Rozdział 11

35.4K 1.1K 78
                                    

Obudziłam się rano czując, że poduszka jest mokra. No tak. W nocy cały czas płakałam. Przez Collina. Tak się go wystraszyłam, że zasnęłam dopiero o drugiej w nocy. Zaraz po wejściu do domu zaniosłam się głośnym szlochem i usiadłam na podłodzę. Moja mama zamiast podbiec i zamartwiać się nad losem swojej córki zapytała tylko o co chodzi. Skłamałam, że strasznie źle się czuję i że to pewnie przez hormony płaczę. Na szczęście pozwoliła mi zostać w domu. Nie chciałam narażać się Collinowi. Może jutro pójdę.

Albo nie...

Zeszłam na dół gdy się w miarę ogarnęłam. Wciąż miałam na sobie piżamę i byłam bez makijażu, ale nigdzie dziś nie wychodziłam. Zrobiłam sobie tosty, herbatę, a po drodze zgarnęłam żelki i poczłapałam do swojego pokoju gdzie spędziłam kolejne godziny oglądając nudne filmy to na telewizorze, to na laptopie.
***

O dwudziestej wróciła mama. Ja przez ten czas siedziałam w łóżku wychodząc tylko do toalety lub coś zjeść.

-Lepiej ci?-zapytała zaglądając do mojego pokoju.

-Mhm-mruknęłam żując chipsy i słuchając muzyki.

-Jak chcesz jutro też możesz zostać w domu.

-Serio?-spytałam posyłając jej niedowierzające spojrzenie.

-Tak, ale w czwartek musisz iść.

-Dziękuje!-pisnęłam uradowana. Ta tylko się uśmiechnęła i wyszła z pokoju. Kontynuowałam oglądanie filmu.
***

Co robiłam w środę? To samo co we wtorek. Leżałam w łóżku, jadłam, oglądałam filmy, słuchałam muzyki, przeglądałam social media. Ale niestety gdy nastał czwartek musiałam zmierzyć się ze szkołą, dlatego po ubraniu się i zjedzeniu śniadania pojechałam rowerem do szkoły. Czy myślałam nad zrobieniem prawa jazdy? Tak. Wiele razy. Raz nawet próbowałam. Pff, nie wychodziło mi. Kompletnie się na tym nie znam. Dlatego narazie zostanę przy rowerze. Ewentualnie rolkach.

Zaparkowałam rower i na drżących nogach poszłam pod salę. Dzisiaj niestety mam nieszczęsny WF. Ale to jako ostatni.

-Gdzieś ty była przez te dwa dni?-spytała Sandy, a ja zadrżałam i cofnęłam się parę kroków.-wszystko okey?

-T...tak-wydusiłam.-byłam..w domu. Źle się czułam.

-Już lepiej?-zapytała Lidia, a ja skinęłam tylko głową. W momencie gdy czekałam na pierwszą lekcję zauważyłam Collina. Od razu wiedziałam, że zaraz go zobaczę gdy ludzie zaczęli się od niego odsuwać jakby parzył. Szedł oczywiście z blondynką którą obejmował, a za nim kroczyło pięciu, wysportowanych chłopaków.

Gdy Collin na mnie spojrzał musiałam podtrzymać się ściany, aby nie upaść. Jego wzrok był tak przerażający, że zapomniałam nawet jak się oddycha. Te jego ciemne, mroczne tęczówki i zaciśnięta szczęka na świadczyły dobrze.

-Um...muszę do toalety-powiedziałam do znajomych, zgarnęłam plecak i ignorując tłum ludzi zaczęłam przedzierać się do damskiej toalety.

Oparłam się u umywalkę i spojrzałam w lustro. Nadal cała drżałam. Gdy lekko podniosłam ręke trzęsła się jak galareta. Cholera, jak ja się go boję. Boję się, że zrobi mi krzywdę. Że w końcu się mnie pozbędzie za to co zrobiłam z jego autem. Może czeka na odpowiedni moment, aby się mnie pozbyć? Może obmyśla plan zemsty?

Słysząc dzwonek do drzwi wzięłam plecak i wybiegłam z toalety śpiesząc się na pierwszą lekcję.
***

Na szczęście nie spotkałam już Collina. Rozglądałam się wszędzie, ale go nie było. Całe szczęście. Weszłam z Sandy, Lidią i Sam do przebieralni gdzie siedziała już spora grupka dziewczyn. Laski od razu zaczęły ściągać z siebie ubrania chociaż dobrze nie zamknęłam drzwi. Nie przeszkadzało im, że mogli to zobaczyć chłopcy. Byli w samej bieliźnie, a ja nieśmiało najpierw zsunęłam z siebie bluzę zostając w samym podkoszulku.

-Pośpiesz się-ponagliła mnie blondynka wiążąc buty. Prawda jest taka, że wstydziłam się przebrać. Na brzuchu do dziś mam parę szram po cięciu się które nie znikły do końca. Wzięłam głęboki oddech i w błyskawicznym tempie zamieniłam białą bokserkę na czarny, luźny podkoszulek. Później to samo zrobiłam ze spodniami. Jeansy zamieniłam na czarne legginsy. Prawie każda laska miała obcisłą koszulkę z dużym dekoltem lub top odsłaniając ich płaskie, umięśnione brzuchy lub cycki i krótkie spodenki z wystającymi pośladkami. Na dodatek przed WF poprawiali makijaż. Po jaką cholerę?!

-Idziesz?-zapytała Sandy. Ona nie różniła się od pozostałych. Miała top z dość sporym dekoltem, więc każdy widział jej cycki i kolrzyk w brzuchu i czarne, nieco dłuższe shorty więc nie było widać tyłka, za to pokazywałą zgrabne, szczupłe nogi. Włosy związała w kucyka, a i tak wyglądała ślicznie. Sam ubrana była podobnie, natomiast Lidia ubrała się normalnie; zwykła, niebieska koszulka z jakimś nadrukiem, do tego szare dresy. Takich osób było mało. Wychodząc oczywiście każdy chłopak zaczął zaczepiać dziewczyny i patrzeć się gdzie? Na tyłek i ich cycki, a im się to oczywiście podobało. Na mnie nikt nie zwracał uwagi. I dobrze. Chciałam być niewidoczna. Wśród chłopaków zauważylam Collina. Wyglądał obłędnie. Zdążyłam zauważyć, że miał białą koszulkę która idealnie opinała jego mięśnie i czerwone spodenki przed kolano. Wyglądał tak niesamowicie gdy opierał się o ścianę. Zauważyłam drugi raz ten sam tatuaż na prawej ręce i jestem pewna, że była to kotwica. Zdążyłam zobaczyć jak spojrzał na mnie, a potem podeszła do niego ta jego wytapeotwana blond laska która miała materiał na sobie, a nie bluzkę, a legginsy były tak cienkie, że widać było jej stringi. Szatyn bez wahania włożył jej ręke do legginsów i zaczął z nią rozmawiać. Gdy zawołała nas trenerka pocałowała go w usta i wbiegła na salę razem z innymi dziewczynami. To będzie okropna lekcja...

Przekroczyć GranicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz