85. Tyle dni - K. Geiger x M.Eisenbichler

245 24 23
                                    


Cytat zupełnie na temat:

Tak wygląda smutek – Igor Błachut 01.01.2022

****

Nie tak wyobrażałem sobie pierwszy dzień nowego roku. Nic nie potoczyło się po mojej myśli. I nie tylko mojej. Przecież miałem odczarować ten turniej dla Niemców. Swoją skromnością, pogodnym uosobieniem, przyjaznym stosunkiem do całego świata. Nie podobny jak dwie krople wody Svena Hannawalda Severin Freund, nie młody, brawurowy i uroczy Andreas czy zaskakujący, wąsaty Richard. Ale ja. Wiecznie piąte koło u wozu w drużynie mistrzów. I po raz kolejny zawiodłem.

Dlatego pragnąłem jedynie samotności. Chciałem znaleźć miejsce, gdzie moje łzy będą mogły spokojnie popłynąć po moich policzkach. Wybrałem niewielką hotelową salę, zawsze pełną w sylwestra i pustą dzień później. Znajdowało się tam tylko parę stołów, foteli i duży stół do bilardu. Jednak to mnie interesowało. Zamierzałem usiąść na szerokim drewnianym parapecie i schować się za grubą zasłoną.

Jednak, kiedy tylko wszedłem do pomieszczenia, zrozumiałem, że się spóźniłem, ktoś, przy zgaszonym świetle, stał przy stole do bilardu. Słabe światło z latarni oświetlało smukłą, męską sylwetkę, opartą o długi kij. Pozornie spokojny obraz rozwiał się po chwili i zdradził tożsamość mężczyzny. Markus odrzucił od siebie kij, krzyknął i oparł się o stół. Nie zastanawiając się długo, podszedłem do niego. Położyłem dłoń na jego plecach.

– Jesteś jedyną osobą, której nie mam ochoty złamać ręki, gdy to robi - poinformował mnie Eisenbichler.

– Cóż za zaszczyt - odpowiedziałem.

On westchnął cicho i odwrócił się do mnie przodem. Spojrzał mi prosto w oczy. Zmusiłem się do uśmiechu. On tylko potrząsnął głową. Wyciągnął rękę i poprawił mi włosy opadające na czoło.

– Przy mnie naprawdę nie musisz udawać - westchnął i jego dłonie znalazły się na mojej klatce piersiowej – wiem, że nie zawsze uśmiechasz się szczerze, że czasami też masz gorsze dni. Chciałbym, abyś kiedyś potrafił przy mnie okazać swoją złość.

– Miałeś dzisiaj okazję – przypomniałem, uważnie mu się przypatrując.

– To był smutek – zaprotestował Markus.

Mężczyzna ujął moją dłoń i przyłożył ją sobie do policzka. Pod palcami poczułem jego kilkudniowy zarost. Zadbany i... cholernie seksowny. Nie potrafiłem zdobyć się na inteligentną odpowiedź, więc tylko pochyliłem się w jego kierunku. Wyobraziłem sobie, że wargami obejmuje jego. Prawie czułem ich szorstkość. Jednak wystraszyłem się. Markus nie lubił dotyku, czułości. Nie chciałem nieporozumień między nami. Nawet jeżeli ceną miało być nie spełnione pragnienie.

– Cholera, Karl - warknął Markus – chcę tego tak samo mocno jak ty.

I to on przejął inicjatywę. Wspiął się na palce i złapał moją rozpiętą bluzę. Przyciągnął mnie jeszcze bardziej do siebie i złączył nasze usta. Po chwili poczułem jego język. W głowie miałem mętlik. Byłem zdezorientowany. Nie czułem jego perfum. Otaczał nas tylko zapach mydła i męskiego dezodorantu.

Oderwał się ode mnie. I spojrzał prosto w oczy. Już otwierał usta, by zadać zbędne pytanie. Nie pozwoliłem mu na to. Złapałem go pod pośladkami i podniosłem. Potem posadziłem na stole od bilardu. Stałem pomiędzy jego nogami, palce zaciskałem na drewnianej krawędzi mebla. Napierałem na niego ciałem, on, zgodnie z moimi oczekiwaniami nie był bierny. Zaczął ściągać ze mnie bluzę. Potem sięgnął do mojej koszulki. Musieliśmy się na chwilę rozłączyć, aby pozbyć się górnej części garderoby. Złapał za szlufki moich spodni.

– Myślałem, że idziemy na całość - jęknąłem, gdy znów poczułem na sobie jego wargi, tym razem torsie.

– Jak sobie pan życzy – odpowiedział i położył się na stole – zapraszam.

Wskoczyłem na stół. Usiadłem na jego biodrach. Jego palce znalazły się na moim rozporku. Jęknąłem.

– Mam nadzieję, że się już nie będziesz wściekał - szepnąłem mu prosto do ucha.

Przygryzłem fragment jego skóry. Z jego ust wydobył się przytłumiony jęk.

– Dzisiaj będę krzyczał tylko twoje imię - obiecał i zacisnął palce na moich przedramionach.

Potem wszystko podziało się szybko. Pozbyliśmy się reszty ubrań. Czułem ciepło jego ciała i pożądanie. Myślałem, że oddam mu się w całości. Walczyliśmy o dominację. Sprawiało mi to przyjemność. Każdy dotyk, pocałunek, jego komplement.

– Nie wierzę, że zrobiliśmy to w miejscu publicznym - powiedziałem, kiedy po wszystkim on opadł obok mnie.

– No nie spodziewałem się, że zgodzisz się to zrobić poza sypialnią - przytaknął mi.

– Już wcześniej planowałeś mnie zaciągnąć do łóżka? - zapytałem, drżącym głosem.

– A ty nie? - prychnął.

– W marzeniach nie raz widziałem, jak rzucam cię na łóżko - przyznałem zgodnie prawdą.

– A tu nie łóżko - zaśmiał się i w mroku odnalazł moją dłoń i uścisnął ją.

– I nie żałuję - deklaruję i znów nasze twarze znajdują się naprzeciw siebie, niebezpiecznie blisko - dziękuję, Markus.

– Mam nadzieję, że już nie będziesz dzisiaj smutny - powiedział to tak uroczo, że musiałem pocałować go w czoło.

Nie odpowiedziałem, tylko uśmiechnąłem się w jego kierunku. On pogładził mnie po policzki.

– I teraz wierzę w ten uśmiech - powiedział. 


Musiałam to napisać. Jak tylko Karl podszedł do Markusa po jego skoku.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now