102. Geigerecki

254 35 22
                                    

- Przyniosłem szampana, ale patrząc na ciebie to skoczymy do Piotrka po wódkę i... - zacząłem.

- Nie no co ty, będziemy świętować twój medal - Dawid zerwał się z łóżka i przykrył uśmiechem smutek.

- Nie musisz udawać, że cieszysz się, że to ja byłem trzeci a nie Kamil - podszedłem do niego i objąłem.

- To nie o to chodzi - powiedział, kiedy już wygodnie ułożył głowę na moim obojczyku - po prostu... Dawno nie widziałem Kamila w takim stanie i...

- Naprawdę nie musisz mi się tłumaczyć - szepnąłem mu do ucha, pociągając delikatnie za jasne, blond kosmyki, przedzielając je swoimi palcami - mógłbyś ewentualnie wysłać go do Markusa na szkolenie z ,,miej...

- Obawiam się że to nie przejdzie - westchnął cicho Dawid i spojrzał i mi prosto w oczy - on jest ambitniejszy od nas obydwóch razem wziętych.

- Tym bardziej się cieszę, że to ja zdobyłem brąz, bo jestem w euforycznym stanie, który, o ile się zgodzisz, zamierzam skarbie wykorzystać przy twoim skromnym udziale - wyznałem z powagą.

- Jak skromnym? - zapytał z miną niewiniątka.

   Odpowiedziałem uśmiechem i zębami złapałem z suwak jego bluzy, powoli schodząc w dół.

- Eh, cóż za typowy sposób świętowania - prychnął.

   W odpowiedzi parsknąłem śmiechem i odsunąłem się od niego trochę.

- Nie no, ale jak już zaczynasz to skończ, zapraszam - rozłożył ręce i zrobił taką minę jakby robił mi łaskę.

- No skoro nalegasz - udając, że się zastanawiam sam zdjąłem z siebie bluzeczkę - to może, może...

   Tym razem obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Cieszyłem się, że chłopak miał już całkiem przyzwoity humor. Postanowiłem jednak pracować nad nim dalej. Ująłem jego dłoń i położyłem sobie na sercu.

- Czujesz? Bije. Tak mocno. Dla ciebie - wyszczerzyłem zęby a on znowu nie potrafił powstrzymać chichotu.

  Chciał zjechać ręką niżej ale mu nie pozwoliłem. Pocałowałem każdy jego palec osobno.

- To skoro już ustaliliśmy, że świętujemy to na wesoło... - zawiesiłem głos i poruszyłem brwiami w sposób, który Polak tak uwielbiał - to...

- Przejdźmy do rzeczy. Nie bawmy się w konwenanse - prychnął Polak.

- Jak dwa lata temu w Bischo? - zapytałem niewinnie.

- Cicho.

- Wolę się upewnić - odparłem.

- Byłem pijany - mruknął i zmarszczył brwi, jakby to miało wszystko usprawiedliwić.

- Teraz też się tak zachowujesz - zwróciłem mu uwagę z powagą.

- To twoja wina.

- Teraz czy wtedy? - wolałem się upewnić.

- Zawsze - prychnął - ktoś musi być winny.

- Przypominam, że wtedy myliłeś moje imię - przypomniałem z rozbawieniem - Markus, a ten chłopak obok mnie to Stephan, Pius czy ten no...

- Możesz mnie nie przedrzeźniać? - jak zwykle uprzejmie poprosił Dawid.

- Wiesz, nie ty słuchałeś tej salwy śmiechu Markusa - zauważyłem.

- To nie ja stwierdziłem, że to genialna psiapsi do wysłuchania rozterek sercowych - jego palec wskazujący wbił się w mój nagi tors.

- No bo wtedy zacząłeś się do mnie uśmiechać - westchnąłem - skąd mogłem wiedzieć, że robiłbyś to niezależnie czy byłbym Karlem, Stephanem...

Pokusa ~ skijumping one shotsWhere stories live. Discover now