Rozdział 54

33.8K 1.1K 528
                                    

Plaża była moim ulubionym miejscem do spacerowania. Ciepły piasek pod stopami, szum morza, mewy i spacerujący ludzie. Uwielbiałam tutaj przychodzić.Z Collinem szliśmy po piasku jedząc lody, a co chwile nasze stopy oblewała chłodna woda z morza. Oczywiście cały czas rozmawialiśmy i co chwile wybuchaliśmy śmiechem.

Jednak był taki moment gdzie szliśmy w krępującej ciszy. Patrzyłam kątem oka na szatyna który szedł jakby nad czymś głęboko myślał. Spojrzałam więc na swoje stopy nie oddzywając się. Stwierdziłam, że skoro Collin chce mieć chwilę na przemyślenie to nie będe zaczynać nowego tematu.

-Wiesz...-zaczął po chwili, a ja gwałtownie uniosłam głowę do góry.-kiedyś miałem dziewczynę. Nazywała się Rosie. Nie będe się wdawał w szczegóły-westchnął jakby to co mówił sprawiało mu trudność.-powiem ci tylko tyle, że była cudowna w każdym calu. Piękna, mądra, zawsze uśmiechnięta. Po prostu ideał dziewczyny. Byłem w nią wpatrzony jak w obrazek. Ale nasza miłość nie trwała długo. Po tym czasie-wziął drżący oddech, a ja chwyciłam go za ręke chcąc dodać mu otuchy. Spojszał na nasze złączone dłonie, a potem przeniósł wzrok na piasek.-po tym czasie stało się coś co na zawsze odmieniło moje życie. Straciłem ją. Straciłem najkochańszą osobę w życiu. I wiesz co? Stwierdziłem, że nie nadaje się na chłopaka, że nie mogę już nikogo kochać, że zawsze kogoś zawiodę.Po prostu stwierdziłem, że miłość to nie dla mnie, że nie chce ranić kolejnej dziewczyny. Zmieniłem się niedopoznania. Od tej pory z żadną nigdy nie byłem, a laski służyły mi tylko do łóżka. Nic więcej. Pare mówiło, że coś do mnie czuje, ale ja w tedy odprawiałem je z kwitkiem.

Szłam obok niego trzymając jego dłoń i nie oddzywając się. Wszystko uważnie słuchałam.

-Ale...-znowu wziął drżący oddech i nieco mocniej ścisnął moją dłoń.-ale zdażył się wyjątek. Mimo, że wmawiałem sobie, że nic do niej nie czuję to...wiem, że próbuję okłamywać samego siebie. Nikt nie zastąpi Rosie, ale...przed uczuciami nie da się uciekać. I stwierdziłęm, że po prostu zacząłem coś czuć. Pierwszy raz od dłuższego czasu. To dziwne znowu się...zauroczyć. Ale tego nie zmienię. Po prostu nie wiem co dalej robić. Czuję się jak głupi dzieciak któremu spodobała się dziewczyna-uśmiechnął się smutno.

-Może...-odezwałam się po długiej chwili ciszy.-może się z nią umów. 

Collin pierwszy raz od jakiś dziesięciu minut na mnie spojrzał.

-Myślisz?

-Jeżeli też jej się podobasz, a raczej na pewno to myślę, że się z tobą umówi. Bo zależy ci prawda?

-Bardzo.

-No widzisz. Zaproś ją na randkę czy coś.

-Ty nic nie rozumiesz...

-Może nigdy nie byłam aż tak zakochana i nie wiem co mówię-zaśmiałam się cicho.-ale dziewczyny lubią takie rzeczy. Życze, żeby ci się udało. Żeby wam się udało. Skoro to cię uszczęśliwi. Tylko o nią dbaj. Nie wiem co się stało Rosie-mówiąc to imię poczułam jak mocniej zaciska ręke na mojej przez co cicho syknęłam z bólu. Collin widząc to od razu posłał mi przepraszające spojrzenie i zwolnił uścisk.-ale jeżeli to ci pomoże o niej...chociaż w jakimś stopniu zapomnieć to warto chyba spróbować, prawda?

Szatyn nagle gwałtownie się zatrzymał, a ze trzymał moją dłoń to ja też przystanęłam. Chłopak stanął naprzeciwko mnie tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi.

-Na prawdę nic nie rozumiesz?-uśmiechnął się lekko i westchnął ciężko.-to ty jesteś tą dziewczyną Mad. Za tobą szaleje.

-C...co?-wyjąkałam robiąc wielkie oczy. Myślałam, że zaraz wyskoczą kamerzyści z napisem "NIESPODZIANKA" ale nic takiego się nie stało.

-Mieliśmy słaby początek, wiem. Ale gdyby nie ten...incydent nie poznałbym cie. Jesteś wspaniałą, ciepłą osobą i...wiem, że dużo przeszłaś, ale na prawdę to o tobie ciągle mówiłem. Przez te pare miesięcy znajomości zdażyłem dowiedzieć się o tobie bardzo dużo istotnych rzeczy.  

-Collin...ty...żartujesz, prawda?-spytałam wciąż w wielkim szoku.

-O uczucia się nie żartuje-westchnął.-po prostu...zakochałem się w tobie i chciałem ci to powiedzieć. Wiem co teraz pomyślisz; że wielki, popularny i morderczy Collin wyznaje uczucia dziewczynie jakby robił to pierwszy raz. Ale ja na prawdę mówie to co myślę.

-Ja...nie jestem gotowa na związek-spuściłam wzrok na swoje stopy czując pierwszą łze na policzku.

-Wiem, że boisz się facetów. Ale zaufaj mi, Maddie. Obiecuje, że cie nie skrzywdze. Tylko mi zaufaj-oparł swoje czoło o moje, a ja poczułąm jego oddech na twarzy.-zrozum, że chce ci pomóc się z tym uporać i cie chronić.

Spojrzałam w jego smutne, ciemne oczy zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. Jeszcze tak całkiem niedawno cholernie bałam się Collina i uciekałam przed nim gdy tylko pojawił się na mojej drodze. Jednak zakumplowaliśmy się i bardzo dobrze zaczynaliśmy się dogadywać. I to było piękne. Że mu zaufałam. Ale czy jestem gotowa na związek? Collin jest kochanym, czułym i troskliwym facetem tylko, że trzeba go bliżej poznać. A ja to ta cicha, nieśmiała, niewyróżniająca się z tłumi. Mieszanka, wybuchowa, prawda?

-Zgadzam się-westchnęłam zamykając na chwilę oczy.

-Na prawdę?-zapytał z wciąż wielkim szoku.

-Ufam ci. Wierzę, że nie jesteś jak inni. Boję się troche tego, ale...miejmy nadzieje, że nie popełnie tego samego błędu.

-Jesteś cudowna-uśmiechnął się.-obiecuje, że nie pożałujesz. To...teraz jesteś moja, prawda?-gdy skinęłam głową chłopak chwycił mnie w talii przyciskając do siebie i łącząc nasze usta. Oddałam pocałunek, bo mimo, że nigdy się nie całowałam szatyn mnie tego nauczył. Moje ręce nadal wisiały bezłwadnie wzdłuż ciała i nie wiedziałam co z nimi zrobić. Collin chyba to zauważył bo uśmiechnął się przez pocałunek, chwycił moje nadgarstki i umieścił na swojej szyji. Ponownie chwycił mnie za biodra znowu  mnie całując. Złaczyłam ręce za szyją szatyna czując, że taka pozycja mi odpowiada.

-Niewychowane dzieciaki-usłyszeliśmy głos starszej kobiety więc oderwaliśmy się od siebie.-to miejsce publiczne, tu są dzieci!-zaczęła machać swoją laską.-jak was rodzice wychowali?-po czym odeszła mamrocząc coś pod nosem. Collin objął mnie w talii i zaczęliśmy się głośno śmiać.

-Może już wrócimy? Zaczyna robić się zimno.

-Mhm, dobry pomysł-pocałował mnie w czubek głowy i chwycił za ręke kierując się w stronę domu.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now