Rozdział 36

35.2K 1K 381
                                    

Minął tydzień od kąd pomogłam Collinowi uciec przed nauczycielką od przedsiębiorstwa. Po tym jak wyskoczył oknem na parterze podziękował mi i już go nie było. Do dzisiaj nie wiem po co była mu moja pomoc w ucieczce, ale nie wnikam. Może chciał mieć kompana do ucieczki? Swoją drogą zaczynam ufać mu coraz bardziej. Nie powierzam mu swoich tajemnic i nie jesteśmy przyjaciółmi, ale jednak nie boję się go tak jak kiedyś. Nie wiem czemu ludzie tak uciekają gdy ich widzą. Collin tylko zgrywa takiego twardziela i "morderce", ale taki nie jest. Gdy jest ze mną sam na sam potrafi być nawet zabawny. Nie wiem dlaczego chce, aby każdy się go bał. Sprawia mu to radość? Próbowałam poruszyć ten temat, ale za każdym razem zbywał mnie machnięciem ręki. Więc raczej się nie dowiem. Mimo to tylko ja wiem jaki jest na prawdę, ale wolę nie mówić o tym nikomu. To, że nigdy mnie nie uderzył to nic nie znaczy. Gdybym komuś o tym powiedziała myśle, że byłoby źle...

Po szkolę korzystając z ładnej pogody udałam się w stronę parku. Usiadłam na ławce obserwując bawiące się dzieci na placu zabaw i czytając książke. Było ciepło, ale jak już mówiłam nie zakładałam sukienek ani krótkich shortów. Miałam swoje powody. Założyłam natomiast zwykłe czarne legginsy, szarą tunikę za tyłek i skórzaną kurtke.

Zagłębiłam się w lekturze i nic innego nie miało znaczenia. Pisk dzieci, rozmowa ludzi czy odgłosy przejeżdżających samochodów. Byłam tylko ja, książka i śpiew ptaków.

Po jakiejś godzinie skończyłam czytać gdy zobaczyłam przed sobą cień. Po woli podniosłam do góry głowę widząc całkiem wysokiego, umięśnionego chłopaka. Wystraszyłam się, bo mimo, że nadal próbuje opanować ten lęk to nie wychodzi mi to do końca. Zwłaszcza przy takich chłopakach.

-Cześć-powiedział uśmiechając się i wkładając ręce do kieszeni jeansów.

-Hej-bąknęłam chowając książke do plecaka. Chciałam uciec z tąd jak najszybciej.

-Jak masz na imie?

-Um...nie ważne-powiedziałam podnosząc się i zakładając plecak na ramie.

-Boisz się mnie?-zapytał przekrzywiając lekko głowę.

-Każdy ma jakieś lęki-wzruszyłam ramionami.

-Fakt. Ja na przykład boję się pająków i klaunów. Ty facetów. To normalne.

-Pająków?-uniosłam do góry brwi.-taki facet boi się pająków?

-Każdy ma jakieś lęki-powtórzył moje słowa sprzed kilku minut, a ja lekko się uśmiechnęłam.-po drugie nie lubię ich. Małe, włochate pajęczaki. Ble-skrzywił się, a ja zaśmiałam się cicho, a po chwili chłopak do mnie dołączył.-teraz zdradzisz mi swoje imie?-zapytał, a ja podrapałam się po brodzie.

-Maddie-powiedziałam nieśmiało.

-Jestem Harry-uśmiechnął się, a ja przytaknęłam.-chodzisz tu do szkoły?-obrócił się wskazując głową na duży budynek za nim.

-Mhm-mruknęłam.-ty też?

-Nie. Właściwie to niedawno się tu przeprowadziłem, ale ukończyłem szkołę więc poszukam jakiejś pracy. Dlaczego jesteś ubrana tak w taką pogodę?-zmienił temat marszcząc brwi, a ja zaczęłam bawić się swoimi palcami.

-Um...nie lubie ubierać się w krótkie spodenki.

-Powinnać pokazywać figurę. Zwłaszcza w lato-oznajmił.

-Nie sądze. Nie mam co pokazywać.

-Ja sądze inaczej-powiedział, a po chwili poczułam czyjąć obecność za sobą. Cała się zestresowałam, a w oczach od razu miałam łzy. Jedak gdy się obróciłam z ulgą stwierdziłam, że to tylko Collin. Jednak nie patrzył na mnie, a na Harrego. Jego wszystkie mięśnie się napięły, a usta zacisnęły w wąską linie.

-Co od niej chcesz?-syknął szatyn.

-Gadamy sobie-wzruszył niewinnie ramionami.-nic w tym złego.

-Ja sądze inaczej. Zostaw ją w spokoju-warknął, a następnie chwycił za nadgarstek i pociągnął w przeciwną stronę.

-Collin, zostaw mnie-piszczałam.-Collin, puść. Co w ciebie wstąpiło!?

Chłopak wreszcie mnie puścił i odwrócił się w moją stronę.

-O co ci chodzi, co?-warknęłam.

-Trzymaj się od niego z daleka-powiedział tylko.

-Co? Nie rozumiem cie.

-Po prostu nie zbliżaj się do niego, jasne?

-Ale...

-Jasne?-powtórzył groźnie, a ja zadrżałam spuszczając wzrok na swoje buty. Nienawidzę gdy ktoś mówił do mnie takim tonem. W tedy wszystko mi się przypomina.

Usłyszałam jak chłopak westchnął, a następnie chwycił w swoje palce mój podbródek i zmusił do spojrzenia na mnie.

-Przepraszam. Nie powinienem tak reagować. Po prostu...trzymaj się od niego z daleka, dobrze? On nie jest chłopakiem dla ciebie, zrozum. Znam go i wiem jaki potrafi być.

-D...dobrze-wyjąkałam, a Collin uśmiechnął się i puścił mój podbródek.

-Chodź, odprowadzę cie do domu. 

COLLIN

Pierdolony Harry. On na prawdę nie kłamał gdy mówi, że się na niej zemści. Sam nie wiem dlaczego tak mi na niej zależy. Gdyby to była inna laska miałbym na to wyjebane. Może dlatego, że Maddie nie jest jak inne laski. To delikatna, krucha dziewczyna. Mimo to gdy ktoś ją lepiej pozna zobaczy jaki ma wspaniały charakter. Jest troche nieśmiała i skryta, dlatego trzeba do niej dotrzeć. Krok po kroku. To jak...oswajanie dzikiego zwierzęcia. Jeżeli zrobisz coś źle cofasz się na pole startowe i zaczynasz wszystko od nowa a nie wiadomo czy ci ponownie zaufa. 

Ludzie (wszyscy) myślą, że jestem mordercą, że należy się mnie bać i w sumie taka opinia mi się podoba. W szkole każdy ucieka ode mnie i od moich kumpli, mamy najlepsze miejsce na stołówce, na treningu piłki nożnej również mają do nas respect. I widzę jak niektóre laski ślinią się na nasz widok, ale żadna nie podejdzie, bo każda się boi. I w sumie mi to odpowiada. Nie mam ochoty mieć przy sobie tabunu niewyżytych panienek. Mi wystarczy Jessica; do szybkiego numerku i już. Laska za dużo sobie wmówiła i myśli, że jesteśmy parą. Nic bardziej mylnego. Nie szukam związku. Miłość nie istnieje. Jest tylko przywiązanie do drugiego człowieka. Po co te randki, prezenty, wyznawanie miłości, ślub, zakładanie rodziny? I tak prędzej czy później druga osoba cie zostawi w najgorszy z możliwych sposobów. Wiem to z doświadczenia. Przeżyłem to pierwszy i ostatni raz. Od tego czasu żyje w przekonaniu, że miłości nie ma i nigdy nie będzie.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now