Rozdział 16

34.3K 1.1K 181
                                    

Wróciłam do domu cała mokra. Nic dziwnego, że ludzie na ulicy rzucali mi dziwne spojrzenia. Mama mimo, że też była mokra wyschła i wygląda jak zawsze świetnie. Włosy które same jej się ułożyły, nawet makijaż jest idealny, bo pewnie nie zmoczyła twarzy, a na sukience nie odbiły się plamy wody od bikini. Ja cała mokra, z ubrań kapie, tusz który znajduję się wszędzie tylko nie na rzęsach i mokre włosy odstające z każdej strony. Jednym słowem;istny armagedon.

-Idź się jakoś ogarnij-westchnęła kobieta.-też muszę się wykąpać. Wyglądam po tej plaży okropnie.

Rzuciłam jej spojrzenie typu "Serio mamo?! Spójrz na mnie" i ruszyłam na górę. Tam wzięłam ciepłą kąpiel, aby trochę się ogrzać i ząłożyłam wygodne dresy, a mokre ubrania rozwiesiłąm na grzejniku. Czułam się dużo lepiej.
***

Od rana byłam niewyspana. Pewnie dlatego, że zasnęłam późno, a wstać musiałam o siódmej. Mama już wyjechała i nawet się ze mną nie pożegnała. Zostawiła tylko kartkę, że wóci w czwartek, że mam jedzenie i pieniądze i żebym nie robiłą głupst. Normalna matka zaczęłaby płakać, że zostawia swoje dziecko na parę dni. Ona wyjechała nawet bez krótkiego "Cześć". Zostawiła tylko kartkę na lodówce. Założyłam czarne rurki, różowy sweter i w pośpiechu zjadłam śniadanie, a później poszłam do szkoły. Dzisiaj pojechałam autobusem, bo okazało się, że mam przebite koło. Nie lubię komunikacji publicznej, ale była dzisiaj brzydka pogoda więc postanowiłam pojechać autobusem. Na szczęście nie było dużo ludzi, więc skasowałam bilet i usiadłam na wolnym miejscu starając się nie rzucać w oczy.

Po paru przystankach wysiadłam oddychając z ulgą. Przez te pare przystanków miałam dość. Ciągle płaczące dziecko, żul który usiadł tuż przede mną i śmierdział piwem, jakaś starsza kobieta która ciągle gadała przez telefon i chłopak który słuchał muzyki na cały głos i mimo, że miał słuchawki wszystko było słychać.

-Gdzie twój rower?-zapytała Sandy gdy do nich podeszłam.

-Mam przebitą oponę. Później to naprawię. Nie miałam czasu, więc pojechałam autobusem.

-Dobra, chodźcie bo zaraz zaczynają się lekcje-powiedział Jason obejmując Sandy ramieniem.

Wszyscy weszliśmy do budynku kierując się w stronę sali historycznej. Witaj poniedziałku!
***.

-Wreszcie koniec-westchnęłam wychodząc ze szkoły.

-Jeszcze tylko wtorek, czwartek i piątek-powiedział Jason, a Sam uderzyła go lekko w ramie.-no co? Mówię prawdę.

-Nie przypominaj-prychnęła blondynka.-już mam dość.

-Dobra, my idziemy już więc do jutra Maddie-Lidia pomachała mi i to samo uczynili pozostali, a potem zaczęli się oddalać. Znowu jazda autobusem. Świetnie.

Stałam na przystanku jakieś trzy minuty, potem wsiadłam do autobusu, skasowałam bilet i zajęłam wolne miejsce ziewając i opierając głowę o szybę widząc jak kropelki deszczu spływają po szybie. Zapowiada się deszcz. Zupełnie nie wiem kiedy zasnęłam. Po prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Obudziłam się gdy usłyszałam, że autobus zakończył swoją trasę. Co? Przerażona wstałam i wybiegłam z autobusu. O ile dobrze pamiętam mój dom nie znajdował się tak daleko i conajmniej kilka długich przystanków wcześniej. To osiedle wyglądało okropnie. Stare, obskórne kamienice z graffity, mało ludzi, a na dodatek ta przerażająca cisza. Mimowolnie zadrżałam gdy zobaczyłam gdzie jestem. Na dodatek było już ciemno. Ile tu jechałam? To wyglądało jak zbiorowisko dresów i meneli. Rozglądnęłam się do okoła szukając przystanku pod mój dom, ale byłam zbyt zestresowana, aby cokolwiek zobaczyć. Również przez deszcz i ciemność.

-Zgubiłaś się?-usłyszałam obok siebie męski głos przez co odskoczyłam z cichym piskiem.-to nie miejsce dla takich grzecznych dziewczynek.

-Ja...uhm...em..nie ważne-mruknęłam speszona, a chłopak lekko się uśmiechnął.

-Pomóc ci w czymś?

-Nie-rzuciłam szybko. Nie wiem dlaczego nie poprosiłam go o pomoc. Może dlatego, że zbyt się go bałam.-ja...już pójdę.

-Lepiej wróć do domu mała-mrugnął do mnie chowając ręce do kieszeni spodni.-tu nie jest bezpiecznie-następnie oddalił się, a ja chwilę stałam patrzyłam na chłopaka, aż ten nie zniknął za zakrętem.

Schowałam zimne dłonie do kieszeni moich czarnych mokrych rurek i poszłam przed siebie. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Bałam się, że zaraz coś mi się stanie. Byłam lekko mokra na twarzy i nie wiem czy to od deszczu czy od łez. 

Usłyszałam jakieś odgłosy przez co ruszyłam w tamtą stronę. Może ktoś mi pomoże. Zaraz potem skarciłam się w myślach. Przecież to niebezpieczna dzielnica! Kto wie co tam się czai? Głosy były coraz wyraźniejsze, a ja za każdym krokiem coraz bardziej drżałam. Nie tylko z zimna, ale też ze strachu. Odgarnęłam wilogtne włosy z twarzy ponownie chowając ręke do kieszeni.

W oddali zauważyłam dość sporo ludzi przez co zmarszczyłam brwi. Co tam się działo? Moja ciekawość była silniejsza, więc po chwili po woli szłam w tamtą stronę. Chwilę potem miałąm ochotę odwrócić się i uciec gdy zobaczyłam gdzie ja trafiłam. To jakiś chory sen! Kilkanaście motorów ustawionych na linni i trzy wyzywająco ubrane dziewczyny z chorągiewkami w rękach. Gdy je upuściły motory ruszyły z przeraźliwym rykiem, a ja zakryłam uszy, aby tego nie słyszeć. Później usłyszałam też wiwaty i krzyki innych ludzi którzy prawdopodobnie dopingowali motocyklistów. Cholera. Gdzie ja jestem?! To było jak w jakimś chorym śnie. Nigdy się tak nie bałam jak teraz.

Przekroczyć GranicęWhere stories live. Discover now