Widziałam jak motory w ciągu paru sekund znikają, ale nadal słyszałam ich ryk. Nie tylko tych, bo widziałam też wiele innych osób którzy odpalali swoje motory. Pozostali klaskali i dopingowali innych. Widziałam jak za każdym chłopakiem siedzi przytulona do pleców dziewczyna. Więc o to chodzi. Na motorze musi być para.
Pokręciłam gwałtownie głową chcąc się wycofać, ale uderzyłąm w coś twardego i wysokiego. Podniosłam głowę i zobaczyłam dwumetrowego, szatyna z czarnymi oczami i nieźle umięśnionego. Nic dziwnego. Nie ma tu innych chłopaków.
-Zgubiłaś się malutka?-zamruczał schylając się. Przełknęłam góle w gardlę cofając się parę kroków.-co tutaj robisz, hmm?
-Ja...ja...-chciałam mu odpowiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Może ty pojechałabyś ze mną motorem, co?
-D..dlaczego ja?-wyszeptałam drżącym głosem.
-Skarbie, nie znasz zasad? Wybieramy sobie dziewczynę z którą mamy jeździć. A ja wybieram ciebie.
-Ja...ja nie chcę-pokręciłam głową czując na policzkach łzy.
-Nie masz nic do gadania kochanie. Każdy kto tu przychodzi musi znać regulamin.
-Ja...już pójdę.
-Nie tak prędko mała-chwycił mnie za nadgarstek, a ja zadrżałam i zaczęłam się trząść jak galareta czując ten obrzydliwy uchwyt na ręce. Od razu wróciły wspomnienia. Zacisnęłam oczy z których wydostały się pierwsze łzy. Nikt jednak nie zwracał na mnie uwagi, bo zajęty był własnymi zajęciami.
-Puść ją Robens-usłyszałam kolejny męski głos, ale byłam zbyt przerażona, żeby otworzyć oczy.
-Wyluzuj stary. Nie wiedziałem, że jest twoja-odparł chłopak i poczułam jak mnie puszcza. Pomasowałam obolały nadgarstek wciąż płacząc.
Chciałam z tąd uciec i nie wracać. Po co zasypiałam w tym autobusie? Teraz byłabym bezpieczniejsza w swoim łóżku.
Zrobiłam dwa kroki do przodu, ale zaraz znowu poczułam jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek.
-P...puść mnie-wyszeptałam zamykając oczy. Gdy poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie zaszlochałąm żałośnie.
-Uspokój się-usłyszałam zirytowany głos więc otworzyłam oczy i znieruchomiałam widząc kto przede mną stoi.
-C...Collin? Co...co ty tu robisz?
-To ja powinienem zadać ci to pytanie-odparł mierząc mnie zimnym wzrokiem.-co ty tu do cholery robisz?! Wiesz jakie to niebezpieczne?!
-Ja..ja...
-Co ty?-prychnął.-wiesz w jakie gówno się wpakowałaś? Masz szczęście, że tu jestem. Inaczej dawno już ktoś by się tobą zajął. Na przykład Robens. Ty nie wiesz w co się pakujesz.
-Przyszłam tu...niespecjalnie-powiedziałam cicho. To był jedyny czas gdy nie chciałam odchodzić od Collina. Tylko jego znałam i można powiedzieć, że ufałam najbardziej. Ale wciąż cholernie się go bałam.
-Nie ma już czasu na wytłumaczenia. Chodź-chwycił mnie za nadgarstek, a ja pobiegłam za nim. Widziałam jak niemal każda dziewczyna ma tutaj krótki top odsłaniający jej cycki i brzuch oraz krótkie shorty mimo coraz mocniejszego deszczu. Podskakiwały, piszczały lub siedziały na motorach swoich chłopaków.
-Ja...chce do domu-odparłam.
-Teraz nie możesz.
-Ale...
-Potem cie odwioze-warknął ciągnąc mnie gdzieś. Jak się okazało to lśniącego, czarnego motoru.
-Wsiadaj.
Zrobiłam wielkie oczy i otworzyłam usta. On zwariował, prawda? To żarty.
-Nie wsiąde na to-pisnęłam przerażona. Collin zbliżył się do mnie, a ja intuicyjnie oparłam się o ściane. W tle słyszałam ryki silników i piski innych ludzi.
-Chcesz zostać z tymi napalonymi zboczeństwami którzy mogą cie wziąźć tu i teraz?-warknął stojąc bardzo blisko mnie. Był tak przystojny, a jednocześnie tak przerażający.-ze mną jesteś bardziej bezpieczna. Tu nie dasz sobie rady-wzruszył ramionami i usiadł na swoim motorze patrząc na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki oddech robiąc dwa kroki do przodu. Byłam cholernie wystraszona. Nigdy nie siedziałam na motorze. Bałam się. Z drugiej strony nie chciałam zostać tu z tymi facetami którym tylko jedno w głowie.
Po woli przerzuciłam nogę przez motor siadając na nim. Cała drżałam.
-Obejmij mnie-polecił Collin i chwycił moje dłonie i nakierował na siebie, więc z wielką nieśmiałąścią go objęłam.-ale się trzęsiesz-poczułam jak się śmieje.-wyluzuj. Jeżdzę jak mistrz. Nic się nie bój. Tylko się nie puszczaj. W tedy nie będzie tak wesoło.
-Co, ale...-nie zdążyłam dokończyć, bo motor odpalił i mimo, że jechał po woli pisnęłam i intuicyjnie się w niego wtuliłam.
Chłopak oparł się stopami o chodnik zatrzymując pojazd na starcie gdzie zbierali się pozostali zawodnicy. Byłam przerażona. Nie potrafiłam przestać drżeć. Po jaką cholerę ja tu przychodziłam? Czułam się niepewnie. Laski patrzyły na mnie z lekkim szokiem. No tak. Miałam czarne rurki i różowiutki sweterek.
Brakuje tylko jeszcze dwóch kucyków.
Na środek weszła blondynka w krótkiej miniówce, staniku i z flagą. Podniosła do góry, a motory wydały z siebie głośny ryk przez co zamknęłam oczy. Gdy upuściła poczułam jak Collin pruje z prędkością światła. Ryknęłam jak jeszcze nigdy i byłam pewna, że każdy mnie usłyszał. Kątem oka widziałam jak laski siedzą sobie na lajcie podczas gdy motor pruje z niesamowitą szybkością. Ja darłam się w niebogłosy. Motor jechał tak szybko, ze moje włosy zostały rozwiane i wpadały nawet do buzi.
-ZGINĘ!-wrzeszczałam przytulając się mocniej do Collina. Za jakie grzechy. Krzyknęłam gdy pokonał jeden zakręt i jechał dalej. Bardzo szybko. Podobnie jak pozostali. Starał się ich omijać. To było okropne. Ostatni raz coś takiego.
Kolejnym zakręt i kolejny. Potem nic już nie miało sensu. Nie widziałam co się dzieje, bo miałam zamknięte oczy. Słyszałam tylko ryk motorów, wrzaski innych ludzi i od czasu do czasu mój niewyobrażalny pisk.
Zobaczyłam, że zbliżamy się do mety. Myślałam, że to koniec, ale w ostatnim momencie Collin wypruł na przód jadąc na tylnym kole przez co prawie spadłam. Chwyciłam się mocno i wrzasnęłam coś niezrozumiałego, gdy nagle motor się zatrzymał, a zaraz potem zaczęły dojeżdżać następne. To koniec? Czy nie. Byłam tak zszokowana, że mimo, że pojazd stał nadal siedziałam przytulona do pleców szatyna.
YOU ARE READING
Przekroczyć Granicę
Teen FictionOsiemnastoletnia Maddie jest nieśmiałą, zamkniętą w sobie nastolatką. Jej trudna przeszłość nie pozwala dziewczynie zaufać nikomu, a tym bardziej chłopakom. Dziewczyna nie ma nikogo z kim mogłaby pogadać i wyżalić się. Jest sama na tym wielkim świec...