Rozdział 63

32.4K 1K 216
                                    

Policzek nadal mnie bolał, ale starałam się to ukryć pod maską obojętności. Natomiast Collin miał zakrwawiony nos, rozcięty łuk brwiowy i wargę.

Zatrzymał się pod swoim domem, a gdy tylko wyszłam z auta chwycił mnie za ręke wciągając do samochodu. Wchodząc do środka stanął na przeciwko mnie i położył dłoń na moim policzku, a ja syknęłam z bólu.

-Boli?-spytał cicho.

-Nie.

-Widze, że kłamiesz. Masz opuchnięty policzek. Jak dorwę sukinsyna...

-Nie rób nic czego mógłbyś żałować-chwyciłam jego dłoń która znajdowała się na moim policzku.-obiecaj mi to.

Szatyn westchnął i pokiwał głową.

-Obiecuje. A teraz chodź. Musimy coś zrobić z tą śliwą na policzku.

-Ty też masz krew na twarzy. Muszę ci to przemyć.

Szatyn wszedł ze mną do łazienki i podał mi woreczek z lodem, żebym mogła przytrzymać na policzku.

-Czekaj-odłożyłam lód i otworzyłam apteczke.-usiądź na sedesie.

-Ale...

-Żadnego ale Collin. Siadaj. Wyglądasz okropnie.

Szatyn westchnął ale nic nie mówiąc usiadł na toalecie. Nasączyłam wacik wodą utlenioną, a gdy przyłożyłam do łuku brwiowego szatyna ten cicho syknął. Przemyłam mu też nos i usta, a później przykleiłam plaster.

-Teraz ty weź to-podał mi woreczek z lodem który przyłożyłam do policzka. Chłopak chwycił mnie za ręke prowadząc do pokoju.

-Obiecaj, że więcej się nie pobijesz Collin-wyszeptałam załamanym głosem podchodząc bliżej niego i opierając głowę o jego tors cicho płacząc.-obiecaj mi to.

-Obiecuje-pocałował mnie w czubek głowy i pogłaskał po włosach.

-O co poszło?-zapytałam podnosząc głowę, aby na niego spojrzeć.

-Zaczął mówić do sowjego kolegi, że...nie wiem czy chcesz o tym słyszeć.

-Mów-zarządziłam siadając na łóżku a zaraz obok mnie chłopak.

-Powiedział, że...jesteś moją kolejną dziwką i że pewnie się ze mną przespałaś. Usłyszałem to i...po prostu zaczęliśmy się bić. 

-Nie bije się bez powodu.

-To było bez powodu?-warknął.-ten frajer cie obraził.

-Mogłeś go zabić!

-Ale tego nie zrobiłem. 

-Bo ja tam byłam. Dlaczego nie słuchałeś się kumpli?-zapytałam cicho wciąż trzymając na policzku lód.

-Nie wiem-przetarł twarz dłońmi.-czasem tak mam. Jak się bije...nie panuje nad tym. Po prostu jestem jak w amoku.

-Ty też byś mnie uderzył?-zapytałam zanim zdązyłam ugryść się w język.

-Kurwa, nie!-krzyknął podnosząc się z łóżka, a po chwili kucnął przede mną kładąc swoje dłonie na moich kolanach.-nigdy bym cie nie uderzył.

-W tedy jak...rozwaliłam twój wóz prawie mnie uderzyłeś.

-Błagam, nie mów o tym-zamknął na chwile oczy wypuszczając powietrze.-zapamiętaj, że nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki, dobrze? Nawet tak nie myśl. Nie ważne jakbyś mnie zdenerwowała nigdy bym cie nie uderzył.

-Wierzę ci-wyszeptałam i wtuliłam się w ciało chłopaka. Collin usiadł na łóżku wciąż mnie do siebie tuląc.-ale nie bij się już, dobrze?

-Nie obiecuje-wyszeptał w moje włosy.

-Collin-warknęłam ostrzegawczo.

-Spróbuje-poprawił się.

-To mi wystarczy-oznajmiłam mocniej wtulając się w jego bluzę.

COLLIN

Gdy usłyszałem jak ten frajer obraża moją Maddie nie wytrzymałem. Musiałem go uderzyć. I nawet nie wiem kiedy zebrało się tyle osób i kiedy moi kumple zaczęli mnie odciągać. A gdy myślałem, że skończyłem i gdy ten sukinsyn uderzył moją dziewczynę ponownie się na niego rzuciłem i dopiero płacz Maddie utwierdził mnie w przekonaniu, że źle robie. Widząc tą śliwę na jej policzku chciałem jeszcze raz się na niego rzucić, ale nie mogłem zostawić Maddie samą.

Ale gdy mnie zapytała czy bym ją uderzył...myślałem, że sam coś rozwalę. Nigdy, przenigdy nie podniosłem ręki na kobietę, a tym bardziej na moją kobiete! Nie uderze ją chociażby wkurwiała mnie na maksa.

Leżeliśmy w swoim łóżku wtuleni w siebie. Śliwa na policzku Maddie już troche zniknęła, ale pewnie nadal ją bolało. Próbowała grać obojętną, podczas gdy pewnie zwijała się z bólu. Stara się być silną. Przede mną nie musi udawać.

-Wiem gdzie pójdziemy a piątek?-odezwałem się.

-Słucham-mruknęła rysując wzroki na moim brzuchu.

-Na siłownie-wypaliłem, a dziewczyna uniosłą głowę patrząc na mnie.

-Sugerujesz, że jestem gruba?

-No coś ty-roześmiałem się.-po prostu chce z tobą tam iść. Żebyś zobaczyła jak to jest. Może ci się spodoba i będziemy chodzić razem. Wiesz...bieżnie, worek bokserki i te sprawy. Co ty na to?

-Hm...w sumie czemu nie-wzruszyła ramionami.-może rzeczywiście mi się spodoba.

-No, w tedy chodzilibyśmy razem-mruknąłem w jej włosy.-a może ci się spodobać.

-Okey, ale jeżeli będzie podrywała cie laska na moich oczach to ja wychodzę-warknęła, a ja się roześmiałem.

-Moja zazdrosna dziewczyna-pocałowałem ją w czoło przytulając do siebie mocniej. 

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now