100. H.E.Granerud x K.Stoch - Pocieszenie IV

274 28 17
                                    


Na 100 miało być coś wyjątkowego, ale łapcie kolejny odcinek telenoweli, bo idealnie pasowało wszystko łącznie z tytułem.


 – Przyniosłem chusteczki! – zawołałem, waląc pięścią w drzwi pokoju Kamila.

– Jestem ci niesamowicie wdzięczny, ale... - warknął zza drzwi.

– Och, Kamil, wszyscy widzieli twoje łzy, skądinąd męskie – zacząłem, opierając się ścianę obok drzwi prowadzących do jego pokoju – jestem aż zaskoczony, że jestem pierwszy. Wytrzeć noc potrójnemu mistrzu olimpijskiemu, to...

– Wejdź i zamknij twarz, bo Robin dostanie swoją szansę na konkursie drużynowym – Kamil wciągnął mnie do siebie z zadziwiającą siłą.

– Bo nie wypuścisz mnie z łóżka do poniedziałku? – zapytałem uwodzicielsko i położyłem dłonie na jego biodrach.

– Bo połamię ci kości – brunet przewrócił oczami i chciał zrzucić moje ręce, ale zapomniał, jaki potrafię być uparty.

– Na twoim miejscu wolałbym mieć sprawnego faceta – przygryzłem wargę – chyba dobrze nam się razem biegało.

– Słyszę w twoim głosie rozczarowanie – zauważył.

– No nie takie jak twoje dzisiejsze – zacząłem – ale...

– Ojej chłopiec myślał, że jak mówię pobiegać, to mam na myśli seks w lesie – sarkazm bruneta był zdecydowanie zbyt wyolbrzymiony.

– Myślałem, że nawet tam nie dojdziemy. Wyglądasz tak seksownie w tym stroju do biegania, prawie tak jak tym żaruwiastym kombinezonie, chociaż najbardziej lubię cię bez niczego – wyznałem bez zażenowania, które pojawiło się na twarzy Kamila.

– A ja ciebie naprawdę nie lubię – powiedział i udało mu się wreszcie uwolnić – i chyba będzie lepiej jeżeli sobie pójdziesz. Nie chcę być bardziej niemiły niż to konieczne.

– Ależ dlaczego? – wzruszyłem ramionami – dodaje to pikanterii naszemu związkowi.

– Halvor – westchnął – dzisiaj to naprawdę słaby dzień...

– Nie no weź przestań – machnąłem ręką – też mam słaby dzień. Cztery lata ciężkiej pracy poszły na marne...

– Przestań.

– Dałem z siebie wszystko i...

– Zamknij usta.

– Ty to zrób! - rzuciłem i spojrzałem na niego wyzywająco.

– Jesteś bezczelny – westchnął, ale podszedł do mnie i ujął palcami moją brodę.

– I tylko dlatego się mną nie znudziłeś – odpowiedziałem szczerze.

– Jesteś prostacki – pocałował mnie.

– Tak, ale nie udaję, że jest inaczej – jęknąłem i przyciągnąłem go bliżej – dlatego będę stosował wobec ciebie prostackie rozwiązanie.

– Mam się cieszyć, że nie jestem kobietą i nie zaciągasz mnie za włosy do łóżka? – sarknął.

– A moglibyśmy tego kiedyś spróbować – zgodziłem się i spojrzałem na niego z irytacją, kiedy znowu się odsunął.

Stanął przy oknie i patrzył na mnie skoncentrowany.

– Co tym razem? – jęknąłem – myślałem, że już jest dobrze.

– Myślę o Mariusie – odpowiedział.

– Twoja szczerość jest rozbrajająca – warknąłem.

– Został dzisiaj mistrzem olimpijskim – kontynuował.

– A jednak dzisiaj zauważyłeś coś więcej niż... – tym razem to ja wysiliłem się na sarkazm.

– Moje trzy złota zawsze świętowała cała drużyna – udawał, że nie zauważa mojej ironii.

– Matko Boska, Kamil, jaki ty jesteś niedomyślny – przewróciłem oczami – ty myślisz, że Robin to za zasługi został powołany? Papa trener stwierdził, Mariusowi przyda się wsparcie i w razie czego będzie miał od razu nagrodę załatwioną.

Polak patrzył na mnie z niedowierzaniem. Pierwszy raz udało mi się go zaskoczyć do tego stopnia. Byłem z siebie dumny.

– A ja rozmawiałem z Dolezalem. Chciał się do ciebie wybrać i poskładać twoje męskie ego, ale zapewniłem go, że ja zrobię to lepiej – wyszczerzyłem zęby.

– Jesteś niemożliwy – Kamil włożył ręce do kieszeni spodni – w co ja się w tej Austrii wpakowałem?

– Oj misiu, chyba nie masz na co narzekać. Przynajmniej nie jest nudno. A teraz nie marudź i chodź do łóżka, bo naprawdę zaciągnę cię do niego za włosy – zagroziłem.

Tym razem Kamil nie zapanował nad chłopięcym uśmiechem, który pojawił się na jego zmęczonej twarzy. Zbliżyłem się i pocałowałem go w kącik ust.

– Jak ci oczka spuchły – pogładziłem jego powieki – jakie czerwone.

Zasypałem go deszczem pocałunków.

– Nie zadziałało, Halvor. Teraz całą twarz mam czerwoną – Kamil przysłonił twarz dłońmi.

Odciągnąłem je delikatnie i z rozczuleniem patrzyłem na te rumieńce. Pocałowałem go w uroczy dołeczek.

– A jednak masz ludzkie oblicze – zauważyłem – i pokazujesz to dwa razy tego samego dnia.

– I chyba dostałem nauczkę, że nie powinienem tego więcej robić – przewrócił oczami.

Objąłem go z całej siły i położyłem głowę na jego klatce piersiowej.

– I nawet serce ci bije – zachwyciłem się – a myślałem, że jak mówiłeś, że cię boli to diagnozowałem bóle fantomowe.

Mogłem mu jeszcze trochę podokuczać, ale nie lubiłem łatwych zwycięstw. I chciałem się rozkoszować faktem, że chłopak mimo wszystko zaczynał doceniać moją bliskość.

– To co z tym łóżkiem? – zapytał Kamil, kiedy się już ode mnie odkleił.

– Nadal aktualne – odpowiedziałem z uśmiechem.

– Poświętujmy twoje czwarte miejsce, jak Robin i Marius...

– Nie denerwuj mnie – poprosił łagodniej.

– Możemy poświętować moje jak Karl i Dawid...

– Ja ci naprawdę połamię te kości – wbił się w moje wargi.

– Ojej jaki przewrażliwiony – pokręciłem głową.

– Nie, to ty jesteś okropny – negował.

– Oj, Kamil, słyszę to od wszystkich. Bądź oryginalny i wyjątkowy – poprosiłem.

– No dobrze. To pokaż mi to swoje uległe oblicze, bo jest całkiem interesujące, ale do tego niezbędne będzie...

I wreszcie doczekałem się momentu, kiedy Kamil wreszcie zamknął mi usta pocałunkiem. A poprzedzało to tyle bezsensownych słów... I dzisiaj robiliśmy to na pocieszenie.


I jak wypadło tym razem?

Pokusa ~ skijumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz