12. Nigdy o niczym nie zapomnę - S. Kraft x M.Hayboeck x G. Schlierenzauer

418 23 10
                                    

  Nastaje dzień, na który czekałem wieczność. Staje przed urzędnikiem państwowym w idealnie dopasowanym garniturze, w wybranym przez ukochanego mężczyznę krawacie. Jestem właściwą osobą na właściwym miejscu. Patrzę, na mojego ukochanego. A raczej powinienem to robić, kiedy on w moim kierunku szepcze słowa przysięgi, ja już powiedziałem swoją część. Zaraz klamka zapadnie, zaraz zatrzasną się drzwi od samotności.

   Nie patrzę jednak na Stefana, chociaż niewątpliwie na to zasługuje. Patrzę na ciebie. Stoisz w drzwiach, opierasz się o framugę z podniesioną do góry brwią i nonszalanckim uśmiechem. Podnosisz palec do ust, a potem przeczesujesz dłonią włosy. Idealnie ułożone.  

- Jesteś pewny, że chcesz zrobić? - zdają się pytać twoje jasne oczy.

- Jak niczego innego - odpowiadają moje, wracające do mojego skarbu.

     Ale coś mnie w tobie przyciąga. Znów wracam wzrokiem do ciebie. Kręcisz głową. No tak ty i stałe związki, to nie jest najlepsze połączenie. Ale ja... się zmieniłem Gregor.

    Zostaje wypowiedziana magiczna formułka. Ty tylko rozkładasz ręce, tak, wiem, widzę, nie zamierzasz mnie ,,ratować". I dobrze, bo na miejscu stworzonej przez ciebie ruiny, nie zbudowałbyś nic wartościowego.

     Patrzysz na mnie, mrużysz oczy. Nie, nie zapomnę o tobie, Gregor. Jakbym mógł, skoro nawet teraz zamiast być całym sobą ze swoim mężem, to rozmawiam z tobą bez użycia słów. Zawsze się tak dogadywaliśmy, dlatego tyle to trwało. Inaczej... rozeszlibyśmy się.

     Tak, Gregor, wiem że mnie kochałeś. Byłem dla ciebie ważny, tak samo jak, ty dla mnie. Pamiętam i nie zapomnę tych wszystkich nocy, kiedy byliśmy razem, kiedy uciekaliśmy od całego świata. Ty, nikt inny wyjmował z mojej dłoni kieliszek. Ja zabierałem ci papierosy. Czytaliśmy sobie książki przez ramię, ale kłóciliśmy się o filmy. Nigdy nie zapomnę, jak wyłączyłeś ,,Za nim się pojawiłeś" przed sceną końcową, bo znowu się popłaczę i moja twarz będzie napuchnięta od łez.

   Nakładam obrączkę na palec Stefana. Mówię krótkie ,,tak". Znów na chwilę tracę cię z oczu, aby pocałować mojego pana młodego.

   Wiem, co myślisz. Nam nikt nie mówił, kiedy, jak i z kim mamy się całować, ale przecież też poszło o te cholerne pocałunki. Kiedy mnie całowałeś, zawsze nimi coś udowadniałeś. Swoją męskość, dumę, dominację. Niezależność, czasami nawet wierność, co po tylu latach wydaje mi się śmieszne. Tak wiem, zabiła nas ta moja zazdrość.

   No właśnie. Widzę, jak patrzysz na Stefana, kiedy porywam go na ręce. Mały, drobny, taki nijaki taki z wyglądu. Wybrałem twoje przeciwieństwo, wiem co to znaczy chodzić z ideałem i nie mam najmniejszego zamiaru do tego wracać. Nie potrafię ciągle grać, żyć na najwyższych obrotach przy kimś, przy kim chciałbym zaznawać spokoju. Wiecznie tłumaczyć się przed samym sobą z własnych porażek.

   Całuję go tuż przed tobą. Może i małostkowe, ale na to zasługujesz. Widzę, jak groteskowo łapiesz się za serce, masz szczęście, że tego nie widzi mój mały skrzat. Obiecuję ci jedno, ty wredna kanalio, jemu, tego dnia nie zepsujesz. 

       Zawsze byłeś wredny, sarkastyczny, ironiczny... i to mnie pociągało. Tych wszystkich cech brakuje Stefanowi, dzięki czemu nie cierpi nasza zastawa stołowa, meble. Nie unikam noży, łyżek i widelców, wszystkie doniczki są całe, a nasze zdjęcia znajdują się za szybami, bo nie boję się, że któreś z nas na nie wpadnie. Ale  wiesz co, nie zapomnę, jak kochaliśmy się w ziemi po kwiatkach, tak uwielbiałem seks na zgodę. Tęsknię za tą chemią. Tym bardziej, że Stefan nigdy nie pozwala na takie rozwiązanie, dla niego to toksyczne, a ja się z nim mogę zgodzić w ciemno... bo właśnie dla mnie taki byłeś.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now