66. Zaufanie cz.I ~ Lellinger

216 17 6
                                    

- Nie wiedziałem, że lubisz niebieski - powiedziałeś dzisiaj, kiedy zobaczyłeś mnie idealnie dopasowanej koszuli w tym kolorze.

Nie lubię. W sensie jest mi obojętny, więc tylko uśmiechnąłem się lekko zawstydzony i pozwoliłem, aby na moich policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce.

Nie mogę ci powiedzieć, że założyłem ją dla ciebie. Jak powtarza nasz kadrowy spec od związków - Markus, faceci dzielą się na tych co uwielbiają niebieski i na tych, co szaleją na punkcie czerwieni. Ty zawsze należałeś do tej drugiej grupy, więc moje szuflady od prawie trzech lat wypełnione są czerwonymi bokserkami i skarpetkami.

    Kamil uwielbiał niebieski. Ubierał mnie w niego. Kupował mi wszystko w tym kolorze. Śmiałem się z tego. Ale potem sam zacząłem robić to samo. I wszystkie ubrania stały się wspólne we wszystkich odcieniach błękitu.

Ale nie powiedziałem ci o tym. Po co psuć ładnie zapowiadający się dzień. Nie musisz wiedzieć, że intuicyjnie ubieram się w kolor Kamila. Przecież chciałem dobrze, przez cały czas myślałem o tobie. Wiedziałem, że idziemy do twoich rodziców. Po prostu...

    Z Kamilem było łatwiej. Byliśmy pod wieloma względami niemal identyczni. Uwielbialiśmy to samo. Podobały nam się te same rzeczy. Nie znosiliśmy rodzinnych obiadków, które ty ubóstwiasz.

Ty i ja jesteśmy jak ogień i woda. To te przeciwieństwia się przyciągają.

Z Kamilem wszystko zaczęło się od rozmów. Płynnie przechodziliśmy na kolejne etapy związku. Nikt nigdy nikogo zapytał o chodzenie. Po prostu kiedyś usiadł mi na kolanach, ja znalazłem jego usta. On zgubił koszulkę, ja spodnie, a potem... Wszystko jakoś się toczyło.

Ty byłeś bardzo bezpośredni. Nie lubiłeś niejasności.

Pytałeś:

- Umówisz się ze mną?

- Zostaniesz moim chłopcem?

- Będziemy się dzisiaj kochać?

    I znowu, gdy słyszałem to ostatnie pytanie, zawsze w głowie miałem spokojny, poważny głos Kamila.

- Oh, Andi, kochamy się przecież cały czas.

Śmieliśmy się z tego. Z tobą ten żart nie wyszedł.

   Wróćmy jednak do tej błękitnej koszuli, która przykuła twoją uwagę. Podszedłeś do niej, i przejechałeś palcem po bawełnianym materiale.

- Chciałbyś abym i ja ubierał się na niebiesko - zapytałeś i przyciągnąłeś mnie do siebie.

- Nie - odpowiedziałem trochę zbyt gwałtownie.

     Zmarszczyłeś brwi i pokręciłeś głową z rozbawieniem.

- A przynajmniej bokserki? - dopytywałeś a mi zaczynało robić się gorąco.

    Twoja twarz, Stephan, zaczęła mi się rozmazywać. Widziałem Kamila.

- Steph, nie rozmawiajmy już o tym - poprosiłem cicho i wyrwałem się z twoich objęć.

- To aż tak poważny temat, że trzeba przełożyć rozmowę na ten temat - prychnąłeś.

   Byłeś jednak w na tyle dobrym humorze, że nie mówiłeś o tym więcej. Pocałowałeś mnie tylko delikatnie. Nie chciałem tego, ale nie potrafiłem zaprotestować. Odsunąłem się dopiero, gdy sięgnąłeś do paska moich spodni.

    Pokręciłem głową. Zrozumiałeś i roześmiałeś się, chcąc ukryć rozczarowanie. Masz rację, muszę być skoncentrowany przed jazdą.

    Nie byłeś. Bo za nim o szesnastej wyruszyliśmy, przez próg naszego domu przeszedł przyjaciel rodziny. Ubrany w zwykłą błękitną koszulkę polo i sprane już dżinsy. Ciemne włosy były przy długie, zarost lekko zaniedbany i seksowny.

- Mam być świadkiem na waszym weselu, więc przyzwyczajanie się do mojego towarzystwa - zaśmiał się na powitanie.

    Przytuliłeś go i zaproponowałeś kawę. On jak zwykle nie odmówił. Zniknąłeś w kuchni, a ja zostałem z gościem sam.

    Zatrzymał spojrzenie na mojej koszuli. Jego uśmiech lekko zelżał, w oczach pojawił się smutek.

- Powinieneś się odzwyczaić od mojego towarzystwa - szepnął Kamil - nadal widzę, że cię ono krzywdzi.

   Pokręciłem głową i znalazłem się w jego ramionach.

- Zawsze wyglądało to groteskowo, Andi - Kamil szepnął mi do ucha i pogładził po włosach, jak kiedyś.

Wiedziałem o tym. Teraz i wtedy.

- I nigdy nas to nie obchodziło - powiedzieliśmy jednocześnie.

   Odsunęliśmy się od siebie. Zaprowadziłem go do salonu. Byłeś już tam.
Patrzyłeś na nas ciekawy, ale nie zazdrosny.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział Kamil, nie spuszczając wzroku z mojej koszuli - przyszedłem tylko zapytać czy będę wam potrzebny w przyszłym tygodniu.

- Tak - pomyślałem.

- Ty nam zawsze jesteś potrzebny - zaśmiałeś się.

- Chciałbym pojechać na trochę do rodziców, do Polski, ale nie chcę zaniedbywać obowiązków dróżby - Kamil jak zwykle był rozbrajający.

- Coś się stało? - zapytałem.

Rodzice Kamila byli mi bliżsi niż właśni.

- Nie. Ale dawno ich nie widziałem.

- A dasz radę tam załatwić obrączki - bez ogródek zapytałeś, wkładając ręce do kieszeni.

- Pewnie, ale to nie chcecie sami ich wybrać? - zdziwił się Kamil.

- Masz gust lepszy niż ja i taki, który odpowiada Andiemu.

   Skąd mogłeś wiedzieć, że po prostu Polak ma taki sam gust jak twój chłopak.

- Coś znajdę, ale...

- Jak coś, to Andi ma wolny przyszły tydzień. To do ciebie dojedzie i cię skontroluje - machasz dłonią, jakbyś właśnie rozwiązał problem.

Kamil marszczy brwi. Nie podoba mu się, że podejmujesz decyzję za mnie, bez zapytania mnie o zdanie. On nigdy tak nie robił. Nawet wtedy gdy wolałem by podjął za mnie decyzję.

   Patrzymy na siebie z Kamilem. A ty nie wiesz, co właśnie zrobiłeś...

C.D.N

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now