70. Proch - Nie będę szczęśliwy na ziemi

207 16 7
                                    

Peter klęczał przede mną. Jego idealnie białe dżinsy stykały się z wilgotnym piaskiem na bałtyckiej plaży. Mężczyzna patrzył na mnie wzrokiem pełnym szczęścia, które zaraz miałem mu odebrać i ufności, że zna mnie tak dobrze, jak zawsze sądził.

- Kamil, obydwaj wiemy, że to tylko formalność, ale lubię być staroświecki - zaczął Słoweniec - wyjdź za mnie.

   Spojrzałem na niego. Nie potrafiłem zmazać uśmiechu z jego twarzy, ale musiałem. Gdybym uszczęśliwił jego, unieszczęśliwiłbym siebie. Stałem przed trudnymi, ale jednoznacznym wyborem.

   Zbliżyłem się do klęczącego mężczyzny i pogłaskałem jego ciemne, lśniące włosy. On niestety podniósł wzrok. Zrozumiał. Jego oczy zrobiły się szkliste. Na razie był smutny, złość miała dopiero nadejść.

   Wstał. Szybko i energicznie. Nie ociągał się, nie przeciągał w nieskończoność tego nieuniknionego. Za to go kochałem.

- Kiedyś będziesz i tak musiał dorosnąć, Stoch - warknął cicho - kiedyś będziesz musiał wylądować na ziemi.

     Miałem nadzieję, że się mylił. Nie powiedziałem mu tego. Włożyłem ręce do kieszeni liliowej bluzy i patrzyłem jak odchodzi. Naprawdę pragnąłem go zatrzymać. Ale jeszcze bardziej chciałem wolności...

***

    Codzienność mnie nie dopadała. Nie po to zostałem skoczkiem, aby cieszyć się z małych rzeczy. Nie byłem do tego stworzony. Latanie na nartach, tych parę fizycznych sekund w powietrzu było odzwierciedleniem tego, co robiłem mentalnie. Błądziłem wśród obłoków. Pozwalałem oddawać się marzeniom. A potem je spełniałem. Byłem lekkoduchem i wiecznie niespełnionym poszukiwaczem szczęścia w czystej postaci.

***

     Kiedy zobaczyłem na palcu Petera pierścionek poczułem ból. Taki sam mogłem mieć i ja parę lat temu. Ale wybrałem inaczej. Nie chciałem dla niego stać się innym człowiekiem. A przecież taka była niewypowiedzianą cena pierścionka. Peter lubił ludzi logicznych. Potrafiłem, ale nie lubiłem taki być. Nie chciałem być przewidywalny i nudny.

    Nie doszło by do ślubu, nawet gdybym przyjął oświadczyny. Rozczarowalbym go sobą. I zostałbym sam. W swoim własnym chaotycznym świecie czułem się znacznie lepiej. Czemu Peter zawsze starał się go poukładać? Może, gdyby... Nie,  my po prostu byliśmy zbyt daleko od siebie tu na ziemi, ale dopóki mężczyzna nie wyjął błyskotki nie musiałem tego rozumieć.

***

     Peter stanął na ślubnym kobiercu. Pocałował Anze. Spojrzał na mnie. Wiedziałem, że spędzimy razem noc. Jego mąż też na mnie spojrzał. Nigdy nie chciałbym stać na jego miejscu. Peter go zrani, zostawi masę blizn. Mi zbędnych, ale Anze jeszcze o nich nie myśli. Teraz jest szczęśliwy i zakochany. Myśli, że złapał szczęście. Kiedy się zorientuje, że to tylko puszka Pandory? Czy będzie na tyle odważny, aby doczekać do końca by mogła jeszcze wylecieć na świat nadzieja? Nie wiem. To nie moja sprawa.

    Okazuję się, że dobrze znałem Petera. Wyszliśmy w środku wesela.

- A jednak spędzasz ze mną noc poślubną - prychnął, rozwiązując mój krawat i rozpiął pierwszy guzik mojej koszuli.

     Nie uśmiechnąłem się, to smutne. 

- Mam ciebie i mam wolność - szepnąłem mu do ucha, gdy nasze ciała stały się jednością - rozumiesz teraz dlaczego nie potrzebowałem pierścionka?

- A naprawdę byś był nieszczęśliwy, gdybyś został przy mnie oficjalnie - zapytał Peter z trudem łapiąc oddech.

- Byłbym jak Anze. Zbyt blisko, by być pociągającym - odpowiedziałem cicho, pozwalając się mężczyźnie na nowo oswoić z moim nagim ciałem.

- Nie jesteś nim. Ja naprawdę cię kochałem - Prevc obiecywał, wpychając język w moje usta.

- Znam cię, Peter - usmiechnąłem się i odgarnąłem jego wilgotne włosy z czoła - były momentami kiedy się nie rozumieliśmy, mieliśmy inne cele i ambicje, wizję naszej przyszłości. Co miało by nas przy sobie zatrzymać, jak nie pociąg fizyczny?

- Nie słyszałeś o dwóch duszach, jak dwie połówki jabłka? - zapytał, zniżając głos, powodując przyjemne ciarki na moim ciele.

- To nie o nas, Peter - przygryzłem jego wargę.

- Skąd wiesz? - zapytał, jęcząc cicho.

- Bo zaraz odfrunę od ciebie - szepnąłem - i nie wiem, kiedy znowu się spotkamy. Boję się, że kolejnym razem już nie będę potrafił być z tobą szczęśliwy.

Pokusa ~ skijumping one shotsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora