Rozdział 20

35.3K 1.1K 144
                                    

-Powiesz coś?-zapytał w końcu, a ja zadrżałam słysząc jego głos. Spojrzałam niepewnie na niego i odgarnęłam z czoła kosmyk włosów.

-Uhm...więc...-próbowałam poskładać zdania, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

-Więc?-ponaglił mnie podnosząc jedną brew do góry.

-K...kiedy ci odpowiada?-wydukałam. Kurdę. Wszyscy wiedzą jak niebezpieczny potrafi być Collin, a mimo to nauczycielka zostawiła mnie samą z nim. Z NIM!

-Bez różnicy-wzruszył ramionami rozsiadając się wysognie na fotelu.

-Um...i...i gdzie?

-U ciebie w domu może być-powiedział z nutką rozbawienia, a ja zestresowałam się.

-Um...wo...wolałabym najpierw gdzie indziej.

-Luz. Może być u mnie w domu-powiedział, a ja jeszcze bardziej się zdenerwowałam.

-A...biblioteka?-wydukałam.

-Za dużo ludzi-powiedział z grymasem na twarzy.-po drugie ktoś możemnie zobaczyć ze znajomych, a miałbym przypał gdyby widzieli, że się uczę.

-Przecież twoi znajomi nawet nie wiedzą co do biblioteka-wypaliłam, a zaraz uświadomiłam sobie co powiedziałam. Bałam się, że mnie uderzy, zacznie krzyczeć lub uderzy, a on zaśmiał się krótko.

-Fakt. Ale mogą mnie zobaczyć przechodząc obok biblioteki czy coś. Wyluzuj. Przecież nie zrobię ci bez powodu krzywdy-powiedział.

-Bez powodu?-zmarszczyłam brwi.

-Yup. Jak ktoś mi zajdzie za skórę to w tedy jest źle.

-Przecież ja...-zaczęłam mając na myśli zepsucie jego wozu. Był zły na maksa, a teraz nagle nie chce mnie zabić? Collin domyślił się o co chodzi bo zacisnął mocno szczęke, a dłonie w pięść.

-Nie mów już o tym-wycedził, a ja posłusznie pokiwałam głową.

-W...w sumie może być dzisiaj u mnie-wyszeptałam zestresowana i zobaczyłam jak szatyn się rozluźnia.

-Okey. Przyjadę do ciebie o szesnastej. A teraz możesz iść.

-Ty...nie idziesz?-zapytałam.

-Myślisz, że gdybyśmy wyszli razem z sali to co by o tobie pomyśleli inni?-zobaczyłam jak jego kąciki ust unoszą się w górę.

-Racje-powiedziałąm biorąc z podłogi plecak.-to...cześć-bąknęłam szybko i wybiegłam z klasy. I tak nie zdąże na kolejną lekcję, więc poczekam na przerwę.
***

Siedziałam na kanapie w salonie gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Momentalnie podniosłam się z kanapy uderzając stopą o stół.

-Ała-jęknęłam z bólu. Cała drżałam. Po jaką cholere zgodziłam się uczyć najgroźniejszego chłopaka w szkole?! Przecież on tylko czeka aż mnie zabije. Poprawiłam jeszcze bluzę gdy usłyszałam ponownie dzwonek.

-Wreszcie-westchnął gdy otworzyłąm drzwi. Wyglądał tak samo jak w szkolę czyli idealnie. Wszedł do korytarza i rozglądnął się.

-Są twoi rodzice?-zapytał rozglądając się.

-Mama wraca jutro z jakiejś delegacji-wyszeptałam cicho.

-A tata?-zapytał przenosząc na chwilę swój wzrok na mnie. Spuściłąm głowę w dół czując, że zaraz zacznę płakać. Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam u niego jakiś błysk w oku. Jakby...współczucia?-może już zacznijmy-powiedział po chwili, a ja pokiwałam głową i zaprowadziłam go do salonu. Nadal cholernie się bałam, że Collin jest w moim domu.  Usiadł na kanapie w salonie wciąż rozglądając się dookoła.

-Od...czego chciałbyś zacząć?-zapytałam siadając jak najdalej jego.

-Wiesz...żebyś mi tłumaczyła musisz usiąść bliżej-odparł, a ja bardzo po woli przysunęłam się do niego wciąż zachowując bezpieczną odległość.-i najlepiej od drugiego tematu. Bo mam sprawdzian z drugiego i trzeciego.

-Ok. Masz..masz może książke?-zapytałam, a chłopak podał mi pomarańczowy podręcznik. Ręce cały czas mi drżały i jakby tego było mało-pociły się.

-Okey. Już wiem od czego mam zacząć-powiedziałam kładąc podręcznik na stole. Zauważyłąm jak Collin patrzy na mnie czekając aż zacznę.-więc...
***

-Rozumiesz?-zapytałam gdy skończyłam omawiać z nim działy które zajęły nam ponad godzinę. Mój głos drżał i co chwilę się zatrzymywałam, aby obmyślić czy dobrzę mówię. W końcu to ode mnie zależy co dostanię. Collin raz patrzył na książke, a gdy swoje spojrzenie przeniósł na mnie znowu zaczęłam drżeć i bać się bardziej niż kiedykolwiek.

-Powiedzmy-rzucił.

-Myślę, że spotkamy się jeszcze raz albo dwa razy i napiszesz na pozytywną ocenę.

-Dobra-odparł chowając książki do torby.-na mnie już pora. To ten...dzięki-podrapał się po karku.

-Uhm-przytaknęłam.-spoko. Nie ma problemu.

-Dobra. Kiedy masz następny wolny czas?-zapytał opierając się o framugę drzwi.

-Um...w piątek?

-Nie bardzo. Idę na imprezę-powiedział, a ja przytaknęłam.-jutro?

-Przyjeżdża do mnie mama i...nie mam jak.

-To możesz zpojechać do mnie-wzruszył ramionami.-podam ci adres a ty przyjedziesz. Nie mieszkam daleko.

-Um..znaczy...nie wiem.

-Nic ci nie zrobię-wywrócił zirytowany oczami.-weź czasem się wyluzuj. To co? Pasuje ci jutro o osiemnastej?

-Yhym-przytaknęłam.

-To cześć-bąknął wychodząc z domu.

-Cześć-wyszeptałam sama do siebie gdy drzwi były już zamknięte.
***

-Co wczoraj porabiałaś?-zapytała mnie Sandy gdy razem kierowałyśmy się do sali gimnastycznej.

-Um...nic ciekawego-bąknęłam.

-Widzę jednak, że o czymś mi nie mówisz-powiedziała zaczynając się rozgrzewać, więc robiłąm to samo.

-No...pamiętasz jak wczoraj miałam iść do pani Sparks?-zapytałam, a blondynka pokiwała głową.-kazała mi dać jednemu chłopakowi korepetycje z geografii. I zgodziłam się. Wczoraj przyszedł do mnie do domu.

-To świetnie-zapiszczała.-przystojny? Co to w ogóle za chłopak?

-Collin-wyszeptałam cicho, a Sandy stała patrząc na mnie a po chwili zaśmiała się.

-Dobra, a tak na serio to kto?

-No mówie ci, że Collin.

-Jesteś przekonywująca. Ale mów prawdę.

-Sandy-przetarłam twarz dłonią.-wyglądam jakbym kłamała.

Sandy przyglądnęła mi się i wyszeptała:

-O cholera. On na prawdę u ciebie był!

-Ciszej-syknęłam w jej strone.

-Boże! Nie wierze. Nic ci nie zrobił?

-Nie-wywróciłam oczami.-tylko się uczyliśmy. A dzisiaj jadę do niego.

-Japierdole.

-Sandy-warknęła trenerka, a blondynka wymamrotała przeprosiny.

-Nie wierzę w to-zapiszczała.-boże! Najniebezpieczniejszy chłopak w szkolę, nazywany mordercą jak gdyby nigdy nic siedział u ciebie w domu.

-Po prostu się uczyliśmy-wywróciłam oczami.-myślę, że jeszcze max dwie lekcje i uwolnię się od niego.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now