Rozdział 1: Młodzi Raz Jeszcze

964 78 26
                                    

Kiedy Jiang Cheng otworzył oczy, zaatakował go ostry strumień światła, od razu zasłonił je ręką, aby irytujące światło nie dotarło do jego oczu. Przypominając sobie, co się właśnie wydarzyło, skrzywił się i spróbował się podnieść. Usłyszał za sobą ruch, tuż za nim znajdował się Lan WangJi. Odwrócił się, by zobaczyć, jak on również odzyskuję przytomność. Złote oczy mrugały powoli, próbując pozbyć się mroczków oraz rozpoznać miejsce w którym się znajdują.

Jiang Cheng patrzył na mężczyznę przez kilka chwil i zmieszany zmarszczył brwi. Dlaczego Lan WangJi wydaje się wyglądać inaczej?

Ignorując tę ​​myśl, Jiang Cheng również przeleciał po otoczeniu wzrokiem, zdając sobie sprawę, że tych dwóch już nie ma w JingShi. Zamiast tego leżeli na zewnątrz na trawie.

— Co zrobiłeś? — zapytał oskarżycielsko Lan WangJi.

— Co ja zrobiłem? — Jiang Cheng odwrócił się gwałtownie w jego stronę, z jego oczy ciskały pioruny. — Nic nie zrobiłem! To prawdopodobnie twoja win...

Jiang Cheng przerwał, widząc, w jaki sposób Lan WangJi się na niego gapi. Oczy Jadeitu były lekko zmieszane z zakłopotania i z pełną uwagą patrzył na kultywującego w fioletowych szatach.

— Dlaczego tak się na mnie gapisz? — Jiang Cheng zmarszczył brwi.

— Masz 15 lat. — stwierdził Lan WangJi, a oczy Jiang Chenga rozszerzyły się lekko. Teraz zrozumiał, dlaczego Lan WangJi wygląda inaczej! Był w wieku, w którym spotkali się po raz pierwszy!

— Więc, ty też. — obaj patrzyli na siebie tępo. Lan WangJi wstał, a za nim Jiang Cheng. Lan ponownie rozejrzał się po okolicy, po czym zmarszczył brwi. Od razu rozpoznał okolice, w której się znaleźli.

— Jesteśmy w Zaciszu Obłoków. Tylne Wzgórze.

— Jak się tu dostaliśmy? — Jiang Cheng mruknął — I jakim cudem wyglądamy na młodszych od A-Linga?

Jiang Cheng zerknął na stare szaty, których nie nosił od śmierci rodziców. Delikatnie dotknął srebrnego dzwonka klarowności prawą ręką, po czym zamarł i przysunął dłoń do swojej twarzy.

— Zidian zniknął! — Lan WangJi spojrzał na niego zdziwiony.

— Zgubiłeś go?

— Nie, nie zgubiłem! — Jiang Cheng parsknął — To niemożliwe! Nie da się go od tak zgubić! Jedyną osobą, która jest Mistrzem Zidiana, poza mną, jest Jin Ling. Miałem Zidiana, kiedy przybyłem do JingShi!

Lan WangJi zaczął przeszukiwać swoje szaty i rękawy, chciał sprawdzić, czy wszystko posiada. Zatrzymał się, kiedy dotarł do swojego nadgarstka, który był nagi. Lan WangJi przełknął ślinę.

— Nie ma...

— Co zniknęło? — zapytał Jiang Cheng, przeszukując własne szaty.

— Bransoletka od Wei Yinga. — Jiang Cheng powstrzymał gwałtowny ruch głową, podnosząc się i warcząc z wściekłości.

— Masz na myśli bransoletkę, którą dał ci na weselu? Ta bransoletka? Bransoletka, do której A-Xian ma pasującą? Ona zniknęła? — Lan WangJi skinął głową, czując jak w jego piersi wzbiera się panika. Spojrzał na Przywódcę sekty i szybko powiedział.

— Wracajmy! Może właśnie nas przeteleportowało...

— Jiang Cheng!! Lan Zhan! — obaj chłopcy odwrócili głowy w stronę głosu i...

Obaj zamarli...

Zbliżał się do nich chłopiec o srebrnych oczach i czarnych włosach związanych z tyłu czerwoną wstążką. Miał promienny uśmiech i był ubrany w fioletowe szaty sekty YunMeng Jiang. Jego miecz miał brązowo‏–złotą pochwę przypiętą do pasa. Obaj nie widzieli tej twarzy od bardzo dawna. ‏

Brother in Law's || TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now