Rozdział 48

33.7K 1.1K 183
                                    

Po dwóch filmach i zjedzeniu prawie całego  niezdrowego jedzenia opadłam z głośnym jękiem na łóżko.

-Lepiej już?-zapytał Collin który położył się obok mnie.-w sensie no wiesz o co chodzi...no ten...-podrapał się zakłopotany po karku.

-Chodzi ci o okres?-zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.-dlaczego wy faceci nie potraficie normalnie powiedzieć tego słowa? OKRES.

-Przestań-zatkał sobie uszy.

-Co? To normalna sprawa. Okres, miesiączka, bóle menstruacyjne...

-Zamknij się-warknął zakrywając mi usta, a ja zaczęłam się głośno śmiać.

-Okres okres okres-śpiewałam.

-Maddie...ostrzegam się-westchnął zirytowany, a ja ponownie się zaśmiałam.

-Okres, miesiączka, te dni, okres...-zaczęłam wymieniać, ale Collin przerwał mi brutalnym pocałunkiem. Pisnęłam zdezorientowana upadając z powrotem na miękkie poduszki. Cały czas chodziły mi słowa Collina po głowie "Odwzajemnij ten pocałunek". I wiecie co zrobiłam? Odwzajemniłam go. Chłopak po chwili zwolnił tempo i całował mnie po woli, a ja nie musiałąm się trudzić, aby za nim zadążać.

-Będziesz mnie cały czas tak uciszał?-wysapałam gdy się ode mnie oderwał.

-Jeżeli będziesz o tym mówić to tak-wzruszył ramionami siadając obok mnie.-po prostu nie lubię o tym mówić.

-Okey okey-uniosłam ręce w geście obrony.-przez ten śmiech znowu boli mnie brzuch-jęknęłam i na dowód swoich słów złapałam się za bolące miejsce.

-A, zapomniałbym!-Collin wyciągnął z jednej siatki białę pudełeczko i mi je podał.-tabletki przeciwbólowe.

-Skąd wiedziałeś, że ich potrzebuje?-spytałam obracając pudełeczko w dłoni.

-Nie wiedziałem, ale wiesz...kupiłem na wszelki wypadek.

-Dziękuje. Zaraz wracam.

Pobiegłam do kuchni połykając dwie tabletki przeciwbólowe. Gdy wróciłam Collin leżał na moim łóżku bawiąc się swoim telefonem.

-Nie za wygodnie ci?-spytałam kładąc ręce na biodra.

-Mogłoby być wygodniejsze-powiedział ironicznie.

-Collin, zejdź-jęknęłam, na co ten pokręcił głową.-sam tego chciałeś-wskoczyłam mu na brzuch, a ten jęknął głośno.

-Kobieto, ciężka jesteś-westchnął gdy na nim siedziałam. Od kiedy zrobiłam się taka odważna? Może dlatego, że przy Collinie czuję się swobodnie. Jets jedynym facetem jakiemu...mniej więcej ufam mimo, że każdy ma o nim negatywne zdanie. Znam go już parę tygodni, jak nie miesięcy i zdążyłam zauważyć jaki jest w szkole, a jaki gdy jesteśmy sami.

Udając, że mi niewygodnie zaczęłam się wiercić przez co szatyn syknął. Mimo, że miał twardy brzuch to bolało go to, że na nim siedziałam.

-Jesteś potworem Mad-jęknął, a ja się zaśmiałam. Gdy usłyszał przychodzącą wiadomość chwycił swój telefon, a chwilę później zbladł jakby przeczytał o czyjejś śmierci.

COLLIN

Śmiałem się z Madeline w najlepsze. Ta dziewczyna jest inna niż na początku. Zmieniła się i to na lepsze. W szkole taka cicha myszka, niewidoczna, a gdy jestem z nią sam na sam potrafi pokazać swój zajebisty charakter. Jest zabawna, ciągle uśmiechnięta i rozgadana mimo, no wiecie...mimo tych dni. Można z nią porozmawiać i pośmiać. Czuję się jakbyśmy znali się bardzo długo, a w cale tak nie jest. Jest drugą dziewczyną z którą spędzam tyle czasu. Pierwsza była...Rosie. Myślałem, że nie zaprzyjaźnie się z żadną laską, chyba że wlicza się w to seks bez zobowiązań. Ale jednak się myliłem. Teraz wiem, że zaczynam się przyzwyczajac do tej drobnej dziewczyny. Im więcej spędzam z nią czasu tym bardziej się przekonuje, że jest świetną dziewczyną tylko tego nie pokazuje.

Byliśmy w trakcie żartowania gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. Maddie wciąż siedziała mi na brzuchu, ale zignorowałem to i sięgnąłem po telefon. Włączyłem wiadomość, a krew momentalnie odpłynęła mi z twarzy, pojawiła się gęsia skórka, a oddech stał się przyśpieszony co nie umknęło uwadze dziewczyny.

Harry-Widzę, że fajnie się ze sobą bawicie. Spędzaj z nią czas póki możesz. Nigdy nie wiadomo co może się jej przydarzyć :)

Cholera. Jakim cudem ten frajer ma mój numer. Gdy byliśmy dziećmi wymieniliśmy się numerami, ale niemożliwe, żeby miał go do dziś. Zmieniałem numer conajmniej dwa razy i nie podawałem mu nowego. A gdy to czytam...zaczynam się na prawdę bać, co jest dziwne, bo niczego się nie boję. Gdyby to był ktoś inny już dawno leżałby w szpitalu, ale to jest Harry. On zawsze znajdzie sposób-nawet gdy go zabije-na to, aby się zemścić. Jest za mądry. Muszę na niego uważać.

-Collin, wszystko okey?-zapytała gdy się ze mnie sturlała i położyła obok mnie.-Collin?

-Huh-podniosłem wzrok.

-Pytałem czy wszystko dobrze. Zbladłeś.

-Uhm...jest dobrze-posłałem jej wymuszony uśmiech i zablokowałem telefon.

-Na pewno? Widzę, że jednak coś jest nie tak. Przez ten sms?

-Um...nie ważne-machnąłem ręką.-to tylko Thomas prosił mnie o zwrot kasy-skłamałem.

-I dlatego tak zbladłeś?

-No...czasem tak mam-wiem. Gorszego kłamstwa nie mogłem wymyśleć.-nie ważne. Nie gadajmy o tym-poklepałem Maddie po kolanie, a ta intuicyjnie się odsunęła.

-Przepraszam. To...takie odruchy. Czasem tak mam-zaczęła się tłumaczyć.

-W porządku. Rozumiem. Wiesz...chcesz dzisiaj jechać do mnie? Nie ma twojej mamy, a zapowiada się na poważną burzę. 

-Nie zrobię ci problemu?-spytała cicho.

-Nie-zaśmiałem się.-mój dom też świeci pustkami, więc pomyślałem, że może chciałabyś przenocować.

-Chętnie. Wezmę tylko potrzebne rzeczy i możemy jechać.

Przekroczyć GranicęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz