Rozdział 6

35.6K 1.2K 702
                                    

Widząc jak Sandy, Lidia, Sam i Jason zbladli ja po woli odwróciłam się w strone dźwięku. Przełknęłam nerwowo ślinę i stałam się pewnie blada jak kartka papieru na widok jaki zastałam. Collin stał przy swoim samochodzie czerwony jak nigdy i zaciskał dłonie w pięść rozglądając się. Ludzie momentalnie przestali gadać i cofnęli się, aby być jak najdalej chłopaka.

-KTO TO KURWA ZROBIŁ!?-ponowił pytanie.-przyznaj się śmieciu! Który to zrobił? GADAĆ!

Cisza. Słychać było tylko oddech Collina.

-Nikt nie chcę się przyznać?-warknął, a ja myślałam, że zaraz zemdleję. Był przerażający.-znajdę cie skurwysynie! Znajdę i zabiję! Szykuj się na powolną śmierć. Jebie mnie to czy to chłopak czy dziewczyna! Już po tobie-splunął obok siebie, a ja zbladłam jeszcze bardziej. Jasna cholera. To nie dzieję się na prawdę.

-Na twoim miejscu szukałbym miejsca na cmentarzu-wyszeptał Jason, a Sandy uderzyła go w żebra. Nie dałam rady tu dłużej stać. Wzięłam rower i odjechałam najszybciej jak umiałam po drodze wylewając hektolitry łez. Umrę. Już po mnie. Mogę szykować się  na śmierć.


COLLIN

-Stary, co jest?-podbiegli do mnie moi kumple, a ja nie mogąc wydusić z siebie słowa wskazałem na mój samochód.-jasna cholera. Kto go tak urządził?

-Myślisz, ze wiem!?-wyrzuciłem ręce w górę.-znajdę tego śmiecia. Będzie miał prawdziwe tortury. Ten kto zniszczył mój samochód pożałuje tego.

-Na jego miejscu już bym zamawiał trumnę-powiedział Thomas. Ja nadal wgapiałem się w mój samochód z zaciśniętymi pięściami. Popękane lustro i szrama na pół auta. Zginie. Już po nim. Nie będe się hamował.

-Jak niby chcesz tego kogoś znaleźć?-zapytał Blake.

-Mam swoje sposoby-warknąłem nie patrząc się na nich.-a teraz wynocha zanim przestanę się kontrolować.

Cała piątka szybkim krokiem odeszła, a ja jeszcze raz spojrzałem na ludzi. Zabiję tego kogoś. Znajdę go chociażbym miał szukać miesiącami... 
***

Wysiadłem z auta głośno trzaskając drzwiami. Byłem tak wkurzony, że musiałem się wyrzyć.

Mieszkam sam, więc nie musiałem słuchać od mojej starej czemu jestem nie w humorze. Teraz niech nikt nie staję mi na drodzę. Po drodzę ściągnąłem koszulkę i spodnie zostając w samych bokserkach. Wbiegłam do pokoju i od razu zacząłem walić w worek który wisiał przypięty na suficie. Biłem bardzo mocno, bez rękawic. Czułem ból w rękach, ale miałem to gdzieś. Wyobraziłem sobie, że ten worek to osoba która tak uszkodziła mój wóz. Pierwsze uderzenie, drugie, kopniak i kolejne. Głośno oddychałem waląc za każdym razem coraz mocniej.

Gdy skończyłem byłem zmęczony. Spojrzałem na zakrwawione ręce i ruszyłem szybko do łazienki po drodze pisząc do mojej "seksuwalnej zabawki"

Ja-Za piętnaście minut u mnie.

Odpowiedź przyszła bardzo szybko.

Jessica-Będe.

Wskoczyłem pod prysznic zmywając cały bród. Potrzebuję się teraz wyżyć, ale tym razem nie na worku. Muszę się też odstresować.

Zawiązałem tylko w pasie ręcznik i wszedłem do pokoju. Blondynka już siedziała na moim łóżku w czerwonych stringach i biustonoszu. Podeszła do mnie, a ja momentalnie pchnąłem ją na ściane wpijając się w jej duże usta. Dziewczyna od razu chwyciła mój ręcznik i zsunęła z dół zaczynając bawić się moim przyjacielem. Musiałem się odstresować. Wiem, że dzisiaj nie będe delikatny. Ściągnąłem jej bielizne rzucając ją nagą na łóżku. Dziewczyna wciąż bawiła się moim penisem biorąc go do ust i pocierając. W pewnej chwili to ja przełąłem kontrolę. Chwyciłem jej piersi, a następnie gwałtownie w nią wszedłem. Nigdy nie byłam tak brutalny, ale musiałem się wyżyć. Jessica jęknęła tak głośno, więc byłem pewny, że to z bólu.

-Collin, nie tak mocno-wyszeptała zaciskając usta.

-Mam to gdzieś-syknąłem zanurzając się w niej bardziej. Pchałem tak mocno, że blondynka niemal płakała z bólu. Gryzłem jej piersi również bardzo mocno. Po wszystkim zaczęliśmy się ubierać.

-Ty chory psychopato-warknęłam.-nie dam rady chodzić idioto.

-Ta ta-machnałem ręką.-jeszcze coś?

-Jesteś pojebany. Dlaczego tak mocno?

-Musiałem się wyżyć.

-Frajer-syknęła i wyszła z mojego domu trzaskając drzwiami. Mimo walenia w worek i mocnego bzykania nie czuję się lepiej.
***

Wjechałem samochodem do szkoły trzaskając drzwiami. Jessici pewnie nie będzie i leży pewnie obolała w łóżku. Jakoś mnie to nie interesuje. Sama sie pisała na szybki numerek kiedy ja chcę.

Rozglądałem się starając się znaleźć tego kto roztrzaskał mój wóz. Muszę coś wykąbinować.

-Siema stary-podeszli do mnie moi kumple i po przywitaniu się weszliśmy do szkoły. Od razu wszyscy zaczynali uciekać i robić nam miejsce. Przyzwyczailiśmy się do tego. Idąc dalej zobaczyłam pod salą dziewczynę którą widziałem wczoraj na rowerze. Jej oczy były smutne i takie...puste. Mimo to była nawet spoko laską. Chociaż i tak nie mój typ. Stała z dziewczynami i jakimś blondasem. Wszyscy na mój widok zbledli tylko dziewczyna spojrzała na mnie, a gdy nasz wzrok się spotkał zaczęła drżeć i odwróciła się do mnie plecami. Pewnie boi się mnie tak jak pozostali. Posłałem sobie triumfalny uśmiech idąc dalej.

Przekroczyć GranicęWo Geschichten leben. Entdecke jetzt