytał Thomas.

-Nie chce nic mówić. Może Collin nam powie-dziewczyna popatrzyła na mnie.

-Z niczego nie będe wam się tłumaczyć. To nie żadne pieprzone kółko różańcowe.

-Przeproś ją-odezwała się dziewczyna.-chodzi strasznie przygnębiona i mimo, że nie widać to od niej czuć. Patrzy się takim smutnym wzrokiem.

-Mówie mu to samo-westchnął mój przyjaciel.

-Idę do dziewczyn. Widzimy się później?

-Mhm-mruknął Thomas łącząc ich usta w pocałunku, a dziewczyna po chwili wstała z jego kolan znikając gdzieś w tłumie.

-Stary, pozwól na chwilę-Thomas poklepał mnie po ramieniu, a ja wstałem i wyszedłem ze stołówki idąc za chłopakiem. Stanęliśmy obok boiska szkolnego gdzie banda chłopaków grała w koszykówkę.-więc opowiadaj.

-Thomas-jęknąłem.

-Jestem twoim najlepszym kumplem. Mi możesz opowiedzieć-oparł się o budynek szkoły krzyżując ręce na klatce piersiowej. Westchnąłem i opowiedziałem jej jaka jest przyczyna naszej kłótni. Thomas słuchał mnie uważnie. Opowiedziałem mu od początku; gdy Maddie do mnie przyszła, gdy zabrałem ją na te pieprzone wyścigi i gdy w domu zaczęła na mnie krzyczeć, żebym to rzucił. Po wszystkim mój kumpel tylko zagwizdał i rzucił jedno krótkie zdanie:

-No to masz przechlapane.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now