54. Nasze demony - Kraftboeck

238 31 60
                                    

     collaris-
     Stefan ucieka mi. Po raz pierwszy nie jestem w stanie go przy sobie zatrzymać. Wyrywa mi się gwałtowanie. Dopiero w naszej sypialni możemy porozmawiać, mężczyzna nerwowo stara się rozdzielić nasze łóżka, ale za bardzo się trzęsie. Podchodzę do niego powoli. Chcę go objąć, ale mężczyzna na to nie pozwala.

– Nie dotykaj mnie! – krzyczy zdecydowanie gwałtowniej niż mógłbym się spodziewać.

    Odwraca się i patrzy mi prosto w oczy. Dawno nie widziałem go tak wściekłego. Zabieram ręce i zaplatam je na piersi.

– Po co to było, co? – pyta znacznie ciszej – co chciałeś mi tym udowodnić? Nie jestem tak beznadziejny, bo Stoch się mnie nie brzydził? Mam szczęście, bo mój chłopak nie pieprzył się na moich oczach z innym?

     Zaciskam wargi. Nie tak miało być, ale jakie to ma teraz znaczenie.

– Twoja idiotyczna zabawa sprawiła, że Johann dowiedział się o zdradzie w najgorszy możliwy sposób – syczy brunet – żałuję, że nie miałem takiej pewności siebie jak Gregor, aby jeszcze dokładniej pokazać ci, jak głupi był to pomysł.

– To nie moja wina, że Danielowi znudziła się zabawka, że Kamil pozwolił... – zaczynam niezdarnie się tłumaczyć, ale jego jedno spojrzenie wystarczy, abym zrezygnował.

– Zabawka, tak? – powtarza niefortunne określenie – tym dla ciebie jestem? Dlatego nie miałeś problemu z pożyczeniem mnie Kamilowi?

– Nie przeinaczaj – proszę cicho – ja ciebie...

– A może to ci się tylko wydaje, a może to tylko przyzwyczajenie? – znowu mi przerywa – powiedziałem ci wczoraj, nie jesteśmy dla siebie stworzeni.

     Znowu próbuję go przytulić. Użyć metody, której nie znoszę. Wykorzystać fakt, że wiem, jak mężczyzna reaguje na tego typu dotyk. Ale on mi na to nie pozwala. Robi parę kroków do tyłu.

– Tylko nie musiałeś tak dobitnie pokazywać, że jestem ci doskonale obojętny – do jego oczu napływają łzy.

– Słucham? – nie rozumiem o co mu chodzi.

– ,,Ufam wam" – szepcze – mój chłopak jest tak beznadziejny, że nie przeszkadza mi, że dotyka go ktoś inny.

– Dobrze wiesz, że wcale tak nie powiedziałem – tym razem nie zważam na jego protesty i zamykam go w żelaznym uścisku.

       Stefan stara się oswobodzić. Uderza mnie swoimi małymi piąstkami, ale tylko przez chwilę. Potem, zrezygnowany zaciska palce na mojej koszulce i opiera czoło na moim mostku. Kładę brodę na jego głowie i zaczynam delikatnie głaskać po plecach.

– Ufam ci, bo cię znam. I mimo że ostatnio coś cię napadło i zamierzasz w trybie natychmiastowym zniszczyć to, co budujemy od kilku ładnych lat, to nie pozwolę ci na to. Ja też cię kocham, chociaż chyba nie okazuję tego tak, jak powinienem, ale ty mi ostatnio o niczym nie mówisz – szepczę – uciekasz ode mnie, nie chcę tak, rozumiesz?

       Nie odpowiada. Uspokaja się powoli. Nadal jeszcze trochę się trzęsie, moja koszulka jest wilgotna od jego łez. Boli mnie to, obiecałem sobie kiedyś, że nigdy nie będzie przeze mnie płakał.

– Odsunę się od ciebie, ale tylko na chwilę – zapowiadam.

     Mężczyzna, w odpowiedzi, zaciska mocniej palce na mojej bluzce i kręci głową.

– Nie możemy rozmawiać w ten sposób – tłumaczę cicho, zaskoczony siłą jego małych paluszków.

– Możemy – Stefan mruczy w moją klatkę piersiową.

Pokusa ~ skijumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz