Rozdział 37

34.4K 1.1K 472
                                    

Siedziałam w piątkowy eiczór jak zawsze sama okryta kocem na kanapie i czytająca jakąś książke. W sumie nic ciekawego nie mam do roboty. Mama jest w delegacji jeszcze tydzień, więc będe jeszcze tydzień sama. Potem pare dni będzie w domu, ale i tak będzie pracować, później znowu wyjedzie. Ciekawe życie, prawda?

Gdy dostałam SMS-a chwyciłam telefon i weszłam w wiadomości. Zdziwiłam się widząc kto napisał, zwłaszcza, że nigdy nie pisaliśmy sms-ów.

Collin-Otwórz drzwi.

Zeszłam z kanapy i otworzyłam drzwi chłopakowi który stał w drzwiach. Miał jeansową koszule, zwykłe spodnie i czerwone buty.

-Hej.

-Hej, co tu robisz?-zapytałam gdy wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i poszłam za nim.

-Chciałem ci powiedzieć, że jest dzisiaj impreza i może chciałabyś pójść. I tak nic nie robisz w piątek.

-Skąd ta pewność?-zapytałam, a ten wskazał palcem na salon gdzie znajdował się koc, otworzona książka, paczka niedojedoznych chipsów i pusty kubek po czekoladzie.-dobra, masz racje. Ale to mój sposób spędzenia wolnego czasu. Po drugie mogłeś napisać o imprezie, a nie przychodzić.

-A przyszłabyś na imprezę?

-Nie...

-No właśnie-powiedział szybko.-gdy tu będe nie będziesz miała możliwości, żeby odmówić.

-To się zdziwisz. Mówie nie-odparłam krzyżując ręce na piersi.

-Nie masz nic do gadania-uśmiechnął się.-ubieraj się i jedziemy na plażę.

-Byłam już na imprezie na plaży.

-Ta jest lepsza. Zobaczysz. Ubieraj się.

-Nie jestem typem imprezowiczki Collin, zrozum.

-Oj no chodź. Nie chce żebyś siedziała sama-powiedział, a mi nie wiedzieć czemu zabiło szybciej serce. Może to przez ten upał panujący w domu? Tak, raczej tak.

-Nie przeszkadza mi to. Mam przyjaciółkę. Książke.

-Z nią nie pogadasz-odparł.

-Z tobą też nie.

-Dlaczego?-zrobił zdziwioną minę.

-Chcesz narazić swoją opinię i gadać na imprezie ze świruską? Ludzie będą się na mnie patrzyć bardzo dziwnie, że przyjechałam z tobą autem. A twoi znajomi? Co by powiedzieli? Ta blondynka? Co by zrobiła?

-Pomyślałem o tym i stwierdziłem, że mam to gdzieś. Przynajmniej ludzie też będą cie unikać jak ognia.

-Tak, a gdy z tobą przyjadę na impreze to będą myśleć, że jestem twoją kolejną laską.

-Nie pomyślą tak-wywrócił oczami.

-Skąd ta pewność? Collin, ty masz swój świat ja swój. Nie narażaj swojej opini dla mnie. Co inni pomyślą? Że taki wielce, niebezpieczny, przerażający Collin nagle przyjeżdża ze zwykłą, dziwną dziewczyną?

-Maddie...-westchnął.

-Mówie prawdę-wyrzuciłam ręce w górę.-później będą mnie obgadywać, że jestem taka a nie inna, a ja to źle znoszę. Twoi koledzy będą mieli z ciebie niezły ubaw...

-Nie będą...

-Będą-warknęłam przerywając mu.-ta twoja blondynka mnie zabije, a pozostali chyba oszaleją gdy zobaczą mnie z tobą. To nie mój świat Collin. Nie niszcz reputacji tylko i wyłącznie dla mnie! Mi na prawdę wystarcza książka, czekolada i dobry film. Imprezy, alkohol i taniec nie jest dla mnie. Nie zmienię się Collin. Taka zostałam wychowana. Jestem beznadziejną, nudną nastolatką która siedzi sama jak dziki zwierz i nigdy nie wychodzi nie licząc szkoły i parku. To cud, że teraz stoję z tobą sama w domu i z tobą rozmawiam, bo nigdy bym się na to nie odważyła, ale impreyz gdzie będzie tabun ludzi nie jest dla mnie. Zrozum, niektórzy są duszą towarzystwa, inni nie. A ja...-nie zdążyłam dokończyć, bo Collin podszedł do mnie pokonując dzielącą nas odległość, złapał twarz w swoje dłonie i wpił w moje usta. Jasna cholera. Zrobiłam wielkie oczy czując usta chłopaka na swoich. Całuję się pierwsyz raz nie licząc krótkich buziaków gdy miałąm trzynaście lat. Kompletnie nie umiałam się całować więc stałam jak kołek z opuszczonymi rękami, podczas gdy Collin mnie całował. Pocałunek trwał parę sekund po czym się ode mnie odsunął.

-Zamknij się-warknął wciąż blisko mnie.-po prostu się zamknij i mi zaufaj. Nie interesuje mnie opinia innych. Polubiłem cie, jesteśmy jakby...coś w rodzaju znajomych więc chciałbym zabrać cie na impreze i zapoznać z chłopakami. Są spoko. Na prawdę. Po prostu tam ze mną pójdź i zobaczysz, że będzie fajnie. Nie spuszczę cie z oka.

Nadal stałam z wielkimi oczami patrząc się na niego. Collin po chwili zrobił parę kroków do tyłu i spytał się:

-Gdzie masz pokój?

Nie zdolna do wypowiedzenia jakichkolwiek słów spojrzałam na schody, a szatyn mnie zrozumiał i pobiegł na górę. Dotknęłam palcami lekko spierchniętych ust i w końcu za nim poszłam. Nie wierzę, że mnie pocałował. Ja...nigdy nie pozwalałam się zbliżyć nikomu aż do tego stopnia. Nie czułam jednak motylków w brzuchu, ani nic w tym rodzaju. Totalna pustka. Jedynie szok i lekki strach.

Weszłam do mojego pokoju gdzie Collin grzebał w mojej szafie.

-Co robisz?

-Szukam ci sukienki-odparł, a ja się zaśmiałam.

-Nie nie. Pójdę w spodniach.

-Żartujesz. Ja cie zapraszam an imprezie to ja szukam ci sukienki.

-Collin, nie lubie sukienek...

-Raz dla mnie założysz.

-Nie ma mowy.

-W ogóle nie masz tutaj sukienek albo krótkich spodenek. Musimy iść na zakupy-mamrotał.

-Collin, zostaw to. Pójdę w jeasach.

-Hm...no nic tu nie ma-kontynuował inorując moje prośby.-o, znalazłem jakąś. Patrz.

Wyciągnął z szafy pudrowo różową sukienke na ramiączkach. Kupiła mi ją kiedyś mama, ale to było chyba rok temu i nigdy w niej nie chodziłam.

-Nie założę tego.

-Trzymaj-rzucił w moją stronę materiał.-jeżeli jej nie założyszsam cie w nią ubiorę. A jestem do tego zdolny-po tych słowach wyszedł z pokoju zamykając drzwi.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now