- Sok pomarańczowy czy grejpfrut? - podskoczyłem, gdy w drzwiach stanął Kami.
- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? - zapytałem najspokojniejszym tonem na jaki mnie było stać.
- Twój trener powiedział, że brakuje ci płynów, a mnie brakowało powodu, aby do ciebie przyjść – odpowiedział luźno – mogę wejść?
- Poproszę soczek grejpfrutowy – odpowiedziałem i wyciągnąłem w jego kierunku rękę.
- Dlaczego ten? - zagadnął i podszedł leniwym krokiem.
- Lubię różowy – odpowiedziałem i przesunąłem się na łóżku, aby zrobić mu miejsce – zapraszam.
- No proszę, a ja obstawiałem, że tylko ja lubię ten gorzki sok – powiedział i rozsiadł się wygodnie po drodze zrzucając z nóg kapcie.
- A widzisz – odpowiedziałem i poczułem, jak moje ciało zaczyna reagować na bliskość Polaka.
- Za to nie widziałem cię od początku igrzysk – zaczął i zmierzył mnie swoim jasnym, surowym spojrzeniem – wcześniej unikałeś mnie w Willingen, coś się stało?
I nagle uczucie radości wymieszało się z irytacją. On mnie się pytał czy coś się stało. Na moje wiadomości odpowiadał zwykle po dłuższym czasie dosyć zdawkowo. A nie miałem odwagi do niego zadzwonić. Potem, kiedy po dwóch tygodniach wreszcie spotkaliśmy się w realu praktycznie mnie nie zauważał. Marius starał się delikatnie zasugerować, że może powinienem dać sobie spokój, a sercowe guru – Johann, telefonicznie radził robić dokładnie to samo co obiekt moich westchnień. Co prawda po ponad tygodniu, ale przyniosło to zamierzony efekt, bo o to Pan Wielki Nieprzystępny Kamil Stoch zjawił się w skromnych progach mojego pokoju z butelkami soku w rękach.
- Halvor, patrzysz na mnie, jakbyś był śmiertelnie obrażony – mężczyzna uniósł brwi – a przepraszam bardzo, ale nie widzę powodu...
- Ignorujesz mnie od trzech tygodni – warknąłem trochę ostrzej niż zamierzałem.
– Nie ignorowałem tylko... – zaczął.
– Tylko traktowałeś mnie jak powietrze, przepraszam, mój błąd – przewróciłem oczami.
– Nie myślałem, że tak to odbierzesz – brunet spojrzał na mnie z zaciekawieniem – Daniel mówił, że cenisz sobie przestrzeń i jesteś upartym, kochającym wolność indywidualistą, a że mam podobnie, to w pełni to zrozumiałem. Tylko jak nawet na mnie nie patrzyłeś od początku przyjazdu tutaj, to poczułem się trochę... samotny. Plus nie jestem fanem wielkich zmian, a ta miała miejsce, bo nie oszukujmy się. To ty zrobiłeś pierwszy krok w Innsbrucku, potem w Zakopanem podjechałeś pod sam szpital i pomogłeś kalece w najprostszych czynnościach, a tu nagle...
- Uduszę Daniela – wyrwało mi się i chciałem sięgnąć po telefon leżący na szafce, ale mężczyzna złapał mnie za rękę.
- On chciał dobrze, Halvor – powiedział to zdecydowanym głosem.
- Tak, ale te jego rady od siedmiu boleści – westchnąłem – mnie też powiedział, że ty wolisz przestrzeń, ale widać nie miał z tobą doświadczenia, bo mimo wszystko w twoim przypadku lepiej wychodzą środki przymusu bezpośredniego.
Mężczyzna spojrzał na mnie z politowaniem i pokręcił głową, ale leniwy uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Ale popatrz, przyszedłem sam z siebie, z soczkiem, różowym – powiedział i puścił moją rękę.
Nie spodobało mi się to i splotłem nasze palce, co mężczyzna przyjął z niemałym rozbawieniem.
- Z dobrymi intencjami, aby cię już nie dyskwalifikowali, bo fajnie by było z tobą stanąć na podium. W tym roku macie fajnie stroje, będą się ładnie komponować – kontynuował i lekko przybliżył twarz w moim kierunku.
![](https://img.wattpad.com/cover/215363161-288-k817786.jpg)
YOU ARE READING
Pokusa ~ skijumping one shots
FanfictionMiłość nie jest grzechem. Miłość nie jest złem. Miłość jest siłą, która niszczy lub buduje. Miłość jest drogą, prowadzącą do raju lub zgubienia. Ty jesteś grzechem. Ty jesteś złem. Ty jesteś siłą, która mnie niszczy. Ty jesteś siłą, która mnie buduj...