99. Wolni - Damil

147 11 7
                                    

Kiedy człowiek kończy dwadzieścia staje się strasznie stary. A tak na poważnie, to lubię pisać sama dla siebie, a tu macie próbkę czegoś  bardzo w moim stylu z moim ulubionym shipem. Jednak jest on tak napisany, że każde z Was może tam wstawić swój ulubiony. Buziaczki. Miłej lektury kochani i czekam na Wasze refleksje.

Kamil x Daniel

Nad nami jest tylko piękne czarne jak heban niebo, które rozświetlają gwiazdy. Pod naszymi stopami tylko czarna ziemia, żyzna i płodna. Obok nas przepływa rzeka, która wiosną oblewa brzegi, po obu stronach wąskiego koryta. Nasze kroki są pewne i miarowe. Idziemy obok siebie, po dwóch stronach rzeki. Nie musimy iść po tym samym, aby być razem. Rzeka, w tym miejscu jest jeszcze nierozwinięta, tak niedawno mijaliśmy źródło. Pod naszymi stopami pojawia się trawa.

Nie widzę, ale jestem w stanie wyobrazić sobie uśmiech na twojej twarzy. Bawisz się. Znów jesteś dzieckiem, jesteś nastolatkiem. Przyspieszasz. Biegniesz. Jednak twoje ręce i nogi robią to euforycznie bez wyuczonych elementów. Nierównomiernie przechodzisz ze sprintu w trucht. Od czasu do czasu podskakujesz. Robię to samo. I tylko dlatego nie mogę się z ciebie śmiać. Chociaż tak. Masz rację. Mam na to wręcz niewypowiedzianą ochotę. Nie wypowiadasz tych słów. Ale ja znam już tory, którymi pędzą twoje myśli, a błysk w twoich oczach tylko to potwierdza. Ba! Ja nigdy się nie mylę.

Jesteśmy wolni. Wczoraj uciekaliśmy, dzisiaj jesteśmy wolni, a jutro... Ciii, nie wolno się przejmować tym co jutro. Może w ogóle nie nadejdzie, chociaż, w głowie rozbrzmiewają słowa piosenki bo w Tokio jest już jutro, więc jutro zobaczymy, co nas czeka.

Jeszcze wczoraj byś powiedział, że nic nas nie czeka. Zamknięci w złotych klatka, zbyt leniwi na cokolwiek. Zbyt kurtuazyjni i pyszni na szczęście, na to zbyt powszechne uczucie, dostępne za uśmiech, chęć i odwagę. Pewnie miałbyś rację. Jednak ja byłem rycerzem i cię uwolniłem z nieszczęśliwych wersów znanych schematów.

Wypatrzyłem twoją zagubioną, znudzoną prostym, bogatym życiem twarz. Podszedłem, wyciągnąłem rękę i pociągnąłem za sobą. Pchnięty nagłym impulsem i potrzebą zmian. Zbyt często słyszałem, że nic ode mnie nie zależy. Za długo im wierzyłem. Od czegoś przecież są żyletki... Jednak, by mieć odwagę uciec potrzebowałem towarzysza. Stałeś się nim ty. Podjąłeś szybką decyzję. Nie chciałeś być kolejnym szarym istnieniem. Chciałeś być... Patrzysz na mnie. No tak nadal nie wiesz kim, ale przynajmniej już nie zastanawiasz się, czego dotyczą uściski dłoni poważnych panów pod stołami, z dala od niepożądanych spojrzeń. Takich jak twoje. Młodego. Ale już/jeszcze niegniewnego.

Uciekliśmy. Z wieży. Ze świata szarych mas i czarnych szych. Nie będziemy jasnymi plamkami. Nie będziemy barwami. Będziemy poza nawiasami. Tylko dla siebie. Pamiętasz bajkę od dobrym egoizmie? Skąd wiesz, że to nie to?

Droga się zmienia. Jest bardziej kręta. Pojawiają się kamienie. Możemy się skaleczyć. Nic już nie jest w stanie nas zranić. Jeżeli się przewrócimy powstaniemy. Aż zabraknie nam sił, ale jaki dalszy sens będzie miała dalsza wędrówka? Przyspieszają oddechy. Robi się jaśniej. Niebo szarzeje. Jesteśmy daleko od świata którego dla nas nie ma.

A gdy nas zapytają dlaczego to zrobiliśmy, co odpowiemy? Dla wolności, dla obrzydzenia, którymi darzymy fałsz, dla siebie samych. Ale nie dla miłości. Jej nie ma. Jeszcze czy w ogóle? Czy obezwładnieni jej silnym uczuciem, oparzeni jej żarem padniemy na ziemię i znowu staniemy się jednymi z wielu? Tym razem jednymi z wielu zakochanych? A nie od tego uciekamy?

Może jeszcze zatęsknimy za spokojem. Może oprócz nas nie będzie liczyło się nic. Ale to jutro. A dziś? Dzisiaj dobiegamy do końca nocy. Do rozwidlenia rzeki. Przeskakujesz na mój brzeg. Dzisiaj pobiegniemy razem, obok siebie. Ciało przy ciele. Ale co z jutrem? Co nas czeka jutro?

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now