- Mój mały, kochany chorowitek już nie musi się niczym przejmować - powiedział Thomas, rzucając na środek mojego mieszkania torby z zakupami.
- Wiesz, że właśnie skazujesz się na dziesięć dni dobrowolnego aresztu - powiedziałem, zaplatając ręce na piersi.
- Z tobą mogę siedzieć nawet do gwiazdki - powiedział, kierując się do łazienki.
- Nie kracz - mruknąłem i podreptałem za nim.
- Oh skarbie, dzisiaj mam jeszcze dobry humor - poruszył brwiami - jeżeli podtrzymamy tradycję, to pożremy się dopiero pod koniec weekendu. I zostanie tylko błogi tydzień nieustannych, twoich fochów.
- Moich?
- Twoich, bo ja dzisiaj robię obiad - odpowiedział.
- Nakarmisz mnie? - pytam z niedowierzaniem.
- Mów mi daddy i bądź grzecznych chłopcem - Thomas cmoknął ustami w moim kierunku.
- Twój pobyt tutaj zaczyna się intrygująco - podszedłem do niego i cmoknąłem w policzek.
- Liczę, że jak nie będziemy wychodzić z łóżka, to się nie pozabijamy - szepnął mi do ucha.
- Twój pragmatyzm nie przestaje mnie szokować, tatuśku - mruknąłem i pokręciłem głową - ale jego kierunek jest całkowicie słuszny.
- Na taką reakcję czekałem - odpowiedział - a teraz choć, odkryjemy moje talenty kulinarne.
- Już nie mogę się doczekać - wziąłem część przyniesionych przez niego toreb.
***
- Naprawdę spaghetti? - spojrzałem z niedowierzaniem na gotujący się makaron i mięso na patelni.
- Ale ze szczyptą tajemnicy - odparł melodyjnie.
- Oczekiwałem czegoś bardziej wykwintnego - mruknąłem - i mniej kalorycznego, bo w przeciwieństwa nadal skaczę.
- Ostatnio po prostu klepiesz bulę, więc nie marudź - odpowiedział - a poza tym, to nie będzie wykwintne, bo będziemy jeść z patelni.
- Dlaczego?
- A zamierzasz zmywać dodatkowe naczynia? - zapytał, dodając różową sól do mięsa.
- Ty się miałeś wszystkim zająć tatuśku - odpowiedziałem i objąłem go od tyłu.
- Nie kontynuuj, bo pogryziemy się szybciej niż zwykle - mruknął.
- Możesz zacząć już teraz. Ostatnio nie zrobiłeś mi malinki i czułem się taki niczyj - poskarżyłem się.
- Tak? I kto się tobą zaopiekował?
- A co, zazdrosny?- zacząłem szarpać jego przylegający do ciała sweterek.
- A powinienem? - odsunął mnie trochę od siebie, koncentrując się zupełnie na jedzeniu.
- Wcześniej, nigdy nie prosiłeś mnie, abym był grzecznym chłopcem - odparłem niewinnie.
- Gregor...
- Nie no... Kraftboeck był zajęty sobą, może Stefan by się bardziej Michaelem podzielił, gdyby wiedział, że będą się musieli znosić dzień w dzień. Daniel, to jeszcze taki... no nieokrzesany, a reszta... To nawet nie wiem, kto skakał. To znaczy był jeszcze Philip, chyba... w każdym razie on też ma wirusa - mój słowotok ewidentnie poprawił mu humor.
- Już mnie tutaj nie czaruj. Po prostu skoncentrowałeś się na Tande - przewrócił oczami i zaczął przenosić patelnię na stół.
- No na nikogo innego nie było warto, ale... poczekaj, no jeszcze Kamil chyba potrzebował pocieszenia po konkursie indywidualny, ale wrócił Andi, więc w czasie pandemii, no trudno się było do niego dopchać. W każdym razie byłem grzeczny - zakończyłem a on podał mi widelec.
CZYTASZ
Pokusa ~ skijumping one shots
FanfictionMiłość nie jest grzechem. Miłość nie jest złem. Miłość jest siłą, która niszczy lub buduje. Miłość jest drogą, prowadzącą do raju lub zgubienia. Ty jesteś grzechem. Ty jesteś złem. Ty jesteś siłą, która mnie niszczy. Ty jesteś siłą, która mnie buduj...