14. Nie powinniśmy G.Schlierencauer x K.Stoch

376 26 7
                                    

        Znowu tu jesteś, znowu na mnie patrzysz rozpalonym spojrzeniem. Nie pytam. Po prostu odkładam książkę i okulary. Zamykasz za sobą drzwi, rozpinasz bluzę. Siadasz na moim łóżku, w nogach. Rozczesujesz dłońmi włosy. 

      Nie poruszam się nawet o milimetr. Obserwuję cię. Jak zdejmujesz koszulkę i ją odrzucasz. Przysuwasz się do mnie. Siadasz obok, nie na mnie. Powoli zdejmujesz ze mnie koc. Nie przestajesz patrzeć mi w oczy.

- Albo się zabiją, albo pokochają - powiedział o nas jeden z twoich kumpli.

    Sięgasz do suwaka mojej bluzy. Zębami. Uśmiecham się. Lubisz takie zabawy.

- Jesteś jedyną osobą, której słucha - powiedział do mnie Thomas, kiedy przyłapał nas na basenie.

    Zdejmujesz ze mnie bluzie, całujesz mnie w policzek. Jesteś szorstki, nieogolony, ale nie czuję od ciebie alkoholu, może to zapach tytoniu dokładnie go przykrywa.

- On ci mówi, bo go o nic nie pytasz, a o  lubi być w centrum uwagi - Pointner, kiedy Sochi nie usiadłem ci na kolanach przed konkursem drużynowym.

    Kładziesz dłoń, w miejscu gdzie przed chwilą były twoje usta.

- Chcę się z tobą upić - oznajmiasz z rozbrajającą szczerością.

- Chcesz się mną upić - poprawiam cię, przewracając na plecy.

- Wyrosłem z tego - odpowiadasz i pociągając mnie za sobą.

- A jednak przyszedłeś - mruczę i podnoszę się odrobinę.

- Masz podobno wino - unosisz brwi.

- I dlatego zamknąłeś drzwi? - dopytuję.

- Nie chcę się dzielić - odpowiadasz przyciągając mnie do siebie coraz bliżej.

- Winem - próbuje się mu wyrwać.

- Też - jesteś ode mnie silniejszy, dlatego w końcu ląduję na tobie.

     Zaskakujesz mnie, po prostu mnie przytulasz, zanurzając dłonie w moje włosy.

- Stęskniłem się - mówisz.

- Dlaczego myślisz, że wrócę? - zapytałeś, wychodząc z mojego pokoju w Vancouver.

- Bo ci było dobrze - odpowiadam dokładnie tak samo jak dziesięć lat temu.

- Zawsze - zaskakujesz mnie odpowiedzi, zaczynając całować.

        Nie odpowiadam, przez chwilę po prostu cieszę się chwilą, że znowu tu jesteś, że nie ma nikogo oprócz nas. Możemy chociaż na chwilę znowu być razem, o nic się nie bać, nie martwić. Twój partner jest piętro pod nami, ale tobie to nie przeszkadza. Mój jest nad nami, też zostawiam to z tyłu głowy, bo znowu tu jesteś. Smutny, zagubiony, potrzebujący opieki i pocieszenia.

- Kiedy Thomas ode mnie odszedł - zaczynasz, ale ja nie chcę tego słuchać, kładę ci palec na ustach.

           Patrzysz na mnie zaskoczony, ale nie protestujesz, kiedy wynagradzam ci to pocałunkami. Nie przyszedłeś się spowiadać, jesteśmy już na to za starzy. Chcesz bliskości i zapomnienia. To tylko twoje sumienie chce się usprawiedliwiać, wszystko wyjaśniać, ale ty sam nie.

- Będę na ciebie czekał - powiedziałem, kiedy rozchodziliśmy się w Falun. 

        Uśmiechnąłeś się wtedy, skinąłeś głową i odszedłeś. Nie widzieliśmy się dwa lata, prawie przez trzy nie rozmawialiśmy, bo nie było okazji, a potem wszystko zaczęło powracać. Niemal każda skocznia nosiła nasz ślad. Siadaliśmy na schodkach przy rozbiegu skoczni, wieczorami, z daleka od zbyt ciekawych spojrzeń, wciąż zadając jedno pytanie: ,,Pamiętasz?" I tak przypominały sobie nasze dłonie, usta, skóra i włosy a przede wszystkim oczy. 

      Zatrzymuję się na chwilę. 

- Nie chcesz więcej? - pytasz kpiąco.

- Chyba nie - kłamię i udaję, że się zastanawiam.

          Ty jednak znasz prawdę. I dlatego przez chwilę walczymy o dominację.

- Wiesz co? - przerywasz na chwilę, kiedy nasza szamotanina zaczyna przypominać zapasy - idę po to wino.

- Po moje wino - podkreślam, ale łaskawie pozwalam ci wstać.

- I jeszcze  mi powiedz, że się nie podzielisz - wydymasz usta.

- Jak sobie życzysz - wzruszam ramionami.

- Zapomniałem, że jesteś małym, wrednym... - prychasz i zamiast w kierunku wina skaczesz z powrotem na łózko.

- Zdecyduj się - proszę, ale za nim zdążysz podjąć jakąkolwiek decyzję pociągam cię do siebie.

- Po co? Znowu podejmujesz za mnie decyzję - szepczesz mi w usta, kiedy ja zaplatam nogi na twoich biodrach.

- Za długo myślisz - żalę się.

     Kręcisz głową.

- Kusisz mnie - mówisz.

- I pozostaniesz na to obojętny? - pytam, kiedy już znam odpowiedź.

         Kładziesz się na mnie. Już nic nas nie oddziela. 

- Wiesz co? - pytasz znowu - ja już nie chcę wina, nie chcę z tobą rozmawiać...

- Tylko chcesz mnie - przewracam oczami - jesteś taki przewidywalny.

      Zaczynasz podgryzać moją skórę, ucho, szyję.

- Powiedz, że mnie chcesz - prosisz.

-  Chcę - odpowiadam spokojnie, widząc, że nie chcesz się dłużej przekomarzać.

        Potrzebujesz mnie. Widzę. Nie pytam. 

- Zostanę do rana - zapowiadasz, kiedy jesteśmy już niemal nadzy.

- Skoro musisz.

- Nie chcę być sam dzisiaj w nocy.

        Czyli dzisiaj jestem pocieszeniem. Po chłopcu, który cię zostawił...


Miłych MŚL, kochani.

Jak się podoba ship?

A jak historia?

Pokusa ~ skijumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz