Rozdział 29: Więdnące Lotosy

898 89 51
                                    

Postawa poświęcenia się.

Sposób, w jaki jego brat spanikował, gdy zdał sobie sprawę, że zakochał się w Drugim Jadeicie Lan.

Odosobnienie po tym, jak Yu ZiYuan mówiła o zaręczynach.

Uzależnienie od alkoholu.

Lekkomyślność.

To były powody dla, których uraza tak łatwo go zaakceptowała.

Wybór zdrady i transferu złotego rdzenia.

Strach przed opuszczeniem Przystani Lotosów i Zacisza Obłoków przed podróżą w czasie.

Ignorancja wszystkich plotek.

Deprecjacja samego siebie.

Łamiący się śmiech w Mieście Bez Nocy.

Uśmiech, którym Wei WuXian obdarzył Jiang Chenga, gdy doszło do jego gwałtownej reakcji.

Wszystko miało tyle sensu, że Jiang Cheng poczuł, jak pęka mu serce. Jego łzy płynęły szybciej niż kiedykolwiek, gdy patrzył na brata z bólem i zrozumieniem, które jego brat widział. A Jiang Cheng wiedział, że Wei WuXian zdał sobie sprawę, że Jiang Cheng go rozgryzł.

― Jestem idiotą... ― Jiang Cheng wykrztusił. ― Ty... ty...

Wei WuXian przełknął ślinę i spojrzał na pozostałą trójkę, która nie zrozumiała. Jak mogli? Nie żyli takim życiem, jakie miał Jiang Cheng. Nie stracili wszystkiego i wszystkich. Nie zabili pośrednio człowieka, który był tak gotowy na śmierć, odkąd byli tak młodzi.

'Wen Qing była lekarką... musiała wiedzieć... ale to było po wojnie... na pewno ktoś musiał wiedzieć przed nią...'

'Niemożliwe. A-Jie nie wiedziała... nawet niczego nie zauważyłem. Nikt nie mógł o tym wiedzieć... a gdyby tak było... po demonicznej kultywacji, nikogo by to nie obchodziło...'

― A-Xian, ty... ― Jiang Cheng zrobił krok w kierunku chłopca. ― Naprawdę próbowałeś...

Wei WuXian spojrzał na niego z poczuciem winy, po czym spojrzał na Jiang YanLi, która wyszeptała: ― A-Cheng... co...

― Mam dość tego, że moi rodzice po cichu cię zabijają... ― Jiang Cheng powtórzył ochryple, wpatrując się prosto w Wei WuXiana, który skrzywił się i wreszcie przemówił: ― Nic nie zrobiłem... po prostu... wyruszyłem w stronę bramy...

― Próba zakończenia życia nie jest bramą, do której powinieneś zmierzać!!! ― Głos Jiang Chenga się załamał, a trójka pozostałych w pokoju zbladła, patrząc na starszych uczniów, którzy zacisnęli pięści i wpatrywali się prosto w ziemię.

― A-Xian... ― Jiang YanLi podeszła do przodu, jęcząc: ― A-Xian? Ty... XianXian...

― To było kiedyś, okej! ― Wei WuXian wyglądał, jakby wolał być gdziekolwiek indziej, całkowicie unikając ich wzroku. ― I ja nie... ja nic nie zrobiłem... szkoda...

― Co to znaczy? Próbowałeś umrzeć? ― Mruknął Jiang FengMian.

― Nie! ― Wei WuXian spojrzał na niego, a potem skrzywił się: ― Tak – może, technicznie rzecz biorąc – nie... Prawie umarłem kilka razy, kogo to obchodzi!?

―MNIE TO KURWA OBCHODZI... ― Jiang Cheng odetchnął gwałtownie i wybuchnął gorzkim śmiechem.

I śmiał się dalej, trzymając się za głowę, aż zaczął tylko szlochać. Upadł na ziemię, a raczej prawie upadł na ziemię. Instynktownie zarówno Wei WuXian, jak i Jiang YanLi byli u jego boku. Jiang Cheng złapał Wei WuXiana za kołnierz, łkając w pierś starszego: ― W-Wei WuX-Xian! Wciąż ci powtarzałem... n-nie bądź lekkomyślny. Nie-nienawidzę, kiedy się ran-ranisz, a mimo to pozwoliłem ci się r-ranić i p-prawie się zabić w naszym domu!

Brother in Law's || TŁUMACZENIE PLWhere stories live. Discover now