Rozdział 69

30.3K 989 270
                                    

Już prawie tydzień nie oddzywamy się do siebie z Collinem. Jestem zła, ale jednocześnie jest mi smutno. Może on zrobił to specjalnie, aby ze mną zerwać? Może ma na oku jakąs ładną, szczupłą dziewczynę i nie chce już ze mną być? 

Pokręciłam przecząco głową mrugając szybko aby odgonić łzy. Niestety nie udało mi się i w rezultacie kilka wypłynęło na powierzchnie. Starłam je rękawem bluzy powracając do oglądania programu w telewizji. Jednak cały czas myślałam o Collinie. Był moim pierwszym chłopakiem na którym mi zależy. Nie wiem co zrobię gdyby okazało się, że znalazł sobie inną dziewczynę. Ponownie poczułąm łzy na policzkach. Przytuliłam mocniej poduszkę do piersi tłumiąc szloch.

Usłyszałam dzwonek do drzwi więc odłożyłąm poduszkę i miskę z chipsami, a później poszłam otworzyć drzwi. W za dużej bluzie i dresach, na dodatek w potarganych włosach i z czerwonymi oczami. Pociągnęłam drzwi i o mało nie pisnęłam na widok wielkiego pluszaka i bukietu czerwonych róż Zmarszczyłam brwi nie wiedząc kto to przyniósł do póki zza miśka nie wyłonił się uśmiechnięty Collin. Zrobiłam wielkie oczy,  austa otwarły mi się w literę O.

-Przepraszam, że się tak zachowałem-odparł po chwili szatyn.-chciałem dać ci czas do namysłu. Ja też musiałem sobie przemyśleć pare spraw. Ale stwierdziłem, że dłużej nie dam rady bez ciebie. Musiałem przyjść i cie przeprosić. Tydzień bez ciebie to  dla mnie piekło. Musiałem już przyjść i cie zobaczyć. I to dla...ciebie.

Podał mi kwiaty oraz dużego, brązowego pluszaka. Wzięłam to wszystko mimo, że było bardzo ciężkie. Odłożyłam kwiaty na szafkę w korytarzu, a miśka dałam gdzieś w kąt, a następnie popatrzyłam się na szatyna. Tak bardzo za nim tęskniłam. Za tym uśmiechem i za oczami. Rozłożyłam ramiona i podeszłam do niego. Chłopak zrobił to samo i po chwili wylądowałam w jego objęciach. Przytuliłam się mocno czując idealną mieszankę wody kolońskiej, mięty i dymu papierosowego. Collin oparł podbródek o moją głowę i objął mnie mocniej przyciskając do siebie tak, że czułam jego wszystkie mięśnie. Staliśmy tak w uścisku dobre pare minut. Collin po chwili spojrzał na moją twarz i dotknął lekko mojego policzka. Zamknęłam oczy czując jego dotyk, a po chwili jego usta na swoich. Tak strasznie mi tego brakowało. Oddałam pocałunek kładąc swoje ręce na jego klatce piersiowej. Chłopak zrobił pare kroków do tyłu, a ja w rezultacie się cofnęłam. Zamknął kopniakiem drzwi idąc cały czas do przodu. Pchał mnie, a ja się nie opierdałam. Oddawałam każdy pocałunek cofając się, aż natrafiłam na ścianę. Szatyn przyparł mnie do niej chwytając za moje nadgarstki które umieścił po bokach mojej głowy. Czułam jak zawsze eksplodujące motylki w moim brzuchu i szybko bijące serce. Nie wiem ile spędziliśmy na całowaniu się, ale Collin w końcu się ode mnie oderwał.

-Dlaczego płakałać?-wydyszał gdy oboje staraliśmy się unormować oddech.

-To nieistotne-posłałam mu słaby uśmiech.

-Nie kłam Madd. Widzę twoje oczy. Są zaczerwienione jakby od płaczu. I nie wciskaj mi kitu, że to przez alergię.

Nie było sensu kłamać. Znał mnie za dobrze, więc musiałam powiedzieć mu prawdę. Puścił moje nadgarstki, a moje ręce delikatnie opadły wzdłuż ciałą.

-Po prostu...bałam się, że specjalnie się ze mną pokłóciłeś, żeby ze mną zerwać. Żeby być z inną dziewczyną. Myśląc o tym...-znowu poczułam że zaraz zacznę płakać, po tym jak załamał mi się głos.-po prostu bardzo się bałam-poprawiłam się pociągając lekko nosem.-wiesz...nie jestem super ładna, szczupła, nie w twoim guście, dlatego myślałem, że zdałeś sobie sprawe, że związałeś się z jakimś odmieńcem i po prostu chciałeś mnie zostawić-na końcu z moich oczu poleciały łzy.

-Skarbie-westchnął szatyn przyciągając mnie do siebie. Przytulił mnie, a ja objęłam go swoimi rękami.-nigdy bym cie nie zostawił-pocałował mnie w czubek głowy.-ten tydzień ledwo bez ciebie wytrzymałem. Pare razy chciałem do ciebie zadzwonić, ale stwierdziłem, że lepiej jak porozmawiamy na żywo. I nawet nie myśl, że nie jesteś ładna. Dla mnie jesteś najpiękniejsza i rzadna dziewczyna ci nie dowównuje, okey? Od kąd cie poznałem przestałem patrzeć na te plastikowe laski w krótkich miniówach, a zająłem się tobą. Jesteś dla mnie bardzo ważna i nigdy nie myśl, że mógłbym związać się z inną.

-Ciesze się, że cie mam-wyszeptałam do Collina wtulając się w jego czarną bluzę i zamykając na chwilę oczy.

-Ja też cię ciesze-wyszeptał w moje włosy gładząc mnie uspokajająco po plecach.

Przekroczyć GranicęDonde viven las historias. Descúbrelo ahora