44. Trudno - Lellinger

225 21 7
                                    


      Znowu jestem sam w sypialni. On ratuje świat. Pomaga wszystkim zbłąkanym duszyczkom, jedynie o mnie zapomina.

        Dzisiaj kolejna noc jego nieobecności, kiedy wydaje mi się, że może tym razem udałoby mi się zebrać się na poważną rozmowę, ale przecież nie będę rozmawiać z powietrzem. Idę po prysznic, a potem grzecznie do łóżeczka.

     Budzi mnie, kiedy układa się obok mnie. Opiera głowę na moim ramieniu, zaciska palce na rękawie mojej koszulki. Potem nieśmiało całuje mnie w policzek.

- Kocham cię, Stephan - szepcze - przepraszam.

       Głos mu się łamię. Znam go od dziecka. Wiem, że przygryza wargę, przełyka ślinę i zanurza dłoń we włosach, drugą nadal kurczowo moje ubranie.

       Mógłbym się teraz odwrócić i odpowiedzieć tym samym. Potem mocno do siebie przytulić i poczekać, aż wszystko mi opowie. Ale nie robię tego. Jestem zmęczony. Nie potrafię po raz kolejny powtórzyć sobie, że on ma prawo znikać na noc bez podejrzeń i że nie mogę niczego oczekiwać.

      Podejrzewam, że mężczyzna zaraz zaśnie obok, ewentualnie wróci do siebie, ale on zaczyna szlochać. Na to nie potrafię być obojętny i odwracam się do niego.

      Jest zaskoczony. W ciemności widzę jego jaśniejące oczy. Kładę dłoń na jego twarzy.

- Za co mnie przepraszasz? - pytam - coś się stało.

- Przepraszam. Dzisiaj naprawdę chciałem wrócić wcześniej, bo... - urywa - przepraszam, że cię obudziłem.

- I dlatego płaczesz? - zaczynam go gładzić po włosach.

- Pamiętasz co się stało pięć lat temu? - pyta cichutko.

- To dzisiaj - przygryzam wargę, nie mam prawa zapominać o tej dacie.

- Uratowałeś mnie - uśmiecha się smutno - dzięki tobie tu jestem, a nie spędziłem tego dnia z tobą. Jestem...

      Całuję go w czoło, jest ciepłe. Odwdzięcza się buziakiem w policzek.

- Nie musisz co roku... - mówię, ale tym razem to on mi przerywa.

- Muszę. Od prawie pięciu lat w zdrowiu i chorobie - przypomina - też przez ciebie.

- Pytałem...

- Dziękuję ci za to - mówi i patrzy na mnie z wdzięcznością - mogłeś powiedzieć, że przekładamy, że ciebie nie interesuje związek z chłopcem, który... Nie jest taki jaki powinien.

- Nie ze swojej winy - kładę się na plecach a on układa się na mnie.

    Andreas zaczyna płakać. Pierwszy raz od ponad czterech lat.

- Nie zasługuję na ciebie. I zamiast nosić cię na rękach, to... - szlocha.

- Ratujesz świat i pomagasz innym, przyzwyczaiłem się, Andi - mówię - i między innymi za to cię kocham. Robisz, to co robiłeś od zawsze, gdyby to się zmieniło, to nie byłbyś ty.

- A jednak zostałeś ze mną nawet wtedy, kiedy co noc trząsłem się ze strachu, byłem odludkiem, płaczącym, z krótkimi przerwami na sen. Tylko dzięki tobie tak szybko się podniosłem -wyznaje mi to wszystko na jednym wydechu. 

     Tak samo jak ja wraca myślami do tamtych jednakowych dni pełnych rozpaczy i bólu. Wiem, że znów nakłada, razem ze mną, pierścionek na swój palec, że szepcze słowa przysięgi przy wymianie obrączek, a potem... Stopniowo nastaje światłość w  naszym życiu. Mrok blednieje, całkowicie nie odchodzi, zawsze jest w naszym życiu, przenika nas.

- Stephan, nie mam prawa a jednak zawsze przed tobą uciekam. Boję się z tobą rozmawiać - oznajmia nagle, ściskając moją dłoń - jesteś dla mnie taki dobry...

       Boli. Patrzę na niego nie rozumiejąc. Jak on może się mnie bać. Rozmowy ze mną. Po tych wszystkich latach. Nawet nie tych, po tamtym zdarzeniu, nie naszego długiego związku, ale tych, kiedy jeszcze byliśmy kolegami z przedszkola, kumplami ze szkoły i przyjaciółmi ze skoczni. On nie może się mnie bać.  

- I wiem, że zasługujesz na znacznie więcej niż jestem w stanie ci dać - blondyn kontynuuje, a ja zaczynam się domyślać do czego zmierza - ale, to się nie zmieni...

- Rozumiem - uśmiecham się lekko - mogę czekać, może to się nigdy nie przytrafić, wystarczy, że będziemy razem. Nie musimy tego robić. Wiem, że to może powodować ból znacznie gorszy niż ten fizyczny. Nigdy nie będę oczekiwał niczego więcej niż będziesz chciał mi dać.

     Te słowa wypowiadam, mając nadzieję, że to trochę uspokoi Andreasa, uwolni go chociaż na parę chwil od tych okropnych myśli i wreszcie zaśniemy wtuleni w siebie, jak najbardziej lubimy.

     Tak się nie dzieje. On znowu płacze. Nie rozumiem, co się dzieje.

- Kuleczko? - marszczę brwi i staram się w ciemności dostrzec twarz chłopaka.

- To nie jest takie... Chciałem powiedzieć ci wiele razy, ale... To nie jest tak, że z tobą... to byłby pierwszy raz od tamtego... - przełyka głośno ślinę - wiem, jak to brzmi, ale... Wiesz, że często sam nie wiem czego chcę... Po prostu pewnego dnia, kiedy byłem u Markusa... Tylko się nie denerwuj. Miał problemy z Riczim, wiesz, nie zawsze im się układa i... Wypiliśmy trochę... On zaczął płakać, przytuliłem go. On położył głowę na moich kolanach, jak mogłem go odepchnąć? Potem tak jakoś... Prawie nic nie pamiętam oprócz tego, że wyobraziłem sobie, że robię to z tobą...

    Cisza. Co mam mu powiedzieć? Spełniają się moje największe obawy, towarzyszące każdemu samotnemu wieczorowi. Przeczuwałem to? Może.

- Steph...

   Cisza. Co mam powiedzieć? Jak mógłbym go odepchnąć? Mogę przecież o tym zapomnieć. Przecież to był tylko raz... W tym czasie pewnie tylko się o niego martwiłem. W tym czasie pewnie marzyłem o dotyku jego warg, o dłoniach na moim ciele, szarpiących, a nie głaszczących włosy. Paznokciach, wbijających się w moją skórę. Ustach, wypowiadające moje imię nie tylko z miłością, ale także z pożądaniem. Może śniłem, o tym jak już nic nas nie rozdziela, jak jest tak jak dawniej, w czasach przed. Jak z uśmiechem na ustach uczyliśmy się dopiero wszystkiego, jak poznawaliśmy swoje ciała. Jak fizyczność przestawała  być tylko mętnym zagadnieniem.

- Stephan, powiedz cokolwiek - Andreas prosi cicho, napiera na moje ciało- nakrzycz na mnie, uderz - zasłużyłem. Tylko nie zabijaj mnie ciszą, nie wiesz jak to boli.

    Cisza. To boli - prawda. Zasłużył - fałsz. Nie mam prawa go oceniać. 

- Ja później chciałem... No wiesz, tak z tobą, ale... Łatwiej by było gdybyś zaproponował  - szepcze - miałem poczucie, że nie powinienem tak sam, a ty nawet... Nie sprawiałeś wrażenia, jakbyś chciał. Dopiero dzisiaj pomyślałem, że... Powinienem. Ale z drugiej strony, nie chciałem kochać się z tobą, mając świadomość, że cię okłamuję.

- Rozumiem - sam nie wiem czemu wypowiadam te słowa.

- I? - pyta, a głos mu drży.

- I co? Przytul się. Chodźmy spać, dobrze? - nie wiem jak, ale panuję nad swoim głosem.

- Stephan, ale...

- Nie chcę robić tego teraz, nie chcę się z tobą kochać po takim wyznaniu... Może jutro, może za tydzień, a teraz... Powiesz mi gdzie byłeś dzisiaj? - staram się zmienić temat, przestać wyobrażać sobie Andreasa z Markusem.

- Mój dawny przyjaciel potrzebował dzisiaj mojego towarzystwa, spacerowaliśmy po mieście w towarzystwie Michaela i Stefana, zaproponowali, abym ja i... mój przyjaciel razem z naszymi partnerami przyszli jutro wieczorem do nich i zagrali...

- W co?

- Niespodzianka.


I drugi shot nawiązujący do ,,To tylko gra".  Mam nadzieję, że się spodobał.

Pokusa ~ skijumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz