Rozdział 52

33.6K 1.2K 519
                                    

COLLIN

Wyszedłem ze szkoły po ostatnim dzwonku i podszedłem do swojego samochodu czekając na Maddie. Po chwili wyszła w obecności swoich przyjaciół którzy po porzegnaniu się poszli w swoją stronę. 

-Na kogo czekasz?-zapytała Maddie podchodząc do mnie.

-Na ciebie. Wsiadaj-otworzyłem jej drzwi, a ta zmarszczyła brwi.

-Dziękuje-mruknęła wsiadając do środka. Okrążyłem samochód i usiadłem na miejscu pasażera odpalając auto.-gdzie jedziemy?

-Do mnie-odparłem zmieniając bieg.

-Nie za często u ciebie przysiaduje?

-Mi to nie przeszkadza. I tak mieszkam sam-wzruszyłem ramionami. Całą drogę słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy na różne tematy. Maddie była coraz bardziej rozgadana co mi się podobało.

Zatrzymałem się na podjeździe i razem weszliśmy do środka.

-Powinieneś kupić sobie psa skoro czujesz się samotny-odparła Maddie zdejmując w korytarzu buty.

-Tsa...pomyślę nad tym. Chodź do mojego pokoju-poszedłem na górę, ale zatrzymałem się na drugim schodzie widząc, że dziewczyna za mną nie idzie. Obróciłem się do niej, a ta tylko wystawiła w moją strone ręce jak małe dziecko.

-Jesteś niemożliwa-westchnąłem podchodząc do niej i biorąc ją na ręce.

-Wiem, ale nie chce mi się chodzić-zaśmiała się.

-Masz szczęście, że jesteś lekka-odparłem. 

-A co? Gdybym ważyła pare kilo więcej nie podniósbyś mnie?

-Możliwe-powiedziałem, za co dostałęm w tył głowy.-ała! Mała, uważaj sobie. Maddie-krzyknąłem gdy ta znowu mnie uderzyła.-ostrzegałem.

Otworzyłem drzwi do pokoju i położylem ją na łóżku, a sam usiadłem na niej okrakiem.

-Jesteś ciężki. Złaź!-krzyczała. Jej wrzask zmienił się w głośny śmiech gdy zacząłem ją łaskotać. Wiła się i starała się mnie odepchnąć. Na marne.

-Collin, bła...błagam!-piszczała śmiejąc się.-Collin! 

-Przeprosisz?

-Nie. Collin!

-Przeproś-odparłem nie zaprzestając torturom.

-Do...dobrze. Przepraszam!-mówiła wciąż się śmiała, a z jej oczu płynęły łzy od śmiechu.

-Dobrze-oderwałem od niej ręce nadal na niej siedząc.

-Mógłbyś ze mnie zejść?Przeprosiłam!

-Jakoś...wygodnie mi się tu siedzi-wzruszyłem ramionami, a Maddie się zaśmiała, więc ja razem z nią.

-Collin, nie czuje nóg!

-Eee...aż taki gruby nie jestem, nie?-zaśmiałem się.

-Collin!-pisnęła.-moje nogi.

-Dobrze, już dobrze-chwyciłem ją za nadgarstki i przewróciłęm tak, że teraz to ja leżałem na poduszkach, a ona siedziała na mnie okrakiem.-teraz dobrze?

-Teraz może być-wzruszyła ramionami i zaczęła wiercić się na moich kolanach.-muszę znaleźć odpowiednią pozycje.

-Maddie...-warknąłem ostrzegawczo.

-Nie wygodnie mi. Nie rozumiesz?

-Nie o to chodzi?

-To o co?-wyrzuciła ręce w powietrze.

-Po prostu...ocierasz się o mnie i wiesz-popatrzyłem na swoje krocze, a Maddie oderwała wzrok zalewając się krwistym rumieńcem, przez co wybuchnąłem śmiechem.-teraz rozumiesz?

Pokiwała głową i zasłoniła rękami swoją czerwoną twarz, a ja ponownie się zaśmiałem. Nasze śmiechy zepsuła wiadomość z mojego telefonu. Delikatnie zdjąłem Maddie która siedziała po turecku na łóżku o odczytałem wiadomość. Oczywiście jak zawsze zbladłem, a ręce zaczęły mi się pocić.

Harry-Widze, że słuchasz się moich rad, żebyś spędzał z małą jak najwięcej czasu. Mądrze... ;P

Spojrzałem na Maddie która zajęta była swoim telefonem, więc wystukałem odpowiedź.

Ja-Nie bądź takim tchórzem i ze mną się rozpraw, a Mad zostaw w spokoju

Harry-Ojej, jakiś ty hojny. Przykro mi, ale to moja decyzja i ją uszanuj ;) I nie chroń jej bo to nic nie da. Nawet nie zauważysz kiedy zniknie z twojego życia

Ja-Spróbuj tylko...

Harry-Jakie groźby :) Aż się boję...ale w sumie mozesz mi pomóc. Co lepsze? Dźgnięcie nożem, pistolet, a może dosypanie leków, żeby nie cierpiała w bólach.

Ja-Nienawidze cie. Nic jej nie zrobisz. NIC SŁYSZYSZ KURWA?!

-Collin-cichutko głosik Maddie przewrócił mnie do rzeczywistości.-coś się stało?

-Nie. Dlaczego tak myślisz?

-Śkiskasz strasznie mocno telefon, że zaraz pęknie-powiedziała i wyciągnęła urządzenie z mojej dłoni kładąc go na szafce.-coś się stało?

-Nic-spuściłem wzrok.

-Po zwykłych wiadomościach tak się nie zachowujesz.

-To nic. Na prawdę-przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem mocno.

-Collin, dziwnie się zachowujesz-odparła cicho.

-Taki dzień-westchnąłem chowając twarz w jej włosach.-po prostu taki dzień-wyszeptałem.

-Na pewno dobrze?-zapytała odsuwając się ode mnie i patrząc mi głęboko w oczy.

-Tak. Bo tutaj jesteś-odparłem, a potem przyległem ustami do jej. Odwzajemniła pocałunek po chwili, a ja zdziwiony kontynuowałem. I w tym momencie zdałem sobie sprawę z jednej rzeczy. Rosie była dla mnie najważniejszą osobą którą kochałem najmocniej na świecie i od tej pory starałem się nie zakochać co mi się udawało. Laski miałem tylko do seksu, ale z żadną nigdy nie byłem. Odtrącałem każdą twierdząc, że nie potrafie kochać, że w końcu dziewczyna będzie przeze mnie cierpieć. Maddie nadal tutaj jest. I mimo złych początków teraz się wspaniale dogadujemy. I jest dla mnie coraz ważniejsza. I wiecie co? Wiecie co kurwa!? Jest jedna kwestia która nie daje mi spokoju. Nie dam rady od tego uciec, ani się przed tym skryć. To zawsze mnie odnajdzie. Przed tym nie ma już ucieczki. Wiecie co to jest? Miłość.

Ja się kurwa zakochałem.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now