Rozdział 64

32.5K 1K 244
                                    

Spakowałam strój do ćwiczeń do mojej różowej torby którą zawiesiłąm na ramieniu. Przeglądnęłam się jeszcze raz w lustrze i wybiegłam z domu. W samochodzie czekał już na mnie Collin który nudząc się zaczął stukać palcami o kierownicę.

-Hej-wychyliłam się i pocałowałam go w policzek, a ten uśmiechnął się odpalając auto.

-Gotowa?

-Jak nigdy.

-Ktoś tu ma dobry humor-zaśmiał się wyjeżdżając z podjazdu.

-A dzisiaj mam wyjątkowo fajny humor. Ale...Collin. Tam będzie...dużo ludzi?

-Sporo, ale nie musisz się martwić-położył swoją dłoń na mojej drugą nadal trzymając kierownicę.-będe cały czas obok.

-Obiecujesz?

-Pewnie-parsknął.

-Czyli będziesz moim osobistym trenerem?-zaśmiałam się.

-Nie chciałbym, żeby jakiś inny trener na ciebie patrzył więc tak. Trafiłaś na mnie.

-Mam nadzieję, że coś umiesz i nie będe tylko skakała na skakańce.

-Zdziwisz się mała...
***

Skierowaliśmy się w stronę recepcji gdzie siedziała wysoka i bardzo ładna dziewczyna z czarnymi jak smoła włosami i mocnym makijażem.

-Collin, hej-uśmiechnęła się szeroko, a ja wywróciłam oczami. Pierwsza laska do której Collin się szczerzy, a na siłowni będzie ich bardzo dużo. 

-Hej-rzucił z uśmiechem.-dzisiaj jest ze mną kolejna klientka-popatrzył na mnie, a ja posłałam czarnowłosej nieśmiały uśmiech.

-Hej. Jestem Sethi-wystawiła mi dłoń, a ja zauważyłąm jej długie, różowe paznokcie. Skłamałabym mówiąc, że jest brzydka. 

-Maddie-podałam jej dłoń.

-Idź się przebrać. Tam masz szatnie damską-wskazał na jakieś drzwi.-a ja mam gdzie indziej. Jak się przebierzesz czekaj obok recepcji.

Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę szatni. Pchnęłam drzwi wchodząc do środka. Wcześniej dostałam swój kluczyk więc odnalazłam szafkę z numerem 202 i usiadłam na brązowej kanapie. Na szczęście było mało dziewczyn więc w mgnieniu oka zamieniłam jeansy na szare legginsy, a czarną bluzkę na zwykłą, różową koszulkę. Buty zmieniłam na szare, sportowe adidasy, a włosy związałam w kucyka. Wychodząc z szatni zauważyłam, że Collina jeszcze nie ma więc oparłam się o ścianę czekając na niego.

-Miło, że Collin tu kogoś przyprowadził-odezwała się Seth która majstowała coś przy komputerze co chwile obsługując klientów. Podała im napoje lub jedzenie, dawąła kluczyki lub karnety.

-Jesteś jego dziewczyną?-wypaliłam. Byłabym wściekła gdyby Collin grał na dwa fronty. Ku mojemu zdziwieniu czarnowłosa prychnęła głośnym śmiechem.

-W życiu. Collin jest przystojny, ale jestem mężatką-pokazała mi swoją dłoń, a ja zauważyłam na jej palcu złotą obrączkę.

-Oh. To...fajnie.

-Tak. Mam kochającego męża i malutkie dziecko-popatrzyłam na nią dziwnie, a ta szeroko się uśmiechnęła.-wiem, że ślub i dziecko w wieku dwudziestu lat to lekka przesada, ale chciałam założyć rodzinę jak najwcześniej. A Collin to mój przyjaciel. Mojego męża z resztą też. Nie mogłabym z nim być. A ty jesteś jego dziewczyną?

-Tak-mruknęłam nieśmiało.

-Teraz wiem skąd ta zazdrość-uśmiechnęła się pokazując swoje idealnie białe zęby.-możesz być spokojna. Ale go pilnuj. Collin to niezłe ciasteczko. Może i jest wierny, ale laski będą się ślinić na jego widok-puściła mi oczko w chwili gdy Collin pojawił się w zasięgu mojego wzroku. Miał szarą, rozciągniętą koszulkę i spodenki do kolan oraz czarne adidasy.

-Idziemy?-pocałował mnie w czoło, a ja pokiwałam głową. Zdążyłam jeszcze popatrzeć na Sethi która uśmiechała się do mnie szeroko.
***

-Boże, umieram-wysapałam gdy biegałam przez długi czas na bieżni.

-Dasz radę. Wierzę w ciebie-mówił szatyn biegnący obok mnie. Jego włosy były mokre od potu, a on sam był czerwony.

-Ile jeszcze?-powiedziałam czując suchość w ustach.

-Chwilę. Zaraz kończymy.

Na początku gdy tu weszłam przeraziłam się. Tyle wysokich i umięśnionych chłopaków. Od razu przypomniało mi się nieprzyjemne wydarzenie, ale Collin tak jak obiecał był cały czas przy mnie i nie spuszczał mnie na krok. Z każdym jednak się witał i mnie przedstawił, a ja starałam się ukryć drżenie rąk. Na początku trening był przyjemny, ale w końcu zaczęłam odczuwać tego skutki. Byłam coraz bardziej mokra i zmęczona. I ja na prawdę nie wiem jak robią to dziewczyny które po treningu wychodzą z idealnym makijażem, nie połamanymi paznokciami i bez potu. Czasem wydaje mi się, że przyszły tam, aby pogapić się na facetów.

-Dobra, koniec-Collin zatrzymał bieżnię, a ja usiadłam na ziemi głośno oddychając. Nigdy się tak nie zmachałam.-trzymaj-chłopak podał mi wodę, a ja za jednym razem wypiłam połowę oddając mu.-wow, na prawdę jesteś zmęczona.

-Dziwisz mi się? To mój pierwszy trening-westchnęłam wstając z podłogi i wycierając niewidzialny kurz. Po chwili do Collina podesżła jakaś wytapetowana, wysoka dziewczyna. Miała czarne, krótkie spodenki z wystającym tyłkiem, neonowo różowy top i wysokie, czarne paznokcie. Jej brązowe włosy były związane w wysokiego kucyka. I kompletnie nie wiem na jaką cholere nałożyła tyle podkładu, pudru i sztycznych rzęs na siłownię. Mimo, że długo ćwiczyła nie jest ani trochę czerwona i spocona.

-To ja idę. Pa Collin. Musimy się kiedyś spotkać.

-Narazie-powiedział, gdy ta pocałowała go w policzek i odeszła. Poczułam jak gotuje się we mnie krew i nieświadomie zacisnęłam ręce w pięści.-nie denerwuj się tak zazdrośnico-szatyn przyciągnął mnie do siebie całując w skroń.-jest koleżanką. Nie podoba mi się ta jej sztuczność i tyle tapety na twarzy. 

-Nie jestem zazdrosna-prychnęłam.

-Jasne-sarknął.-widziałam jak zabijałaś ją wzrokiem. Idź się przebrać.

Resztkami sił wyszłam z siłowni i na pytanie Sethi jak było pokręciłam tylko głową jakbym mówiła "Nie pytaj". Szybko zamieniłam sportowe ciuchy na moje codzienne. Stwierdziłam, że wykąpe się w domu. Wytarłam twarz chusteczkami i wyszłam z szatni. Tym razem czekał na mnie Collin opierając się o blat i gawędząc z czarnowłosą i jakimś wysokim, napakowanym typkiem który był dużo starszy od niego.

-Już?-spytał gdy podeszłam do niego.-a, nie przedstawiłem was. Garry to Maddie. Maddie, poznaj Garrego.

-Hej ślicznotko-przywitał podając mi ręke.-co takie ładne dziewczyny tu robią.

-Co cie to obchodzi-Collin nagle przyciągnął mnie do siebie.

-Sorry stary. Nie wiedziałem, że jest twoja-zaśmiał się.

-To teraz już wiesz. A z tego co wiem to masz chyba żonę.

-Poflirtować nie zaszkodzi-mruknął.

-Pa Sethi-warknął ciągnąc mnie do wyjścia, a ja miałam z tego niezły ubaw. Gdy wyszliśmy na świeże powietrze popatrzyłam z rozbawieniem na szatyna.

-Jesteś zazdrosny?

Chłopak spojrzał na mnie idąc do swojego samochodu, a po chwili odezwał się:

-Jak diabli.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now