Rozdział 14

35.4K 1.1K 56
                                    

Ledwo przekroczyłam furtkę prowadzącą na teren szkoły, a podeszła do mnie jakaś wytapetowana blondynka. Od razują rozpoznałam dziewczynę Collina. Ubrana w niebieską mini, haotycznie wysokie szpilki i z długimi, czarnymi szponami mierzyła mnie wściekłym spojrzeniem.

-To ty-fuknęła po chwili.

-O co ci chodzi?-zapytałam cicho.

-Ty zepsułaś auto MOJEMU Collinowi. Słuchaj-podeszła bliżej mnie.-nie wiem czemu Collin cie nie zabił, czy chociażby nie uderzył. Nie wiem po jaką cholerę Cię oszczędzał. Bo Collin nigdy nikogo nie oszczędza. Więc wiedz, że się na tobie zemści. Jak nie on to ja-posłała mi kpiący uśmiech, a ja zadrżałam.

-N..nie wiem o co ci chodzi-wyjąkałam, a blondynka prychnęła.

-Nie udawaj głupiej. Dobrze wiem, że to ty zepsułaś jego wóz i on o tym wie. Mimo to nie masz nawet jednego pieprzonego guza. Ja jednak wiem, że czeka tylko aby się na tobie zemścić. Bądź tego pewna.

-Jess, co ty tu robisz?-obok niej pojawił się Collin, na co dziewczynka uśmiechnęła się słodko.

-Gadamy-zaćwierkotała.

-Mhm. Dobrze wiem, że nie gadasz z takimi jak ona. Idziemy do szkoły.

-Ale...

-Idziemy-syknął i złapał ją za nadgarstek. Przez chwilę na mnie spojrzał, a w jego oczach wyczułam współczucie, ale zaraz wyrzuciłam tę myśl z głowy. Collin i współczucie? Dobre sobie.

Blondynka odrzuciła swoje włosy do tyłu i poszła u boku Collina. Ja poprawiłąm plecak na ramieniu i wbiegłam do szkoły. Czas zacząć kolejny dzień...
***

Na przerwie usiadłam na murku na boisku i wzięłam z plecaka jabłko. Postanowiłam znaleźć sobie jakiś punkt obserwacyjny. Zwróciłam uwagę na grupkę chłopaków bez koszulki która grała na boisku w piłkę nożną. Prawdopodobnie trwał trening. Wśród chłopaków zobaczyłam Collina. Gdybym była jak inna dziewczyna miałabym mokro w majtkach i zemdlałabym na widok jego w samych boserkach; na jego szerokie ramiona, idealny brzuch i mięśnie, a także włosy w nieładzie z których skapywały kropelki potu. Zaraz obok chłopaków swój trening miały cheerleaderki z Jessicą na czele która była liderem. Każda miała idealną figurę. Miały białe topy z ich logiem i czerwone, krótkie spodenki z wystającymi pośladkami. Machały pomponami, wyginały się i robiły piramidę. Oczywiście chłopcy czasem nie mogli skupić się na grze przez dziewczyny. Chciałabym być tak przebojowe jak one; tak ładne, z taką cudowną figurą.

Pogapiłam się chwilę na cheerleaderki, a potem znowu spojrzałam na chłopaków którzy nieustannie biegali po boisku i kopali piłkę. Musiałam jednak wracać na lekcję gdy usłyszałam dzwonek. Wzięłam plecak wyrzucając ogryzek do kosza i zeskoczyłam z murku idąc w stronę szkoły.
***

Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek na lekcję wyszłam ze szkoły wcześniej żegnając się ze znajomymi. Cieszę się, że kogoś poznałam. Nawet niezbyt im ufam, ale już zaczynam się przed nimi otwierać. Mam nadzieję, że tego nie pożałuje.

Wyprowadzając rower z terenu szkoły zobaczyłam że z budynku wychodzi też paczka Collina z nim samym na czele. Ludzie oczywiście omijali ich szerokim łukiempodczas gdy oni jak gdyby nigdy nic rechotali i gadali o czymś żywo gestykulując. Nie chcąc być ich obiektem drwin wsiadłam na rower i pojechałam do swojego domu. Wreszcie weekend! Z uśmiechem na ustach weszłam do domu opierając się o drzwi i głośno wzdychając.

-Kolejny weekend-wyszeptałam.

Pobiegłam do kuchni po popcorn i jakiś napój i wskoczyłam tym razem na kanapę w salonie, a nie poszłam jak codzień do swojego pokoju. Przykryłam się kocem i włączyłam jakiś film układając się wygodnie i zaczynając jeść przekąski.

-Ty tutaj?-spytała mama odkładając torebkę na komodę w salonie.-nie w pokoju?

-Nie. Dzisiaj chciałam pooglądać coś w salonie.

-Dobrze. Jak chcesz. Co ty na to żeby w sobotę gdzieś wyjechać?

Zerknęłam na mamę z szokiem na twarzy. Ona...dobrze się czuje?

-Masz gorączke?-zapytałam.-nigdy nigdzie razem nie byłyśmy. Ostatni raz w galerii.

-W sobotę nie mam pracy, a w tygodniu-podrapała się po głowie.-musze wyjechać na cztery dni.

-Na ile?-pisnęłam zszokowana,

-Poradzisz sobie. Tylko do czwartku. Ale będe wyjeżdżasz coraz częściej-powiedziała smutno.-masz osiemnaście lat. Prawie dziewiętnaście. Dasz sobie radę.

-Mamo, ja...-zaczęłam panikować.

-Nic ci nie będzie-rzuciła stanowczo.-będziesz po szkolę wracać do domu. Jakby co masz sąsiadki. One ci pomogą. Nie masz już ośmiu lat. Jedzenie i pieniądze będziesz miała więc sobie poradzisz. Póki co w sobotę chciałabym gdzieś z tobą pojechać. Nie jestem dobrą matką, ale na parę godzin możemy gdzieś wyjechać.

-Gdzie?-zapytałam, a kobieta wzruszyła ramionami.

-Wybierz coś. Ja idę trochę popracować. Jutro myślę, że z rana możemy gdzieś pojechać-powiedziała i poszła na górę do swojego biura, a ja kontynuowałam oglądanie jakiegoś serialu.


Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now