17. Więź - S.Hannawald x S.Ammann

225 19 11
                                    

Z okazji zbliżających się konkursów w Szwajcarii postanowiłam napisać shota trochę ,,cofniętego w czasie"  z dwójką legendarnych skoczków z dedykacją dla onlyhuman181 i Lilian010. Mam nadzieję, że wprowadzi nas to w świąteczną atmosferę.

     Słowa, które chciałbym Ci powiedzieć

Duszę w sobie od zeszłego lata
Nigdy pewnie tego Ci nie powiem
Że czułem coś po wielu, wielu latach

       Sobota, piękna grudniowa noc, po całkiem udanym dniu. Spaceruję w miasteczku pod górą aniołów, mając nadzieję, że jutro będę z nimi równy. czuję, że swoje skrzydła mogę rozwinąć jeszcze bardziej. Chociaż ciało powoli umiera... Czuję to, ale pragnę jeszcze czegoś dokonać. Zeszłoroczny turniej czterech skoczni to już tylko wspomnienie, do którego na pewno będę chciał wracać po latach. Medale z igrzysk, drużynowo bez zarzutów. Złoto dumnie błyszczało na mojej szyi, a serce biło wypełnione ekscytacją, gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki rodzimego hymnu. Ale indywidualnie... No właśnie. Nie poszło pójść jak miało.  Pokonał mnie nie tylko jeden skoczek. Młodziutki, zaledwie dwudziestoletni Szwajcar. Simon. 

      Wesoły, zawsze uśmiechnięty z bujną, gęstą czupryną w śmiesznych okularkach między seriami, na wywiadach. Szczęśliwy tylko dlatego, że żyje, skacze i wygrywa. Wszystko to, co doprowadzało do mojego stopniowego wyniszczenia, jego napędzało, wtedy... jednak teraz to ja byłem zdecydowanie bliżej szczytu niż on, ale po co... tutaj nie przejdę do historii, tutaj zwycięstwo nie będzie smakować słodko, a gorzko, wręcz cierpko, bo nie zwyciężyłem go wtedy.

    Jednak tęsknię. Za nim, do niego. Czasami miga mi w tłumie innych, widzę jego charakterystyczna twarz, słyszę ten denerwujący, a jednak zaraźliwy śmiech i marzę o dwóch rzeczach, aby znowu wziąć go w ramiona i razem z nim chłonąć zapach lasu oraz żeby cofnąć i nie popełnić dwóch błędów jednego dnia... Jest to jednak niemożliwe. Dlatego zamiast mnie uzdrowić, sprawił, chociaż sam się o to prosiłem, że idę tutaj zupełnie sam, śnieg pada wokół jest w cholerę romantycznie, ale nie ma dla kogo. Nie trzyma mojej dłoni, więc nie mogę poczuć się jak w bajce, mój mały czarodziej...

     Martin, który w przeciwieństwie do Simona, się niestety przebudził tamtego feralnego dnia, powiedział, że jestem najgorszym co go w życiu spotkało, oczywiście po łzawej i tandetnej tyradzie  o uczuciach. Te w stosunku do niego wypaliły się w momencie, kiedy... no właśnie. Nie strzelił mnie grom z jasnego nieba, a prześwietliło spojrzenie oczu Simona. Zawrócił mi w głowie, ktoś kto nie powinien. Ktoś o kim powinienem zapomnieć po pierwszym dotyku, który był zbyt elektryczny i zbyt... namacalny, jak na kogoś kogo poznałem przed paroma dniami, bo przecież wcześniej nie patrzyłem na niego ze szczytu swojej lodowej góry. 

       Przystaję, kiedy przede mną droga rozdziera się w dwóch, przeciwnych sobie kierunkach. Ja i i Martin po wielu wspólnych miesiącach. Ja i Simon po paru dniach i jednej nocy... Krótkiej i intensywnej.

- Wybór drogi trudniejszy niż ten o pozostawieniu chłopca w obcym mieście, hotelu, na drugim końcu świata? - słyszę za sobą ten głos, który nie mówił do mnie od prawie roku.

- Teraz ja jestem w obcym miejscu - odpowiadam, niewiele myśląc - odwdzięczysz się i mnie zostawisz?

- Nie, ja w przeciwieństwie do ciebie się nie boję - mówi, przysuwając się do mnie, coraz bliżej - pomogę ci się odnaleźć, w miasteczku parę razy mniejszym niż tamte. Zaprowadzę cię do miejsca, które gdyby nie brak dachu i ścian byłoby moim domem. Pokażę ci niebo. Czyste i bliższe niż to, które poznaliśmy wtedy.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now