Rozdział 49

33.5K 1K 141
                                    

Dojechaliśmy pod dom Collina więc od razu wysiadłam biorąc swoją czarną przenośną torbę gdzie miałam jedynie pare kosmetykw, ubrania na jutro i szczoteczke do zębów.

-Jesteś głodna?-zapytał mnie Collin.

-Chyba nie. Najadłam się tych chipsów i żelków które kupiłeś. Będe gruba-poklepałam się po moim brzuchu, a Collin parsknął śmiechem.

-Możemy zrobić naleśniki.

-Już zgłodniałam-podskoczyłam radośnie i pobiegłam do niego.-to ty...przyszykuj, a ja pójdę włączyć muzykę.

Pobiegłam do salonu słysząc mamrotanie Collina które brzmiało jak "Eh, kobiety. Jak zawsze to ja mam największe obowiązki". Włączyłam telewizor i przełączyłam na program muzyczny. Podgłośniłam tak, aby było słychać w kuchni i pobiegłam do Collina który wbijał jajka do miski. Usiadłam na blacie patrząc na jego robote.

-A ty nie pomożesz?-zapytał patrząc na mnie.

-Nie-zaśmiałam się, a Collin razem ze mną.

-Jesteś niemożliwa.

-OMG! Moja piosenka!-zapiszczałam radośnie i pobiegłam do salonu gdzie leciała moja ulubiona nuta. Po paru sekundach zauważyłam, że w kuchni tanecznym krokiem wychodził Collin. Miał miske w ręce i podchodził do mnie śpiewając przez co zakryłam oczy rękami śmiejąc się na cały głos, ale zaraz do niego dołączyłam. I tak przez trzy minuty tańczyliśmy i śpiewaliśmy na cały głos, a potem roześmiani wróciliśmy do kuchni gdzie kontynuowaliśmy gotowanie.
***

Po zjedzeniu w miare dobrych naleśników poszliśmy na spacer. Przez ten okres nie chciałam nigdzie wychodzić, ale Collin się uparł. Więc zgodziłam się pod warunkiem, że kupi mi coś słodkiego. Dlatego zatrzymaliśmy się obok budki z lodami i kupiliśmy po jednym. Ja kupiłam truskawkowego, a Collin czekoladowego. Szliśmy przez park, a ja widziałam jak szatyn stara się mnie zagadywać, bo nadal byłam zestresowana takim tłumem ludzi.

Gdy chciałam mu coś pokazać, a ten odwrócił się w moją stronę maźnęłam go truskawkowym lodem po policzku. Zrobiłam wielkie oczty, aby zaraz potem wybuchnąć niepochamowanym śmiechem.

-Wybacz...nie...nie chciałam-śmiałam się głośno. Widziałam jednak, że Collin ma morderczą minę.

-Trzy...-zaczął.

-Collin, co ty...

-Dwa-słysząc to pisnęłam i rzuciłam się pędem przed siebie. Słyszałam kroki więc wiedziałam, że Collin za mną biegł.

Odwróciłam się, aby zobaczyć czy adal za mną jeśc i wpadłam na coś twardego. Upadłam na ziemię z cichym jękiem, a lód spadł obok.

-Sorki mała-odparł jakiś wysoki, napakowany blonyn.-chociaż w sumie...to twoja wina.

Podał mi ręke, ale ja wstałam sama.

-Jak ci na imie laska?-zapytał, a ja stałam jak wryta. Nadal bałam się facetów. Zwłaszcza, że ten blondyn przypominał mi moją przeszłość.-co? Języka w gębie zabrakło? Umiesz w ogóle mówić? Ej, laska-pomachał mi przed oczami ręką.-ten upadek chyba uszkodził ci słuch. Albo łeb. Odpowiesz?-zbliżył się do mnie, a ja czekałam na cios który nie nadszedł. Zamknęłam oczy gdy przed sobą poczułam Collina.

-Masz do niej jakiś problem?-zapytał szatyn, a blondyn posłał mu kpiący uśmieszek.

-Owszem. Mam. Ta małolata na mnie wpadła, a teraz nawet nie chce odpowiedzieć. Nie musisz jej bronić, sami to załatwimy.

-Nie sądze. A teraz wynocha, bo będe musiał użyć siły, a tego nie chcemy-warknął zbliżając się do niego. Blondyn odsunął się pare kroków, po czym prychnął głośno i oddalił się.

-W porządku?-zapytał mnie Collin, a ja pokiwałam głową.-nic ci nie zrobił.

-Nie. Tylko obiłam sobie tyłek-odpowiedziałam siląc się na uśmiech.-możemy wracać?

-Raczej tak.

-Raczej?-uniosłam do góry brew, a po chwili poczułam coś lodowatego na głowie. Ten idiota rozpaćkał mi czekoladowego loda na włosach. Poczułam jak spływa mi po twarzy, a włosy robią się mokre i lepiące od loda. Ludzie patrzyli na nas z szokiem, inni się z nas śmiali.

-Nie zrobiłeś tego-warknęłam dotykając swoich włosów. Poczułam coś lepkiego, a po chwili całą ręke miałam w czekoladzie.-COLLIN!-wrzasnęłam, a ten usiadł na ławce i zaczął się niepohamowanie śmiać.

-Nienawidze cie-warknęłam, a ten zacmokał do mnie i ponownie wybuchnął śmiechem, aż zbeształą go jakaś staruszka z psem.

-Ja wracam do domu-powiedziałam odwracając się do niego tyłem i odchodząc. Ludzie mieli ze mnie niezły ubaw. Parodowałam z lodem we włosach i wafelkiem!

-No ej, to ty zaczęłaś-Collin podbiegł do mnie dorównując mi kroku.

-W policzek Collin, w policzek-warknęłam.-nie rzuciłam ci lodem we włosy!

-Umyjesz się, wyluzuj-szturchnął mnie ramieniem.

-Tak. Tylko teraz będe musiała iść do domu, a ludzie będą mieli ze mnie niezły ubaw.-syknęłam wyprzedzając go. Za sobą usłyszałam tylko kolejny głośny napad śmiechu.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now