Rozdział 62

32.2K 1K 126
                                    

-Maddie, hej!-pisnęła mi do ucha Sandy gdy tylko weszłam do szkoły. Skrzywiłam się i posłałam mordercze spojrzenie...przyjaciółce? Tak, chyba mogę ją już tak nazwać.

-Nie krzycz tak.

-Kac?-poruszył dwuznacznie brwiami.

-Nie piłam nic-wywróciłam oczami.-byłam na plaży.

-Randka?-zapytała.

-Tak jakby.

-Romantycznie-zaćwierkotała.-woda, piasek, chłopak bez koszulki...cód miód!

-Ale ty też chyba nie próżnowałaś, hm?

-No w sumie masz rację-poprawiła kosmyk który wydostał jej się z wysokiego koka.-byłam w sobotę z Thomasem w klubie.

-Randka w klubie?

-Czemu nie? Lubimy takie klimaty.

-Wiadomo, że zaprosił cie tam, aby zobaczyć cie w sukience.

-Pewnie tak bo świeciły mu się oczy gdy mnie widział-zaśmiałyśmy się. -no i nie pozwalał mi tańczyć z innymi chłopakami, a gdy już się zgodził to niechętnie i patrzył na mnie cały czas.

-To jest zazdrość-zaśpiewałam.

-Być może-zarumieniła się.-ale bawiliśmy się świetnie. I ani razu Thomas nie pozwolił mi postawić nam alkoholu. On cały czas kupywał. Koło czwartej odwiózł mnie do domu. Ustaliliśmy, że w ten piątek też gdzieś pójdziemy.

-Świetnie. Mam nadzieje, że zapyta cie o chodzenie-powiedziałam gdy wchodziłyśmy do klasy.
***

Nadeszła pora lunchu. Dzisiaj byłam tylko ja i Sandy, bo Jason, Sam i Lili pojechali gdzieś reprezentować szkołę w jakimś konkursie czy coś. Wchodząc na stołówke od razu zobaczyliśmy chłopaków którzy do nas machali. Idąc tam wszyscy rzucali nam zdziwione spojrzenia, a ja nie kryłam lekkiego zażenowania.

 Przywitałam się z każdym i chciałam usiąść obok Collina, ale ten chwycił mnie za ręke i pociągnął na swoje kolana.

-Hej Maddie-przywitał się całując mnie lekko w usta.

-Cześc-odparłam i kątem oka spojrzałam na Sandy. Widziałam jak Thomas całuje ją na przywitanie w policzek, a ta się czerwieni.
Uroczo.

-Masz dzisiaj jakieś plany?-zapytał chłopak obejmując mnie, a ja siedziałam oparta o jego tors i jadłam frytki z jego tacki.

-Muszę uczyć się do sprawdzianiu, więc niestety nigdzie dzisiaj nie pójdziemy.

-Kurcze. To może w piątek po szkole.

-Okey. Nie ma problemu-powiedziałam wkładając do ust frytki.

-Nie masz swojego jedzenia?-zaśmiał się.

-Nie chciało mi się iść, a ty masz tu dużo-odparłam uśmiechając się szeroko.

-Jesteś niemożliwa-roześmiał się szatyn i pocałował mnie w czoło.

***
Wyszliśmy z Sandy ze szkoły ciągle rozmawiając. Po siedmiu godzinach w szkole jesteśmy lekko zmęczone, ale nadal mamy siłe na śmianie się i rozmowy zwłaszcza w tak ładną pogodę. 

Nasze rozmowy przerwał jakiś blondasek w okularach który przybiegł do nas zsapany.

-Ty jesteś Maddie?-zapytał zdyszany?

-Tak?-powiedziałam nieśmiało.

-Collin za szkołą-odparł dysząc. Cóż...chyba nie był dobry z WF.-bije się z kimś. Jego koledzy chcą go odciągnąć, ale nie udaje im się i poprosili ciebie.

-Jasna cholera. Mad, chodź-Sandy pociągnęła mnie za ręke ciągnąc za szkołą gdzie usłyszałem krzyk ludzi i odgłosy bijatyki. Serce zaczęło mi coraz bardziej walić gdy pomyślałam, że może to być Collin. Za szkołą zobaczyłam tłum ludzi. Niektórzy dopingowlai, inni patrzyli na to ze strachem.

-Posuńcie się!-krzyczała Sandy ciągnąc mnie za ręke i przepychając się przez tłum ludzi którzy stali dookoła. Wreszcie udało mi się przepchać na początek. Serce mi się zatrzymało gdy zobaczyłąm jakiegoś umięśnionego (ale nie tak jak Collin) chłopaka oraz Collina który siedział na nim okrakiem i okładał go pięściami. Chłopak pod nim był cały zakrwawiony, a koledzy szatyna próbowali go odciągnąć. Musiałam coś zrobić, nie mogłam tak stać i patrzeć wiedząc, że może go zabić.

-Co ty robisz idiotko!?-pisnęła Sandy gdy wyszarpałam się z jej uścisku idąc prosto w stronę toczącej się bójki.

-Mad, pomóż nam bo my sami sie nie poradzimy-wysapał Bruno próbując go odciągnąć.

-Collin, ty kretynie!-wrzeszczałam, ale chłopak był jak w amoku. Do oczu zebrały mi się łzy.-Collin, skończ! Przestań!-wrzeszczałam.-Collin!

W tym momencie chłopak pod nim wyczołgał się uderzając wcześniej szatyna w nos. Collin jęknął wycierając krew z twarzy i wstał próbując mu przyłożyć, ale trzymali się koledzy.

-Starczy!-krzyknęłam podchodząc bliżej. Niestety w tym momencie czarnowłosy chłopak zamachnął się tak, że uderzył mnie w twarz. Poczułam przeszywający ból. Upadłam na trawę z cichym jękiem czując jak zaczynam płakać. Policzke strasznie mi pulsował.

-Boże, Maddie!-Sandy przykucnęła obok mnie i zaczęła coś do mnie mówić, ale ja patrzyłam na Collina który był jeszcze groźniejszy niż wcześniej.

-Ty sukinsynu!-krzyknął Collin wyszarpując się z objęć chłopaków. Uderzył czarnowłosego w twarz, a ten się przewrócił. Musiałam zareagować, mimo że byłam obolała.

-Collin, błagam-wychlipiałam.-spójrz na mnie. Nic mi nie jest. Collin, nie rób tego.

W tym momencie chłopak przestał i spojrzeał na zmasakrowanego chłopaka, a potem na mnie. W jego cozach widziałam furie, ale po chwili zmieniła się w troskę. Podbiegł do mnie i chwycił moją twarz w dłonie oglądając go z każdej strony.

-Nic ci nie jest?

-Nie, spokojnie-odparłam starając się ukryć ból.-ty wyglądasz gorzej.

-Przestań-prychnął.-nic mi nie jest. Ty masz cały opuchnięty policzek. Chodź, pojedziemy do mnie-spojrzał nienawistym wzrokiem na ledwo przytomnego chłopaka, a potem chwycił mnie lekko w talii kierując się w stronę swojego samochodu.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now