78. Śpiąca Królewna - K.Stoch x G.Schlierenzauer

212 18 7
                                    

      Śpiąca Królewna zgodnie z życzeniem liofilizacja mam nadzieję że przypadnie do gustu.

           Kamil marzył o zamku na szczycie góry. Kochał piękno, zarówno w postaci pięknych pejzaży rozciągających się za oknem, jak i widoku takich ludzi. Zamieszkaliśmy więc wśród Alp, otoczonymi najpiękniejszymi dziełami sztuki, jakie udało mi się dla niego zdobyć. Doceniał to, chociaż skarżył się, że traktuję go jak księżniczka. Te pretensję zbywałem śmiechem, obdarowując go kolejnymi prezentami. Zasługiwał na to.

       Kamil pragnął być ptakiem. Wolnym i niezależnym. Uwielbiał nocne wyprawy w nieznane, samotne wędrówki górskimi i leśnymi szlakami, albo dróżkami, które znał i znajdował tylko on. Na to, by pozwolić mu na takie spacery byłem zbyt zaborczy, a on był dla mnie zbyt cenny. Musieliśmy pójść na kompromis. On został ptakiem. Najbarwniejszą papugą w najbardziej złoconej klatce, na jaką było mnie stać. Wraz z upływem czasu, jego upierzenie szarzało coraz bardziej.

    Kamil mnie kochał, chociaż przychodziło mu to z trudnością. Zabierałem mu coraz więcej przestrzeni, ale robiłem to dla jego dobra. On niby to rozumiał, ale coraz częściej uciekał myślami do pewnej, bardzo, niebezpiecznej myśli, którą też mu zabraniałem. On chciał uciec, w jedyny możliwy sposób... Ale nie mógł mnie zostawić. Myślał - i teraz rozumiem dlaczego - że to ja bardziej potrzebuję pomocy, drugiego człowieka. Zostawał, więc, ze mną. Za każdym razem, gdy sam bym siebie zostawił.

    Kamil nie był zwykłym mężczyzną. Kiedy był małym dzieckiem, nad jego kołyską pochyliła się Śmierć i naznaczyła go. Od tamtej pory zabierało go po trochu. Z każdą niegojącą się raną, z każdym krwotokiem z nosa z zadrapaniami, które nie znikały po paru dniach,  każdą parą przesiąkniętych krwią spodni, gdy upadał na ziemię... Śmierć odebrała mu część życia jeszcze na długo przed śmiercią.

     Mężczyzna często powtarzał, że kiedy uwolnił się od nadopiekuńczych rodziców, to wpadł na mnie i znów został zniewolony w nadopiekuńczych ramion.

- Jako nastolatek nie mogłem grać w piłkę z rówieśnikami, a teraz ty nie wypuszczasz mnie poza mury naszego królestwa – śmiał się przez łzy, bo przecież zabierałem mu wolność.

- Czasami mam wrażenie, że jestem ofiarą syndromu sztokholmskiego! - krzyczał, gdy chciał mnie zranić – bo nie widzę innej przyczyny, że wciąż z tobą jestem. W tej złotej klatce, imitacji prawdziwego życia.

    Nie odpowiadałem na te oskarżenia. Nie potrafiłem. Odwracałem się na pięcie i znikałem wśród wielu pokoi naszej posiadłości.

- Gregor, zabijasz mnie – szeptał tuż nad moim uchem – zabierasz mi świat, który tak kocham. Ukrywasz mnie przed wszystkim. Nie można tak żyć. Nie można...

    Chciałem mu powiedzieć, że wiem, że nie chcę tego robić, ale... zegar nieubłaganie odliczał czas. Leki, z niewiadomych przyczyn przestawały działać, coraz dłużej trwał czas rekonwalescencji.

- Do cholery, Gregor, co mi się może stać w teatrze! - krzyczał, rozbijając kolejne talerze.

- Kamiś – prosiłem jeszcze nie tak bardzo dawno temu – zrozum, że ja tylko...

- Ty tylko chcesz mieć w domu zabaweczkę, laleczkę z porcelany posadzoną nieruchomo na szafce – cedził przez zaciśnięte zęby.

Bolało. Ale nie tak bardzo, jak kolejna diagnoza. Nie objawiające się dotąd, a więc nieleczone HIV.

- Jak to się stało, panie doktorze? - zapytał Kamil, śmiejąc się na widok wyników – nie sypiam z tym facetem od paru lat. On trzyma mnie prawie pod kluczem w domu, więc jestem całkowitym abstynentem.

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now