Rozdział 7

36K 1.2K 558
                                    

Przesiedziałam w pokoju cały dzień. Nie dałam rady nic innego robić jak tylko myśleć o Collinie i o tym co zrobiłam.

Zabije cie. Twoja śmierć będzie powolna, przenieś się na Arktykę-te słowa ciągle chodziły mi po głowie przez co wypuściłam kolejne łzy. On nei cofnię się przed niczym. Podkuiłam bardziej nogi dociskając je do klatki piersiowej i obejmując je rękami. Oparłam się o łózka głośno wypuszczając powietrze. Chciałam się uspokoić, ale nie mogłam. Nie chciałam iść jutro do szkoły.

Gdy drzwi do mojego pokoju się otworzyły pisnęłam cicho. Na szczęście była to mama. Już zaczynam wariować.

-Dlaczego siedzisz ciągle w pokoju?-zapytała marszcząc swoje idealnie wymalowane brwi.

-Uhm...nie mam nic innego do roboty. Oglądam telewizor.

-Wyłączony?-podniosła brew a ja miałam ochotę uderzyć się w twarz.

Ja i moja głupota.

-Ty nie w pracy?-zmieniłam temat.

-Wyszłam wcześniej, ale muszę popracować w gabinecie.

-Mamo-odezwałam się gdy kobieta chciała wyjść z pokoju, ale się zatrzymała i spojrzała na mnie pytająco.-mogę...nie iść jutro do szkoły?-z nerwów zaczęłam bawić się palcami.

-A mogę wiedzieć jaki jest powód? Chora jesteś, że masz w domu zostać?

-Nie. Ale po prostu...chciałabym jutro nie iść do szkoły.

-Madeline, już prawie weekend. Wytrzymasz.

-Ale...

-Póki jesteś zdrowa to chodzisz do szkoły-powiedziała stanowczo i wyszła z mojego pokoju, a ja opadłam na łóżko głośno jęcząc.
***

Gdy rano obudził mnie budzik zsunęłam się z łóżka. Głupia szkoła. Nie chcę tam iść. A co jak nie dożyję do weekendu? Próbowałam wyjść na zewnątrz w mokrych włosach, wziąźć zimną kąpiel i robić wszystko, żeby się rozchorać. Na marnę. Mój organizm jest zbyt silny.

Wzięłam z szafy jasne jeansy i szarą bluzkę, a później zbiegłam na dół. Moja mama wyszła dzisiaj wcześnie z pracy. A gdyby tak nie iść dzisiaj do szkoły? Niee...to głupi pomysł. Moja mama od razu by się dowiedziała.

Tak więc zjadłam szybko śniadaniu i po wymalowaniu się pojechałam rowerem do szkoły. Jednak w połowie drogi zeskoczyłam z niego i zaczęłam go prowadzić. Byłam tak zestresowana, że nie mogłam nawet prowadzić głupiego roweru. A co jak się dowiedział? Co w tedy zrobię?!

Przełknęłam ślinę starając się uspokoić. Może tak tylko straszy.

-Wow, ty żyjesz-usłyszałam głos Jasona gdy odstawiałam rower. Obok niego szły oczywiście dziewczyny z uśmiechem na twarzy.-nie zabił Cię?

-Zamknij się-syknęła Sandy i podeszła do mnie z uśmiechem.-hejka, jak tam u ciebie?

-W porządku?

-Więc...korzystaj z życia póki możesz-zaśmiał się blondyn, a dziewczyny uderzyły go w żebra i w głowę.-ała, za co to?

-Przestań ją wreszcie straszyć-syknęła czarnoskóra.

-Mam udawać, że jest okey i gdy Collin się o tym dowie nic jej nie zrobi?-sarknął.

-Po prostu się zamknij-powiedziała zirytowana Sandy podnosząc do góry ręke.

-Może po prostu tak tylko mówił-wyszeptałam podnosząc na nich wzrok.

-Collin nigdy nie rzuca słów na wiatr. Zawsze dopina swego-odparł Jason.

Zawsze dopina swego.

Zajebiście...

Umrę

Zna ktoś dobry zakład pogrzebowy?

-On...może się nie dowię. Może będe żyć-powiedziałam starając się przekonać samą siebie. Gdy to powiedziałam usłyszałam głośny krzyk.

-Ty głupi frajerze!

Odwróciłam się cała zestresowana i odetchnęłam z ulgą widząc, że Collin nie mówi tego do mnie. Trzyma za koszulę jakiegoś niskiego chłopaczka w okularach.

-J..jaa..ja...

-Co kurwa ty?-syknął zezłoszczony.-przeprasza się gdy się w niego wdepnie. Słyszałeś?-potrząsnął nim, a okulary chłopaka upadły na podłogę.-masz ostatnią szansę. Inaczej Cię zabiję. Zrozumiano?

Chłopak szybko wziął okulary i już go nie było. Uciekł, a ja słyszałam tylko jego szloch.

-Widzisz?-obok mnie stanął Jason z rękami w kieszeni.-kogo chcesz oszukać? To cud, że nic nie zrobił temu chłopakowi. On tylko na niego wpadł. Pomyśl co zrobi gdy dowie się, że porysowałaś jego cacko.

-Chodźcie do szkoły-wymamrotałam wbiegając do budynku.

Chodziłam przerażona. Na korytarzu starałam się nie rzucać w oczy. Na szczęście Collina spotkałam parę razy, ale gdy go widziałam serce o mało mi nie stawało, a ja zaczęłam się kulić za znajomymi. Szkoła powinna dawać mi poczucie bezpieczeństwa. Tu tak jednak nie jest. Za każdym razem gdy na mnie patrzył (a trwało to max dwie sekundy) miałam ochotę stać się nie widzialna. Szybko w tedy owaracałam wzrok mając nadzieję, że nic nie wyczytał z moich oczu. Jednak wiem, że w końcu uda mu się mnie namierzyć. A gdy zdobędzie mój adres...

Chyba rzeczywiście zostaję mi mieszkanie na Arktyce. Może zaprzyjaźnię się z niedźwiedziami i uratują mnie przez nim?
***

Wyszłam ze szkoły zestresowana. Wzięłam mój rower zaczynając go wyprowadzać z terenu szkoły. Chciałam już odnaleźć się w domu. Jeszcze tylko jeden dzień i piątek. Przetrwam to...

-Hej-usłyszałam głos i nie trzeba być geniuszem, żeby nie wiedzieć do kogo należy. Mocniej zacisnęłam ręce na kierownicy od roweru i zamknęłam oczy cała drżąc. Znalazł mnie. Zabiję. Nie zdążyłam pożegnać się z mamą. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy, a ręce trzęsły tak bardzo, że pobudzały w ruch mój rower. Gdy poczułam ręke na moim ramieniu gwałtownie się odwróciłam cicho piszcząc.

-Z...zostaw mnie, proszę-wychlipiałam nie otwierając oczu. Bałam się spojrzeć w oczy Collina.-ja...ja nie chcę...

-Chciałem ci oddać tylko słuchawki-mruknął, a ja bardzo po woli otworzyłąm oczy. O Mój Boże! Z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Jego włosy ułożone w seksownym nieładzie, te głębokie, ciemne i tajemnicze oczy, idealne rysy twarzy, pełne usta i wręcz idealny nos, a do tego mięśnie które widać przez błękitną, opinającą go koszulkę. Zdążyłam zauważyć jakiś tatuaż na jego ręce i jestem pewna, że ma ich więcej.

Spojrzałam w jego oczy, ale nie na długo. Nie mogłam na nie patrzeć. Były zbyt przerażające. Widziałam jak ludzie patrzą na mnie z wielkim szokiem, że gadam z Collinem. A właściwie to tylko stoimi. Ja cała drżę, a on stoi z uniesioną brwią.

-Weźmiesz?-zapytał po chwili podając mi białe słuchawki. Bardzo po woli wzięłam swoją rzecz dotykając na ułamek sekundy jego dużej, ciepłej dłoni. Normalna dziewczyna miałaby mokro w majtkach, ale nie ja. Przeraziłam się jeszcze bardziej.

-D...dziękuje-to jedyne co byłam w stanie wydobyć. Zaraz potem schowałam słuchawki do uszu i z prędkością światła odjechałam spod szkoły.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now